Wstajemy rano… No może nie tak bardzo… Około dziewiątej…Tatuś odprawia poranny rytuał – robi mleczko dla Madzi, moje leki się skończyły… Potem szykuje śniadanko a my dwie „larewki” mamy jeszcze czas na powyciąganie się w łóżku… Pogoda za oknem taka sobie…
Wybieramy się jednak na spacer. Ubierając Tygryska czuję na szyi małe łapki i słyszę „Mamo! Jesteś najukochańsza”… Rosnę!!! Tygrysek się cieszy.
Robimy szybkie zakupy w Galerii… Kupuję Tygryskowi dwie bluzeczki… Będzie miał do przedszkola…Pokazuję mu bluzeczki i pytam: „Madziu podobają ci się??” – Tak mamo! Dziękuję! (Dziękuję powiedziane jest z taką radością i wdzięcznością!) Przybywa mi kolejne 5 cm…
Przez Rynek idziemy do La Scali na bułeczki… Potem odwiedzamy galerią porcelany. Chodzież wyprodukowała wspaniałe pisanki na święta, wybieram trzy, dla Madzi, Zosi i dla mnie…
Wracamy do domu… Tygrysek bawi się z tatą, ja gotuję obiad… Po obiedzie kładę Tygryska do łóżka, nastawiam budzik na 1 godzinę i 7 minut. Zegarek dzwoni, budzę Tygryska. Wstaje jak zwykle radosny! Ubieram Go i jedziemy do naszych przyjaciół. Tygrysek pilnuje prezentu dla Zosi… Ja pilnuję by go nie potłuc.
W aucie pytam się Tygryska:
- Kim chcesz zostać w przyszłości Madziu?
- Pilotem!
- Co??
- Pilotem samolotu mamo!
- Nie może być! To trzeba mieć końskie zdrowie i dużo się uczyć! No, ale jeżeli chcesz…
- Tak mamo!
(Zaczynam myśleć skąd nagle pilot samolotu… W tym wieku dziewczynki chcą być królewnami… Ale pilotem???)
U przyjaciół wygrzewam się przy kaloryferze… Pijemy kawę, różne gatunki, parzymy i smakujemy… Dziewczynki się wspaniale bawią. Zosia dyryguje Madzią a Madzia próbuje wejść Zosi na głowę… Obserwuję ich zmagania… Uspokajam przyjaciółkę, która za często zwraca uwagę Zosi. (Uważaj, bo Madzia spadnie! Pilnuj ją na schodach…) W czasie kolacji Madzia polała się sokiem… Ubieram ja w stare ubranka po Zosi i wtedy dopiero zaczyna się super zabawa dla dziewcząt! Przebieranki, to chyba najbardziej ulubione zajęcia. Na Madzi ląduje jakaś stara koszulka, tony spinek we włosach, bransoletki na nogach i rękach, korale na szyi i pasek zrobiony jest z korali… Dziewczęta tańczą, skaczą po dywanie, przeglądają się w lustrze. Dorośli siedzą na kanapie i chłoną widoki, naprawdę wspaniałe widoki. Tygrysek radośnie podbiega do wszystkich wskakuje na kolanka, przytula się, daje całuska i krzyczy „jestem aniołkiem, jestem aniołkiem”. Przyjaciółka prawi mi same komplementy o Tygrysku… Rosnę kolejne 5 cm… Patrzę na błyszczące oczy mojego Szczęścia, słucham radosnego chichotu dziewcząt… Ach, jaki cudowny wieczór!
Wracamy do domu. Jest późno, cały czas rozmawiam z Tygryskiem, aby nie zasnął. W domku szybkie mycie, butla i … Tygrysek sam zasypia w swoim łóżeczku! Rosnę kolejne 5 cm… Myślę sobie rewelacja! Wiosna!
W nocy budzi mnie kasłanie męża…
Potem Madzia się dusi, płacze i woła „mamo przytulić”… Czar prysnął! Znowu to samo! Kaszel, gluty, poduszka do przebrania… Przytulam płaczącego Tygryska i się zastanawiam – co znowu??? Dlaczego dalej gnębi nas to przeziębienie? Przecież było już tak cudownie! Czyżby to kolejny jakiś wirus??? Nie mam pomysłu jak sobie z tym poradzić! Wszystko przetrenowane, dlaczego tak jest?? Wezwę Wredotę, niech da może jakieś poważniejsze leki.
