zrozumieć.....

chyba przyszła pora na dół.... Nie wiem dlaczego ani skąd sie to bierze. Jest mi smutno, czuję sie przygnębiona, jakieś nieszczęście ze mnie wyłazi. Nie mam siły dalej chcieć, nie mam też odwagi, żeby zrezygnować i dać sobie z tym wszystkim spokój. Boję się wierzyć, że kiedyś mi sie uda, boję się też nie wierzyć, że cud się zdarzy. Nie chcę stracić nadziei, ale to jest takie trudne, takie bolesne i tak niezrozumiałe. Dlaczego nie moge mieć dziecka? dlaczego skoro nie moge go mieć, nie pozbawiono mnie tego pragnienia, instynktu? dlaczego skoro nie mogę tak bardzo tęsknię i dlaczego do diabła to tak bardzo mocno boli???