Dzień dobiega końca. Siedzę. Czuję nadchodzący sen. Zmęczenie zapanowało nad moim ciałem i umysłem. Próbuję coś obejrzeć, przeczytać... Nie mam siły.
Idę tylko spojrzeć. Jest i śpi. Przykrywam kołderką. Nie mogę się powstrzymać i głaszczę po policzku, malutka twarzyczka bezwiednie przytula się do mojej dłoni.
Pomyśleć, że ta mała istotka potrafi w tak cudowny sposób zmęczyć. Pochylona nad łóżeczkiem uśmiecham się, uśmiecham się do siebie, do swoich myśli i serca, które w końcu znalazło lekarstwo. Lekarstwo na samotność, rozgoryczenie i stres. Jej uśmiech wkroczył w moją codzienność, zamienił kolor szary na sto barw, z których każda widziana jest w inny sposób.
Jeden bezzębny (teraz dwuzębny) uśmiech czyni me zmęczenie słodkim. Lubię ten rodzaj zmęczenia. Długo na nie czekałam i chcę.... tak jestem pewna, chcę się tak męczyć.
Idę tylko spojrzeć. Jest i śpi. Przykrywam kołderką. Nie mogę się powstrzymać i głaszczę po policzku, malutka twarzyczka bezwiednie przytula się do mojej dłoni.
Pomyśleć, że ta mała istotka potrafi w tak cudowny sposób zmęczyć. Pochylona nad łóżeczkiem uśmiecham się, uśmiecham się do siebie, do swoich myśli i serca, które w końcu znalazło lekarstwo. Lekarstwo na samotność, rozgoryczenie i stres. Jej uśmiech wkroczył w moją codzienność, zamienił kolor szary na sto barw, z których każda widziana jest w inny sposób.
Jeden bezzębny (teraz dwuzębny) uśmiech czyni me zmęczenie słodkim. Lubię ten rodzaj zmęczenia. Długo na nie czekałam i chcę.... tak jestem pewna, chcę się tak męczyć.