Niedziela...jestem w pracy. To kolejny weekend spędzony w pracy.
Już zapomniałam jak to jest budzić się bez tego niechcianego dźwieku budzika. Niemożliwe!!!Ja ranny ptaszek tęsknię za pożądnym spaniem!
Jestem zmęczona, ale nie jest to bynajmniej mój wybór...żadne nadgodziny po prostu normalny system na moim stanowisku. Lubię to co robię o czym caly czas mówię, ale zmianowy system pracy i brak Świąt to zdecydowany minus.
Tęsknię za niedzielnym leniuchowaniem i śniadaniem bez pośpiechu. Nie pamietętam kiedy byłam w kościele...po pracy jestem zbyt zmęczona.
Chcialabym zwolnić, pomyśleć, odpocząć.
Ostatnie Święta 1 listopada spędziłam w pracy przed komputerem i telefonem w ręku...taka pół zaduma.
Wiligia zbliża sie dużymi krokami...właśnie...dla mnie to ślęczenie do 22.00 w czterech ścianach mojej firmy.
Zaczynam się zastanawiać gdzie jest granica...włączyła mi się złość na moją pracę.
W tym wyścigu szczurów tracę radość z świętowania i żałuję, że nie mogę uczestniczyć w rodzinnym celebrowaniu Świąt. To będą trudne i smutne Święta...nawet nie mogę sobie wyobrazić mojej samotnej Wigili...Kolacyjkę wigilijną zjem po 22.00 ale to nie to samo...
Ale mnie wzięło na....przecież to jeszcze trochę czasu...
Nie mam wyboru...muszę sie przyzwyczaić...po dwóch latach pracy w tej firmie mogę powiedzieć jedno: trudno się do tego przyzwyczaić i z tym pogodzić, ale radość jaką przynosi mi to co robie po części wynagradza mi te niedogodności...
Już zapomniałam jak to jest budzić się bez tego niechcianego dźwieku budzika. Niemożliwe!!!Ja ranny ptaszek tęsknię za pożądnym spaniem!
Jestem zmęczona, ale nie jest to bynajmniej mój wybór...żadne nadgodziny po prostu normalny system na moim stanowisku. Lubię to co robię o czym caly czas mówię, ale zmianowy system pracy i brak Świąt to zdecydowany minus.
Tęsknię za niedzielnym leniuchowaniem i śniadaniem bez pośpiechu. Nie pamietętam kiedy byłam w kościele...po pracy jestem zbyt zmęczona.
Chcialabym zwolnić, pomyśleć, odpocząć.
Ostatnie Święta 1 listopada spędziłam w pracy przed komputerem i telefonem w ręku...taka pół zaduma.
Wiligia zbliża sie dużymi krokami...właśnie...dla mnie to ślęczenie do 22.00 w czterech ścianach mojej firmy.
Zaczynam się zastanawiać gdzie jest granica...włączyła mi się złość na moją pracę.
W tym wyścigu szczurów tracę radość z świętowania i żałuję, że nie mogę uczestniczyć w rodzinnym celebrowaniu Świąt. To będą trudne i smutne Święta...nawet nie mogę sobie wyobrazić mojej samotnej Wigili...Kolacyjkę wigilijną zjem po 22.00 ale to nie to samo...
Ale mnie wzięło na....przecież to jeszcze trochę czasu...
Nie mam wyboru...muszę sie przyzwyczaić...po dwóch latach pracy w tej firmie mogę powiedzieć jedno: trudno się do tego przyzwyczaić i z tym pogodzić, ale radość jaką przynosi mi to co robie po części wynagradza mi te niedogodności...
Każdy inaczej przystosowuje sie do warunkow jakie daje mu pracodawca. Ja wiem, że napewno nie pracowałabym nigdy tak jak Ty. Psychicznie i fizycznie nie dałabym rady. Może rzeczywiście warto się głębiej zastanowić gdzie jest granica?
Bo przecież sama sie na to godzisz.
Pozdrawiam.
luty 2006 Aniołek
luty2008 Aniołek
grudzień 2008 Aniołek
Prof.Malinowski
sierpień 2009 zielone światło
lipiec 2010 Aniołek
29.05.2011 Nasz Cud: HANIA