Chodzę z kąta w kąt...
Płacze, kładę się na kanapę i mocno przyciskam poduszkę do twarzy.
Chce krzyczeć, walić pięściami i pozbyć się tego okropnego bólu. Łzy spływają po poliku...jestem sama z tym swoim bólem.
Wczorajszy dzień pamiętam jak przez mgłę...
Stoję w pracy przed biurkiem, gawędzę z koleżankami a tu nagle w mojej głowie jakiś straszny ucisk, jakieś ciemne plamy przed oczyma...budzę sie na podłodze. Kolega odwozi mnie do mamy, bo mąż w pracy. Czekam na niego do 19.00. Dostaje w miedzy czasie sms-a od koleżanki, że od dzisiaj jest panią magister. Przychodzi mój brat i ma do mnie pretensje o jakieś płyty, które bez jego wiedzy wyrzuciłam jak jeszcze mieszkałam u mamy. Wychodzę ...wściekła...Jedziemy do domu. Jestem zła, smutna, poddenerwowana. Krzyczę na męża, że go nie interesuje co sie ze mną dzieje.
Nie pamiętam czy Krzyś coś powiedział i jakie były wtedy jego oczy...
Wchodzimy do domu...ogarnia mnie jakiś niepohamowany strach-płaczę...Jest mi źle bardzo źle...
Myślę o tym co powiedzą w pracy o moim omdleniu i jaka to kompromitacja. W mojej głowie ten durny sms i poczucie, ze jestem nikim i nic w życiu nie osiągnęłam. Płaczę...jest mi źle...myślę o dziecku i o tym, ze życie dla mnie nic nie ma, wiec po co tak dalej żyć...
Sen pozwolił mi choć na chwile zagłuszyć strach i pozbyć sie tego bólu...
Dzisiaj jest lepiej...ale sama nie potrafię sobie z tym poradzić. Nie wiem co zrobić by poczuć się lepiej.
Jestem na skraju...
Boje się tego stanu i moich własnych reakcji.
Nie radzę sobie z codziennymi zwykłymi problemami. Nie radzę sobie z codziennością. Jestem na skraju...
Piszę to wszystko by ulżyć swojej duszy...
A tak niedawno byłam taka szczęśliwa!!!
Dziś proszę Cię, pójdź.
To nic nie kosztuje, a naprawdę może Ci pomóc. Twój stan, na pewno nie sprzyja zajściu w ciążę...
Przytulam Cię do serca... odwagi!
http://www.suwaczki.com/tickers/zpdoxqpk5iifc0l8.png
http://agatkaboj.blogspot.com/