Autor:

arvena

Data publikacji:

09.04.2007

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

9 kwietnia 2007 r.

Przetrwałam dwa dni bez dołów! Ha, chyba pierwszy raz od trzech miesięcy! I nic nie było w stanie mnie złamać!

Wczoraj spędziliśmy dzień w prawdziwie rodzinnym gronie u mamy. Byli również przyszli teście mojego brata. Po pewnym czasie towarzystwo jakoś tak samo z siebie podzieliło się, jak w filmach kostiumowych, na dwie grupy: męską i żeńską.

W cztery debatowałyśmy. Oczywiście o czym? O ciąży Ewy! O dolegliwościach, o porodzie, o połogu itp.
Hmm, debatowałaysmy to za dużo powiedzine - debatowały. Ja byłam z wiadomych przyczyn na uboczu. Ze zdumieniem słuchałam opowieści mojej mamy o jej obu ciążach. Nigdy ich nie słyszałam. Nie wiedziałam, że mama miała wystający brzuch, że Rafał bardzo kopał. Opowiadały Ewie o pierwszych ruchach i o tym \\"niezwykłym\\" uczuciu.

A ja siedziałam milcząca. Uśmiechałam się i mogłam tylko sobie to wszystko wyobrazić.

Nie znałam mojej mamy takiej. Gdyby nie ciąża Ewy, pewnie nigdy bym nie poznała... Przy mnie z wiadomych przyczyn unika takich tematów, umniejsza je, ale wczoraj widziałam, że były to najwspanialsze chwile jej życia.

Patrzyłam z boku i zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie nigdy nie połączy mnie tajemnicza, niewidzalna nić z tymi kobietami. Choć sobie obce, czuły więź, łączyło je wspólne przeżycie. Do tamtego kręgu nie będę należeć. Zawsze będę \\"inna\\".
Wiem też, że one nigdy nie przenikną do mojego świata i zostanie on moją tajemnicą, którą nawet gdybym bardzo chciała wyjawić, nie będę w stanie wyrazić. Nie zrozumieją ani słowa.
Nigdy się nie dowiedzą, co to znaczy nosić swoją ciążę przez dziewiętnaście miesięcy w sercu. Jak bardzo bolą rozciągające się mięśnie duszy i niczym nie można zagłuszyć tego bólu, bo nie ma duchowej no-spy.
Nie widziałam swojego dziecka na USG, nie pomachało do mnie rączką, ale codziennie wierzę, że jest dla mnie, że ktoś na górze własnie realizuje swój plan i tak kieruje ludzimi drogami, abyśmy mogli się spotakć. Każdego wieczoru maluję w sercu twarz mojego syna lub córki i kocham do obłędu tego szkraba na złość całemu światu, który mówi, że przecież nikt go nie widział; na złość ciotce, która \\"cieszy się razem z nami, ale okropnie boi się, kto nam pod nosem wyrośnie\\"...

Czekam.

Komentarze

  • avatar
    arvena

    10/04/2007 - 14:04

    Kochana Syleczko, pamiętaj, że są kobiety na świecie, które wiedzą, co znaczy nosić swoją ciążę w sercu, jest ich bardzo wiele... I dla nich, dla mnie nigdy nie będziesz inna, a taka sama. Mocno Cię przytulam i dziękuję, że mogę czytać Twoje wpisy. Jestem od nich uzależniona! H.