Walentynkowy poranek nie był zbyt udany... Planowałam ten dzień od tygodnia. Chciałam, aby był wyjatkowy. Pyszny obiad, wieczorem wyjście do przytulnego lokalu. Niestety okazało się, ze nie wszystko mozna zaplanować. We wtorek rano otrzymaliśmy telefon, że bliska osoba w rodzinie leży w szpitalu w stanie ciężkim. Jak Misiek mi to powiedział nogi się pode mna ugięły. Cały czas czekalismy na kolejne wieści i wczoraj usłyszeliśmy dobrą wiadomość -będzie dobrze :) Oboje odetchnelismy z ulgą.
Wczoraj przyjechała do mnie na kilka dni moja mała bratanica. To również nie było planowane, ale akurat z tego bardzo sie cieszę :)) Wróciłysmy ze spaceru, wypiłysmy ciepłą herbatkę, żeby się rozgrzać a teraz siedzi obok mnie i ogląda bajki w tv. Zaraz pewnie przybiegnie do mnie do kuchni, kiedy zaczne robic obiad, bo przeciez będzie musiała mi pomóc :)) Jest słodka. A ja patrzę na nią i mysle sobie, że mogłaby tu zostać na zawsze. Tylko nie wiem, co na to mój brat :)) hi hi A tak na poważnie, to wiele bym dała, zeby miec w domu takiego szkraba. Aż łezka się kręci w oku. Na szczęscie przy tej małej rozrabiającej istotce nie ma czasu na rozczulanie się nad sobą.
Fenix,przyzwyczajaj sie bo na pewno niedlugo bedziesz juz miala takiego szkraba :) pozdrawiam cieplo