Autor:

Tykrokylek

Data publikacji:

14.02.2011

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

Pierwszy pokaz publiczny Tygryska…

2011.02.01 Pierwszy pokaz publiczny Tygryska… I tak nieubłagalnie kończył się pierwszy semestr zajęć warsztatów w WCTD, nazywanych przez nas potocznie „baletami”. Byłam ciekawa, jakie to będzie przedstawienie, bo nie wyobrażałam sobie jak dwie dziewczyny, choć pełne werwy, zapanują nad rozbrykaną „białą szarańczą”. Podopiecznych mają sporo. W tym dniu odebrałam Tygryska sama z przedszkola, bo tato miał dojechać z fabryki dopiero na przedstawienie. Oczywiście Tygrys strzelił „świra”, dlaczego tatuś po niego nie przyszedł. Wysłał panią opiekunkę po wyjaśnienie „gdzie jest jego tatuś i dlaczego go tu nie ma???” W przedszkolu jest akcja plakatowa, że jak „przychodzą rodzice to od razu idziemy do domu”. Nie tylko my mamy problem z zabraniem dziecka z przedszkola. Może dzieci doskonale się tam bawią, bo nie raz słyszeliśmy, „mamo, jeszcze nie skończyłam” pracy czy zabawy. Tramwajem pojechałyśmy na miejsce warsztatów. Na dworze było zimno, więc zmarzły wszystkie produkty jedzeniowe, jakie wzięłam Tygryskowi. Ale dziecko po przedszkolu zawsze jest głodne, więc musiałam mu dać jedzenie, szkoda tylko, ze zimne… I to szybko dało znać o sobie. Tygryskowi, mimo pełnego brzuszka zrobiło się zimno, tak zimno, ze otulony w swetry trząsł się z zimna… Uuuu… Zaczęłam się martwić, że schrzaniłam sprawę, ale jak panie zeszły na dół po dzieci, to Madzia „wykluła” się z kokonu i pobiegła na zajęcia. Na dole w hollu zbierali się rodzice, dziadkowie i ciocie małych artystów. Nie było wśród nich dziadków Tygryska, ale to oni, jak powiedziała przed przedstawieniem pani dyrektor WCTD, to oni tracą z możliwości nauki od małych twórców ich niesamowitej wyobraźni i radości życia. Pani zapewniała, że w nowym semestrze zajęcia będą w teatrze, że remont ma się ku końcowi, że po przerwie semestralnej tam się będziemy spotykać dalej… Po tym wstępie zaczęły się pokazy „wyobraźni” małych artystów. I bez fałszywej skromności muszę przyznać, że przodował w tym Tygrysek!!! O matko, dziewczyna ma nie tylko wyobraźnię, ma też gadane i donośny głos! Nie raz publiczność śmiała się z poczynań i komentarzy Tygryska. Martwiłam się, żeby Tygrysek nie rozwalił swoimi popisami przedstawienia, ale nie. Był fantastyczny, nie był denerwujący i panie doskonale znając żywioł naszego dziecka sobie z nim radziły. Np. Dzieci leciały na latającym dywanie. Wiał wiatr i Tygryska zwiało z dywanu. Madzia zrobiła pięknego fikołka i była poza dywanem. Ale ona miała „magię” i wcale nie spadła na dół! Leciała obok lub nad dywanem… Albo… Cala drużyna zamieniła się w orkiestrę i grała na bębenkach, trójkątach, grzechotkach i kołatkach… Ledwo Tygrys usłyszał słowo „orkiestra” to już oznajmił głośno i stanowczo, że on będzie grał na trójkącie. Wszyscy się śmiali, ale panie nawet nie próbowały wcisnąć innego instrumentu Madzi… Tym razem miał być trójkąt! I był! Madzia jest bardzo aktywna i chętna do grania różnych ról. Jest tak aktywna, że trzeba jej tą aktywność wykorzystywać, bo inaczej od razu się gniewa, pogrąża w krainie rozpaczy i wyraźnie to demonstruje. I taka scena też była… To mnie trochę martwi, bo przegrana nigdy nie jest wkalkulowana w poczynania Tygrysa. Kara owszem. Jak Tygrys psoci to kalkuluje stanie w kącie, ale cel osiągnie. Ale jak celu nie osiągnie, to porażkę przeżywa bardzo głęboko. Muszę nad tym popracować, bo według mnie błahe niepowodzenia Tygrys przeżywa mocno i głęboko. Szkoda jego łez na takie drobnostki. Ale nic. Panie nie dopuściły do włączenia się syreny Tygrysa. A byłoby, co posłuchać… Występ maluchów skończył się ogromnymi brawami! Dzieci fantastycznie służyły królowi, tworzyły piękną orkiestrę, latały na dywanie, tańczyły w parach (oczywiście Tygrys z panią prowadzącą, mimo, że podchodził do niej jeden z nielicznych samców, ale Tygrysowi nie przypadł do gustu, choć mamie się mocno podobał…), budowały bałwanki, tańczyły z bałwankami, jeździły samochodzikami, jechały pociągiem (wiadomo - Tygrys był lokomotywą!) i skakały, radośnie się uśmiechały, choć nie wszystkie i … Słabo śpiewały. Dobrze, że panie nadrobiły śpiew za dzieci, bo byłaby lekka wtopa. Ale tu trzeba pochwalić Tygryska za dwie rzeczy. Idąc na górę, Madzia była ubrana w biały sweterek, który rzuciła na ziemię za ławką na scenie. Podczas przedstawienia wyjęłam go i podałam tacie, aby pilnował i abyśmy go nie zapomnieli. Po przedstawieniu Madzia pobiegła w miejsce, gdzie schowała sweterek i chciała go zabrać. Kochany Tygrys nie zapomniał! Mocno mnie to ucieszyło, że Madzia nie jest roztargniona i dba o swoje rzeczy. Brawo! Druga rzecz – tylko Tygrysek podszedł do korony, wziął ją i zaniósł tatusiowi i ubrał i zawołał: Patrzcie! Teraz mój tatuś jest królem!! To mój tatuś!! Po czym korona zawędrowała na moją głowę i Madzia oznajmiła: „To moja mama! Ona też jest królową”… Ale to było przyjemne przeżycie!!! Tygrys się nami chwalił przed wszystkimi! To moja mama i mój tato! Dumni patrzyliśmy na osłupione twarze zabranych. A oni obserwowali poczynania naszej królewny… A królewna pozowała w koronie do ostatnich zdjęć i była bardzo, bardzo szczęśliwa, bo ma mamę i tatę. Podobnie było na pokazowej lekcji w przedszkolu. Tylko Tygrys zażyczył sobie nagrody na zakończenie zajęć dla jego mamy i taty! Zawsze o nas pamięta. Zawsze się nami chwali. Nie wiem, z czego to wynika, ale tak jest i już. I jest to bardzo przyjemne! Bardzo przyjemne dla nas! Tak, więc Tygrys Picassem nie będzie, ale teatr, taniec, śpiew uwielbia! Może w tej dziedzinie będzie się specjalizował??? Na razie zapisałam go na drugi semestr z baletów. Może mu się nie znudzi??? Może kiedyś zobaczę go na scenie??? Może taka kariera jest mu zapisana w gwiazdach??? Nie wiem. Na razie Madzia doskonale się bawi! I my z nią też! Warto było tyle czekać, by móc się realizować w roli aktywnego rodzica! Nie siedzącego nad gazetą lub przed TV! Bawi nas chodzenie z Tygrysem na jej zajęcia! Cieszymy się, że możemy czerpać z wyobraźni Madzi. Uczestniczyć w jej czystej i żywiołowej radości życia. Cieszymy się, że mama biologiczna nie pozbyła się Tygrysa. Dzięki niej mamy fantastyczne przygody z naszym rozbrykanym Tygryskiem! Kochanym Tygrysem! https://picasaweb.google.com/KwiatkowyTygrysek/Balety?authkey=Gv1sRgCNqU4MCmqdKntgE#

Komentarze

  • avatar
    rybulenka

    14/02/2011 - 16:02

    pięknie!!! powodzenia tygrysku w życiu scenicznym
    długie staranka
    2008-2009 wizyty w Novum
    PCOS
    nasienie m ok
    listopad 2009 II kreski :)lipec 2010 Bartuś
    kolejne starania od listopada 2011
    marzec 2012 II krechy:)
    7.11.2012 Adaś
  • netka

    14/02/2011 - 20:02

    Widać,że zabawa i występy super były!! Madzia juz na zdjęciach widać że gra tam pierwsze skrzypce ;-) (My w tym roku nie załapalismy się na występ zimowy Zosi na balecie,bo artystka się zaziębiła...)
    Dwoje Rozrabiaków :-)
  • avatar
    Agatka

    15/02/2011 - 09:02

    Scena to żywioł Madzi, ona sama to żywioł! Szczęście z niej tryska!! A przegraną bym jeszcze się nie martwiła, dzieci długo tak mają, trudno im oswoić się z przegraną. Trzeba się bawić z nią w rożne gry planszowe i czasem nie dać wygrać, ale bardzo czasem, zresztą sami wyczujecie. Dunia ma z tym nadal problemy, szczególnie gdy gra ze starszym bratem i ten czasem ma ochotę wygrać...

    http://www.suwaczki.com/tickers/zpdoxqpk5iifc0l8.png
    http://agatkaboj.blogspot.com/
  • nela81

    16/02/2011 - 19:02

    jak piszesz bo z Twoich wpisów bucha radością, szczęściem które powoduje u mnie ukojenie, spokój. Mam nadzieję że Tygryskowi nie znudzą się występy i kiedyś będę mogła zobaczyć ją na wielkiej scenie a póki co niech się tym bawi. Zdjęcia super, a Wasza córcia jest już śliczną, dużą dziewcyznką. Pozdrawiam
  • maniura

    17/02/2011 - 10:02

    No nie dziwie sie wcale, ze mama i tata tacy dumni z Tygryska. Madzia naprawde da sobie rade w zyciu :) Wiem jak to jest kiedy nie tylko my rodzicie jestesmy dumni z naszej pociechy ale i na odwrot kiedy nasze dziecko jest dumne, ze ma takich rodzicow. Oby tak dalej!!!!!