Autor:

Tykrokylek

Data publikacji:

15.06.2009

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

Zjazd Rodzin Adopcyjnych

Po raz trzeci byliśmy na takim spotkaniu. Każde jest inne, ale każde udane.
Dzieci… Te szybko rosną. Kiedyś wydawało mi się, że dzieci adopcyjne są w jakiś tajemniczy sposób ładniejsze id innych. Ale po tym spotkaniu, wiem, że to nie jest prawda. Wyglądają dokładnie tak samo jak reszta populacji. Sporo było na zjeździe dzieci takich „szarych”, bez wyrazu. Kiedyś patrzyłam na to inaczej, dzisiaj tak to odbieram. Sporo jest dzieci, po których widać zaniedbaną ciążę, lekkie prowadzenie się mamy… Szkoda, bo rodzice adopcyjni wkładają w swoje pociechy sporo serca, a mimo wszystko choroba sieroca wychodzi, nadmierna agresja też…
W kościele jeden z chłopców skierował taką agresję na tatę adopcyjnego, a gdy ten stał spokojnie i czekał to skierował ja na siebie, że aż się przeraziłam. Wydawało mi się, że Tygrysek czasami za daleko się posuwa, ale ta scena uświadomiła mi, że nie jest z nim aż tak źle!
Mocno kibicuję za Julcią, za rodziną, która ja adoptowała! Julcia ma wodogłowie, adoptowała ją rodzina mająca własne dzieci i co więcej mama Julci po przyjęciu jej niebawem urodziła kolejne dziecko, dziewczynkę! Julcię znamy już kilka lat, wspaniale się rozwija, zastawka dobrze funkcjonuje. Dziewczynka dobrze rośnie! A dla mnie to wspaniała rodzina!
Dziewczynki z rodziny zastępczej jak zwykle bawiły się z Tygryskiem. Karmiły ją w pokoju ciastem, jedna, chyba najbardziej skrzywdzona przez mamę biologiczną mocno lgnie do Madzi. Zawsze ją przytula i ściska.
Poznałam kolejne dziecko w mojej grupie. Asia przyjechała z synkiem. Chłopak wspaniały! Cieszyłam się z kolejnej szczęśliwej rodziny!
Ania i Marysia – dwie piękne bliźniaczki. Ubrane elegancko, miały nawet bluzeczki z królewnami, tam wewnątrz były umieszczone diody i błyskały. Patent super.
Weronika, prawie równolatka Tygryska. Tygrysek wzrostem ja dogonił, może nawet jest ciut wyższy??? Chciałyśmy z jej mamą, aby nasze dziewczynki się bawiły, ale nie bardzo się to udało! Raczej między równolatkami była walka!
Natalka i Ola… Natalka to chucherko! Aż miło takie lekkie dziecko podnieść! (Po dźwiganiu Tygrysa!) Ola młodsza, ale chyba prawie taka sama jak jej starsza o rok siostra. Wspaniałe dziewczyny. Z ich mamą jestem na „bieżąco”, tylko na zjeździe nie miałyśmy czasu pogadać! Dobrze, że GG jest!
Hubik – pierwsze dziecko w naszej grupie. Rośnie, ale jest szczuplutki.
I cała rzesza innych dzieciaków, z którymi urzędował mój Tygrysek. Z jednymi się bawił, z innymi walczył o zabawki.
Wykład – Wychowanie przez hojność. Super refleksja nad tym, co i jak dajemy naszym dzieciom. Okazało się, że z mężem jesteśmy hojni wobec Tygrysa. Dajemy mu swój czas, (uwielbiam jak tato i Tygrysek gotują zupę bananową dla laleczek!), obdarzamy go innymi dobrami, no może w nadmiarze! Pudła nieużywanych zabawek i stosy sukienek, w których Tygrysek był tylko raz ubrany! To trochę nie tędy droga! Ale i z drugiej strony, my tego nie mieliśmy, chcemy by nasze dzieci miały wszystko. Wiem, że niepotrzebnie w moim domu zalega taka sterta chińszczyzny, jakoś to ograniczymy. Okazało się, że z mężem nie jesteśmy hojni wobec siebie, a to błąd. Szybko się wypalimy! Kosmetyczka, fryzjer, SPA… To wszystko jest dla ludzi i powinniśmy z tego korzystać, dla dobra naszych dzieci. Ciekawe podejście i myślę, że słuszne!
Na koniec ćwiczenie – w czym nie potrafimy być hojni a w jakich dziedzinach hojność przychodzi nam łatwo! Szczere spojrzenie w siebie daje też pole do manewru, by relacje z dzieckiem zmieniać, by je poprawiać.
Nasz ks. Paszkowski. Chyba trochę postarzał się. Wciąż jego ognisko miłości do nas płonie, ale ciało odmawia mu już powoli posłuszeństwa. Widać w jego oczach zmęczenie! Z każdym porozmawia, każdego uściśnie… Ale nie ma tego potencjału ciała, jaki bił od niego w momencie poznania Go. Wypala się, na szczęście dla nas powoli. Oby towarzyszył nam na kolejnych zjazdach, jego uwagi są dla nas cenne, jego wiedza i doświadczenie bezcenne! Często w modlitwie poruszał problem rodzin borykających się z kłopotami. Wielu rodzinom musi pomagać. Jest to szczególnie bliskie jogo sercu.
Wróżki – tak ostatnio określił Tygrysek panie z OA. Fajne określenie. Wróżki się nic nie zmieniają! Dla nich czas zatrzymał się w miejscu! Nawet pani Grażyna, zmęczona na ostatnim zjeździe wyglądała kwitnąco.
Okolica- Borowice… Spokojna cicha wioska?? Nie, wioska to za dużo! Letnisko! Na pobyt z dziećmi – super. Świeże powietrze, lasy, góry. Atrakcja – Kaplica Św. Jana z Dukli. Ponoć to trzeci, zapomniany patron Polski. Mieliśmy okazję wysłuchania krótkiej jego biografii i poznania ludzi żyjących pasją. Lubię takich ludzi, bije od nich niesamowita energia i radość z tego, co robią. Może kiedyś do nich wybierzemy się na wypoczynek??? Okolica piękna, ludzie sympatyczni, naładowani pozytywną energią!
Orkiestra – mieliśmy okazję zobaczyć występy orkiestry dętej. W Borowicach miała być jakaś impreza, ale została odwołana a ci przyjechali i dawali przed nami popisy. Fajnie. Mieliśmy dodatkowa atrakcję!
Tygrysek… Ach, ten to się wyszalał! Biegał od dziewczynki do dziewczynki! Wybujał się na wszystkiego rodzaju huśtawkach! Wytarzał się z psem i pokarmił koniki. Upadł w błoto, wywalczył piłkę, znalazł „skarby”, a jak znalazł odpowiednie „ofiary” to im przewodził – pokazywał palcem i tłumaczył - „tam idziemy” – i w wybranym przez siebie kierunku ciągnął resztę towarzystwa! Po nabożeństwie wołał radośnie – Teraz idziemy na kawkę! Wy też chodźcie! Ja idę na różową kawkę! (Różowa – bo herbatka owocowa!)
Ledwo dojechaliśmy tam na miejsce, auto się zatrzymało a Tygrys oznajmił:
- Mamo! Tylko nie do kościoła!
Ledwo dojechaliśmy do domu:
- Mamo! Tylko nie do domu! Ja nie chcę do domu…
Było nam trochę smutno, bo Tygrys kleił się do wszystkich, uciekał przed nami! Normalnie czuliśmy się jak wstrętni rodzice, których dziecko nie akceptuje! Kiedyś przyjaciółka pocieszała mnie, że tak właśnie zachowują się dzieci kochane przez rodziców. „ono ma poczucie bezpieczeństwa, wie, że w pobliżu jesteście! W każdej chwili może na was liczyć! Nie boi się! Idzie do innych z ufnością!...”
No może tak jest, ale jak to wygląda??? Tygrys wpychał się na kolana innym mamom i tatom, a ci z uśmiechem na ustach pytali się” Czyja ty jesteś?” Wszystkich - odpowiadałam zrezygnowana!
„Wszystkich, tylko, dlaczego nie MOJA??!!”