Może ta pogoda tak działa…
Może ja coś robię źle…
A może tak ma być…
Wybieramy się jednak na spacer. Ubierając Tygryska czuję na szyi małe łapki i słyszę „Mamo! Jesteś najukochańsza”… Rosnę!!! Tygrysek się cieszy.
Robimy szybkie zakupy w Galerii… Kupuję Tygryskowi dwie bluzeczki… Będzie miał do przedszkola…Pokazuję mu bluzeczki i pytam: „Madziu podobają ci się??” – Tak mamo! Dziękuję! (Dziękuję powiedziane jest z taką radością i wdzięcznością!) Przybywa mi kolejne 5 cm…
Przez Rynek idziemy do La Scali na bułeczki… Potem odwiedzamy galerią porcelany. Chodzież wyprodukowała wspaniałe pisanki na święta, wybieram trzy, dla Madzi, Zosi i dla mnie…
Wracamy do domu… Tygrysek bawi się z tatą, ja gotuję obiad… Po obiedzie kładę Tygryska do łóżka, nastawiam budzik na 1 godzinę i 7 minut. Zegarek dzwoni, budzę Tygryska. Wstaje jak zwykle radosny! Ubieram Go i jedziemy do naszych przyjaciół. Tygrysek pilnuje prezentu dla Zosi… Ja pilnuję by go nie potłuc.
W aucie pytam się Tygryska:
- Kim chcesz zostać w przyszłości Madziu?
- Pilotem!
- Co??
- Pilotem samolotu mamo!
- Nie może być! To trzeba mieć końskie zdrowie i dużo się uczyć! No, ale jeżeli chcesz…
- Tak mamo!
(Zaczynam myśleć skąd nagle pilot samolotu… W tym wieku dziewczynki chcą być królewnami… Ale pilotem???)
U przyjaciół wygrzewam się przy kaloryferze… Pijemy kawę, różne gatunki, parzymy i smakujemy… Dziewczynki się wspaniale bawią. Zosia dyryguje Madzią a Madzia próbuje wejść Zosi na głowę… Obserwuję ich zmagania… Uspokajam przyjaciółkę, która za często zwraca uwagę Zosi. (Uważaj, bo Madzia spadnie! Pilnuj ją na schodach…) W czasie kolacji Madzia polała się sokiem… Ubieram ja w stare ubranka po Zosi i wtedy dopiero zaczyna się super zabawa dla dziewcząt! Przebieranki, to chyba najbardziej ulubione zajęcia. Na Madzi ląduje jakaś stara koszulka, tony spinek we włosach, bransoletki na nogach i rękach, korale na szyi i pasek zrobiony jest z korali… Dziewczęta tańczą, skaczą po dywanie, przeglądają się w lustrze. Dorośli siedzą na kanapie i chłoną widoki, naprawdę wspaniałe widoki. Tygrysek radośnie podbiega do wszystkich wskakuje na kolanka, przytula się, daje całuska i krzyczy „jestem aniołkiem, jestem aniołkiem”. Przyjaciółka prawi mi same komplementy o Tygrysku… Rosnę kolejne 5 cm… Patrzę na błyszczące oczy mojego Szczęścia, słucham radosnego chichotu dziewcząt… Ach, jaki cudowny wieczór!
Wracamy do domu. Jest późno, cały czas rozmawiam z Tygryskiem, aby nie zasnął. W domku szybkie mycie, butla i … Tygrysek sam zasypia w swoim łóżeczku! Rosnę kolejne 5 cm… Myślę sobie rewelacja! Wiosna!
W nocy budzi mnie kasłanie męża…
Potem Madzia się dusi, płacze i woła „mamo przytulić”… Czar prysnął! Znowu to samo! Kaszel, gluty, poduszka do przebrania… Przytulam płaczącego Tygryska i się zastanawiam – co znowu??? Dlaczego dalej gnębi nas to przeziębienie? Przecież było już tak cudownie! Czyżby to kolejny jakiś wirus??? Nie mam pomysłu jak sobie z tym poradzić! Wszystko przetrenowane, dlaczego tak jest?? Wezwę Wredotę, niech da może jakieś poważniejsze leki.
Może ta pogoda tak działa…
Może ja coś robię źle…
A może tak ma być…
Cudowny dzień... aż mi się chce wyskoczyć z łóżka i zrobić coś pożytecznego....
aż mi się zatęskniło do Lenki, która jest w domu z nianią (ja jestem u rodziców).
Och..... pogońcie to cholrstwo czym prędzej!!!!