No i zaczęło się. Szkoła, korepetycje, kursy. Cieszę się, bo w tym zabieganiu będzie mniej czasu na rozmyślania.
W środę byłam u reumatologa w związku ze wzrostem p/ciał. No i zdecydowałam się na kolejny lek immunopresyjny w połaczeniu z encortonem. Kuracja ma potrawać miesiąc. Już nie liczę tak naiwnie na całkowite pozbycie się p/ciał, ale chciałabym żeby chociaz trochę spadły. Czy chce tak wiele?
Zastanawiam się dziś czy ja jeszcze licze na cokolowiek. Może bardziej gonię za jakąś ułudą. Te ciągłe badania, leki, sprawdzanie czy spadło czy urosło, czy jest pęcherzyk, czy pekł pęcherzyk, czy nasienie jest dobre, wbrew pozorom powoduja, że ten główny cel-dziecko, jest taki odległy. Źle mi z tą świadomością...