Komentarze

  • avatar
    Agatka

    15/06/2009 - 15:06

    TWOJA TWOJA! WASZA!!
    Wiem, że słowa Twojej przyjaciółki są małą pociechą. My tak mamy z Lolkiem... On jest wszystkich, do wszystkich by jechał... boli taka \"sorzedajność\" dzieci, nawet jeśli słyszy się takie piękne słowa pocieszenia. Ja mam jeszcze dodatkowe pocieszenie - byłam taka sama a nie jestem dzieckiem adopcyjnym.

    http://www.suwaczki.com/tickers/zpdoxqpk5iifc0l8.png
    http://agatkaboj.blogspot.com/
  • netka

    16/06/2009 - 21:06

    Twoja, Twoja
    Zosia tak miała do pewnego czasu- teraz stała się bardziej ostrożna, bardziej tatusiowata i mamusiowata (jednak wciąż z akcentem na \"tatusiowata\" )
    Buziaki dla Tygryska!!!
    Dwoje Rozrabiaków :-)
  • chluma

    02/07/2009 - 23:07

    CYTAT:\\\"Było nam trochę smutno, bo Tygrys kleił się do wszystkich, uciekał przed nami! Normalnie czuliśmy się jak wstrętni rodzice, których dziecko nie akceptuje!\\\"

    I tu też typowy! przykład zaburzeń więzi.