Niedziela- Bartuś płakał od rana. Uspokoił się dopiero około 13-ej. Wtedy zasnął na 3 godzinki. Spał jednak leżąc na moim brzuchu - swoim brzuszkiem. Około 18-ej dopiero wyszliśmy na spacerek.
Po kąpieli dzieciaków M włączył film na canale+ "Marley i ja". Zwykły, obyczajowy. Ale bardzo do mnie przemawiający.
Najpierw małżonkowie kupują psa. Po jakimś czasie decydują się na dziecko. Pierwsza ciąża poronienie. Później jednak rodzi im się dziecko i kolejna dwójka.
W domu panuje chaos. Niegrzeczny, ale kochany labrador oraz trójeczka berbeci, każde z innym problemem. A to kolki, a to bałagan a to głodne, itp.
Poczułam się jakby to było u mnie w domu. Co jednak... koniec filmu do mnie przemówił. W końcu dzieciaki dorastają na tyle, że wszystko się odwraca i jest super. Jednak na końcu pies zdycha. I mimo, iż na początku przysparzał im kłopotów- wielu kłopotów to cała rodzinka płacze. Dzieci narysowały dla psa obrazki, ale nie o tym chciałam napisac.
Poczułam nadzieję, że niedługo chaos w moim domu zniknie. Natomiast na dzisiaj ważne jest to, aby moje dzieci były szczęśliwe i wyrosły na mądrych i dobrych ludzi a nie to czym ja się przejmuję: bałagan, płacz Małego, niewyspanie. To minie- wiem o tym i będzie dużo lepiej.
Najważniejsze są dzieciaki - przecież tak bardzo ich chciałam i kocha ponad wszystko.
Czasami wystarczy obejrzec film i terapia gotowa. A byłam już chwilami taka zdołowana.
Mój synuś jednak jest coraz fajniejszy. "Zagaduje", uśmiecha się, rusza rączkami i nózkami jak włączymy mu karuzelkę. Jak go nic nie boli to jest całkiem innym dzieckiem.
Dziękuję Bogu i losowi, że pozwolił mi zostac mamą...
Komentarze
- netka
04/08/2010 - 21:08
Mi po ok. 5-6 miesiącach udało się jakoś zapanować nad wszystkim...może też troche odpuściłam i nie drażni mnie az tak sterta prania do prasowania czy zachlapana podloga w łazience...ale każda zmiana (np. wakacje Zosi) wymaga przystosowywania się na nowo- chciaż z czasem coraz płynniej nam to przychodzi...Dwoje Rozrabiaków :-)