Autor:

Mrrr

Data publikacji:

28.10.2005

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

....

Wreszcie skonczyl sie ten tydzien, tydzien ciezki jak kloc betonu. Poszlam do pracy i choc tak bardzo balam sie konfrontacji z codziennoscia to byla ona najlepszym rozwiazaniem. Placze wciaz, choc coraz mniej lez plynie z moich oczu. Jest mi smutno. Pomimo smutku, gdzies tam na dnie mojej duszy jest taka nikla, malenka, kilkukomorkowa nadzieja, ze nasz zarodek poprostu zbuntowal sie i dopiero po tych weryfikacjach sobie zaczal sie rozwijac. Jutro rano zrobie ostatni (jak narazie) test siusiany. W pracy atmosfera ciezka, choc roboty jest ogrom to pogloski o koncu naszej kariery w firmie okreslono juz na wrzesien przyszlego roku. Ponoc jest jakas lista osob, ktore zostana ale nie ma mnie na niej. Tak bardzo mnie martwi jak poradzimy sobie finansowo z kolejnym podejsciem, splacamy kredyt za pierwsze nieudane a pracy tylko na 11 miesiecy....Lipa troche. Ale jakos to bedzie, najwazniejsze ze jestesmy razem i choc Misiek zly jest na mnie za te lzy i rozpamietywanie, to mam nadzieje ze znajdzie jeszcze duuuuzo cierpliwosci. Boze, a moze jutro zaswieci w moim zyciu slonce? Moze poczuje radosne zaskoczenie, ktore rozpali ta wygasla kobiete, ktora sie stalam? Kiedys bylam taka wesola, beztroska, jestem teraz szara....Moj cel jest jeden- to malenstwo moje kochane. ...dobrze ze ten tydzien w pracy sie skonczyl, to byl ciezki czas.