Ostatnio na pamiętnikach dużo piszemy o tym jak pomimo tego,że mamy już swoej dzieciaczki, Małe Cudy, które trafiły do nas w rózny sposób, ale każdy z Nich był wyczekany. Pomimo to nadal czujemy się \\"związane\\" z naszą niepłodnością. Ja zaglądam na bociana nałogowo, czekam za nowymi Bocianiątkami, cieszę się jak któraś z nas zobaczy dwie kreski,albo zadzwni TEN wyczekany telefon. I pomimo tego,że mam już Zosię, że teoretycznie jestem \\"po drugiej stronie\\", to nie umiem całkiem na nią przejść. Wiem,że pewnie będę jeszcze czekać , czytam o tych u których po latach starań o pierwszego maluszka- drugi pojawia się całkiem niespodziewanie,albo bez większych problemów i zastanawiam się jak będzie w naszym przypadku. Nie umiem myślec już o ciązy jak o czymś co się po prostu zdarza, co można mieć jak się tylko o tym zamarzy. Jestem przygotowana (albo tak mi się wydaje) na to,że jak zdecydujemy się na drugie dziecko to może nie być łatwo, że znowu znajdziemy się na starcie, tylko bogatsi w doświadczenia i już z jednym małym Cudem, który raz się zdarzył, więc dlaczego nie ma się zdarzyć po raz drugi
. Na razie wydaje mi się,że mój organizm się wyregulował hormonalnie, @ zjawia sie regularnie, owu widać gołym okiem bez mierzenia temperatury, leków itp. Muszę wybrać się tylo do gina na rutynową kontrolę, bo dawno nie byłam (po latach biegania po ginach kilka razy w miesiącu zrobiłam sobie zasłużoną przerwę jak to stwierdziła moja koleżanka ), zbadać TSH i wybrać się na kontrolę u endokrynologa.
I jak pisała Porcelanka nasze Bocianiątka sa rozpieszczane i czasem moze nawet trochę za bardzo,ale co tam, dzieci są po to żeby je rozpieszczać
Zosia ostatnio jest tak \\"aktywna\\", że czasem już popołudniu \\"padam\\" i marzę o chwili ciszy w wysprzątanym pokoju z herbatką i książką czy gazetką w fotelu. A zamiast tego biegam za Zośką, zbieram porozrzucane zabawki i inne niezbędne rzeczy, o które niewprawiony Mały Chodziarz może się potknąć, czytam po raz dziesiąty książeczkę o Maksiu i Dino i tłumaczę dlaczego nie można wrzucać wszystkiego do klatki królika czy do muszli WC (co jak na razie nie przynosi efektu). Ale wystrczy, że mój mały Brykacz stanie w drzwiach kuchni i powie z uśmiechem \\"dzień-dzień\\" (co w \\"zosiowym\\" oznacza \\"dzień dobry\\") albo przyjdzie do mnie powie \\"tulim\\" i przytuli się to przestaje brakować i tej gazetki i herbatki pitej w spokoju i czystego ale w pewien sposób pustego mieszkania....
. Na razie wydaje mi się,że mój organizm się wyregulował hormonalnie, @ zjawia sie regularnie, owu widać gołym okiem bez mierzenia temperatury, leków itp. Muszę wybrać się tylo do gina na rutynową kontrolę, bo dawno nie byłam (po latach biegania po ginach kilka razy w miesiącu zrobiłam sobie zasłużoną przerwę jak to stwierdziła moja koleżanka ), zbadać TSH i wybrać się na kontrolę u endokrynologa.
I jak pisała Porcelanka nasze Bocianiątka sa rozpieszczane i czasem moze nawet trochę za bardzo,ale co tam, dzieci są po to żeby je rozpieszczać
Zosia ostatnio jest tak \\"aktywna\\", że czasem już popołudniu \\"padam\\" i marzę o chwili ciszy w wysprzątanym pokoju z herbatką i książką czy gazetką w fotelu. A zamiast tego biegam za Zośką, zbieram porozrzucane zabawki i inne niezbędne rzeczy, o które niewprawiony Mały Chodziarz może się potknąć, czytam po raz dziesiąty książeczkę o Maksiu i Dino i tłumaczę dlaczego nie można wrzucać wszystkiego do klatki królika czy do muszli WC (co jak na razie nie przynosi efektu). Ale wystrczy, że mój mały Brykacz stanie w drzwiach kuchni i powie z uśmiechem \\"dzień-dzień\\" (co w \\"zosiowym\\" oznacza \\"dzień dobry\\") albo przyjdzie do mnie powie \\"tulim\\" i przytuli się to przestaje brakować i tej gazetki i herbatki pitej w spokoju i czystego ale w pewien sposób pustego mieszkania....
a co do rozpieszczania - tylko w dziecinstwie jest na to okazja, zycie juz ich rozpieszczac nie bedzie, niech korzystaja:)
pozdrawiam:)