Jestem sama. Mój mąż wyjechal, a raczej sama go wywiozłam do Warszawy na szkolenie.
Udaję że lubie sama mieszkać , udaję przed sobą, przed sąsiadką, przed kotem, któremu wracając z pracy wlałam mleka do miski - zagłodzony kot sąsiadów..... Od czasu do czasu przenika mnie dreszcz, tak ciemno za oknem, a ja tu taka sama.... ale zaraz przypominam sobie - co tam ,przeciez jestem twardzielką , przecież już nie jeden raz musialam nią być, przeciez jestem twarda kobietą ,która musi radzić sobie sama... czasem
Udawanie tez juz nie raz nieżle mi wychodziło, ostatnio najczęsciej jeśli chodzi o macierzyństwo na które czekam. Udawałam, że nie rania mnie słowa innych oceniających naszą samotność i robienie \\"kariery\\", udawałam że nie jest mi smutno kiedy widziałam kolejne zaokrąglające się brzuszki....
I wiecie co, wydaje mi się, że udawanie jest czasem konieczne. Bo przecież nienawidze jak mój K. wyjezdża !!! Przecież musiałam po prostu to zaakceptować. I na każdym kroku akceptuję kolejne dni, życiowe potknięcia, upadki żeby potem na powrót cieszyć sie sukcesami.
Pozwalam słońcu wzejśc kolejnego poranka, po ponurej cimności nocy.
Choć wcale to nie jest łatwe. A nawet jest to bardzo trudne.I ciągle sie tego ucze. I myślę, że bedę sie tego uczyla do końca moich dni.
Pomimo dzisiejszej samotności, cieszę się i dziękuje za każdy dzień mojego życia ,za wszystko co otrzymuje od Ciebie Boże. Wszystko ma swój sens. Nawet samotność.
Udaję że lubie sama mieszkać , udaję przed sobą, przed sąsiadką, przed kotem, któremu wracając z pracy wlałam mleka do miski - zagłodzony kot sąsiadów..... Od czasu do czasu przenika mnie dreszcz, tak ciemno za oknem, a ja tu taka sama.... ale zaraz przypominam sobie - co tam ,przeciez jestem twardzielką , przecież już nie jeden raz musialam nią być, przeciez jestem twarda kobietą ,która musi radzić sobie sama... czasem
Udawanie tez juz nie raz nieżle mi wychodziło, ostatnio najczęsciej jeśli chodzi o macierzyństwo na które czekam. Udawałam, że nie rania mnie słowa innych oceniających naszą samotność i robienie \\"kariery\\", udawałam że nie jest mi smutno kiedy widziałam kolejne zaokrąglające się brzuszki....
I wiecie co, wydaje mi się, że udawanie jest czasem konieczne. Bo przecież nienawidze jak mój K. wyjezdża !!! Przecież musiałam po prostu to zaakceptować. I na każdym kroku akceptuję kolejne dni, życiowe potknięcia, upadki żeby potem na powrót cieszyć sie sukcesami.
Pozwalam słońcu wzejśc kolejnego poranka, po ponurej cimności nocy.
Choć wcale to nie jest łatwe. A nawet jest to bardzo trudne.I ciągle sie tego ucze. I myślę, że bedę sie tego uczyla do końca moich dni.
Pomimo dzisiejszej samotności, cieszę się i dziękuje za każdy dzień mojego życia ,za wszystko co otrzymuje od Ciebie Boże. Wszystko ma swój sens. Nawet samotność.
Czasem więc dobrze pobyć także w tym stanie:) Życzę miłego obcowania ze sobą I oby mąż wrócił jak najszybciej
moją drogę oświetlają 3 gwiazdy
Karolinka ur. 22.12.2006 27tc,
Agatka ur.11.04.2011 39tc
jak dobrze,że są...moje dwa serduszka