Dzisiaj znowu dopadł mnie ten okropny dół... Boże jak ja nienawidzę tego uczucia. Znowu się strasznie boję... boję się myśleć, że może się nie udać, boję się myśleć że może się udać, boję się ... myśleć, bo jak zaczynam myśleć to widzę siebie z wypukłym brzuszkiem albo z malym dzieckiem na rękach... widzę jak rozmawiam z dorastającym dzieckiem o ważnych sprawach... widzę jak się z nim bawię... jak zjeżdzam na sankach z górki w parku... jak je tulę do piersi i mówię KOCHAM CIĘ PROMYCZKU... ale to tylko myśli? a może sen na jawie? Czasem jest taki realny... Tak bardzo jest mi źle... już nie modlę się do Boga żebym mogła mieć dziecko... teraz modlę się żeby przestało mi zależeć, żebym stała sie obojętna, żeby to już tak nie bolało...
Już niedługo luty... jadę po moje dwie iskierki i znowu będzie to okropne czekanie i te myśli... zostaną ze mną czy nie... już sie boję... boję się jak cholera... boję się że znowu będę cierpieć..
Boże spraw żeby mi przestało zależeć... żebym stała się obojętna... to boli...
Już niedługo luty... jadę po moje dwie iskierki i znowu będzie to okropne czekanie i te myśli... zostaną ze mną czy nie... już sie boję... boję się jak cholera... boję się że znowu będę cierpieć..
Boże spraw żeby mi przestało zależeć... żebym stała się obojętna... to boli...
2006 Aniołek :cry: