Dzisiaj zostałam wystawiona na najwyższą próbę. Pierwszy raz w życiu żałuję, ze wcześniej nie przygotowalam się zbyt skrupulatnie do lekcji...
Omawiam teraz z szóstymi klasami opowieści bilblijne. Zaczęłam od Kaina i Abla - e, co tam, pomyślałam. Historię znam, a że byłam zmęczona po wycieczce do teatru, to sobie odpuściłam.
Zaczęłam czytac na głos fragment Książki nad książkami Anny Kamieńskiej:
"Gdy Ewa urodziła pierwszego syna, powiedziała:
- Otrzymałam człowieka od Boga.
Trzymała na ręku nowo narodzonego człowieka i dziwiła mu się, jak każda matka. Nie było go i oto jest człowiek. Bylo ich dwoje: Adam i Ewa. Teraz lezał pomiędzy nimi trzeci człowiek, dar od Boga. Bóg wygnał ich z Raju, ale przecież ich nie opuścił. Podarował im nowego człowieka. Cieszyli się (...)"
Głos najpierw zaczął mi lekko drżeć, póżniej niemalże siłą przeciskał się przez zacisniete struny głosowe. Mialam przed sobą twarze zasłuchanych uczniów, nie moglam przerwać, nie mogłam się rozpłakać, choc czułam jak łzy napierają mi do oczu. Juz sama nie wiem, co mnie tak bardzo poruszyło - zdaje się, ze chyba jak nikt na tej sali odczuwałam zachwyt cudem narodzin, nie doświadczywszy go nigdy jako matka...
Nie rozkleiłam się, byłam dzielna, twarda jak skała. Przetrwałam. Płaczę, ale dopiero teraz...
Omawiam teraz z szóstymi klasami opowieści bilblijne. Zaczęłam od Kaina i Abla - e, co tam, pomyślałam. Historię znam, a że byłam zmęczona po wycieczce do teatru, to sobie odpuściłam.
Zaczęłam czytac na głos fragment Książki nad książkami Anny Kamieńskiej:
"Gdy Ewa urodziła pierwszego syna, powiedziała:
- Otrzymałam człowieka od Boga.
Trzymała na ręku nowo narodzonego człowieka i dziwiła mu się, jak każda matka. Nie było go i oto jest człowiek. Bylo ich dwoje: Adam i Ewa. Teraz lezał pomiędzy nimi trzeci człowiek, dar od Boga. Bóg wygnał ich z Raju, ale przecież ich nie opuścił. Podarował im nowego człowieka. Cieszyli się (...)"
Głos najpierw zaczął mi lekko drżeć, póżniej niemalże siłą przeciskał się przez zacisniete struny głosowe. Mialam przed sobą twarze zasłuchanych uczniów, nie moglam przerwać, nie mogłam się rozpłakać, choc czułam jak łzy napierają mi do oczu. Juz sama nie wiem, co mnie tak bardzo poruszyło - zdaje się, ze chyba jak nikt na tej sali odczuwałam zachwyt cudem narodzin, nie doświadczywszy go nigdy jako matka...
Nie rozkleiłam się, byłam dzielna, twarda jak skała. Przetrwałam. Płaczę, ale dopiero teraz...