Wczoraj. Wizyta u giny. Poczekalnia. Ja idę z wynikami bety po drugim okresie. Jak zwykle się denerwuję. Mam zapytać o dużo rzeczy, ale denerwuję się trochę inaczej i ...połowę zapominam.
Bo...spotykam tam moją siostrę. Ona idzie po zwolnienie lekarskie. 8 tydzień ciąży, trochę ją "muli", chce tydzień zwolnienia. Znowu pytanie: " A ty jak byłaś w ciąży to miałas tak, że byłaś głodna i od razu było Ci niedobrze?" Ja:" Nie , nie miałam tak". Ona: "Ojej, a ja tak mam...." Ja: "Wiesz, to chyba powinnaś się cieszyć, jakiekolwiek masz inne objawy niż ja, to chyba dobrze, to znaczy, że u Ciebie nie skończy się tak jak u mnie..." Ona: "Mhm."
Chyba byłam trochę opryskliwa, ale nie miałam ochoty rozmawiać o moich objawach ciążowych. Myślę, że teraz jest ten czas, kiedy nie powinnyśmy często ze sobą przebywać. Bo ona jest jaka jest, no jest w ciąży, swojej pierwszej, każda kobieta to przezywa. A mnie jej etap ciąży przypomina moje ciąże i ich koniec...
Myślę, że potem będzie lepiej. Napewno bedzie lepiej, przeciez kocham maluchy i życze mojej siostrze spełnienia marzeń, niech będzie szczęśliwa.