Autor:

sina

Data publikacji:

06.06.2012

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

Wesele

Sobota. Drugi czerwca 2012 roku. Wesele mojego kuzyna. Każdy z nas wie, że jak się bawić to się bawić. Do białego rana. Hmmm..... Tylko jak się bawić z Dziedzicem? W sensie jak się bawić z Dziedzicem na weselu do białego rana? W wyniku narady rodzinnej, w której Dziedzic z racji wieku nie uczestniczył, zapadła decyzja (jednogłośna z resztą), że Dziedzic wyjeżdża na weekend na wieś. Do babci i dziadka i dwóch psów. W czwartek na wieczór pojechaliśmy wszyscy razem. Jako, że jestem zdania, że dzieci powinny być informowane o przebiegu wydarzeń, to zawiadomiłam mego syna, że oto on, duży chłop zostanie tu na parę dni. -Cieszysz się - zapytałam? -Taaaak! - padła odpowiedź. Więcej tej informacji nie powtarzałam. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak mój dwuipółletni syn (prawie) zorientował się w sytuacji. W piątek skoro świt, żeby nie powiedzieć jeszcze w nocy, wstaliśmy z mężem i odjechaliśmy do pracy. Jeszcze przed wyjazdem rzut oka na śpiącego Dziedzica, lekkie kołatanie serca i w drogę. Jak dezerterzy. Jak kapitan uciekający z tonącego statku! Moje serce, moje całe ja zostało samo, na wsi. To znaczy zostało z babcią ale czy to znaczy to samo? Piątek wieczór otworzyłam butelkę wina. Czerwonego. Wytrawnego. Przed spożyciem całej zawartości powstrzymał mnie fakt, że rano w sobotę miałam się stawić w pracy. Czerwone wino i telefony do babci. Nie za dużo żeby nie denerwować. Choć chęci były na większą ilość połączeń. A Dziedzic no cóż. Wspaniale. Nawet dzwonił poinformować mnie (używając atrapy telefonu), że na niebie zawitała tęcza. I tyle. No ale do poniedziałku daleko. Bardzo daleko. W sobotę przed południem atmosfera zabawy mieszała mi się z giga wyrzutami sumienia. Czy tak postępuje matka? No ale czy matka w końcu raz na ruski rok nie może spożyć choć odrobinę ognistej wody? Tak po prostu? Bez myślenia o wszystkim. No i Dziedzic przecież już jest na prawdę duży. Marne wytłumaczenie lepsze niż żadne..... Zajęłam się przygotowaniami mojej osoby na wesele. Na imprezę. Robiłam wszystko w kierunku uczynienia siebie na bóstwo. Wyszło całkiem nie źle :). Oczywiście telefon cały czas był przy mnie. Tak na wszelki wypadek. W sobotę wieczorem zadzwoniłam tylko po ty by usłyszeć, że Dziedzic ma się bardzo dobrze. Szaleje z psami na działce. Uśmiech nie schodzi z buzi. No więc droga matko Polko - zielone światło - ognista woda niech się leje. Jak wesele to wesele! Jak się bawić to się bawić!!! W niedzielę rano, tudzież wczesnym popołudniem otworzyłam oczy. Kiedy ja spałam tak długo? Zaraz, zaraz gdzie mój telefon? "wszystko w porządku" - usłyszałam. Odpoczywajcie. Odpoczywałam. Całą niedzielę wprost gniłam w łóżku. Skandal! Jakie to cudowne uczucie! Leżeć, oglądać film, przysypiać, spożywać obiad - cały czas w pozycji leżącej lub półleżącej. To wstyd ale bosko było! W poniedziałek rano, łamiąc wiele przepisów drogowych pędziłam do swego dziecka. Koniec tego dobrego!!!!! Ile można? Na mój widok dostał ataku radości. Ja łzawienia. A psy ataku szczekania :) W codziennym zabieganiu nie spostrzegłam, że jestem uzależniona od Dziedzica. Że ja to on, jego czasoprzestrzeń to moja czasoprzestrzeń. Jego grafik, to mój grafik. Całe moje życie to on. Jak ciężko tak po prostu zostawić dziecko pod opieką bliskich osób. Jak ciężko w imię własnej wygody wywieźć dziecko do babci. Z jednej strony człowiek marzy o takich chwilach. Gdy te chwile się zdarzają, to człowiek jest przerażony. Dlaczego? Przecież Dziedzic świetnie się bawił, nawet o nas nie pytał. Dlaczego ja nie mogłam przestać o nim myśleć? Co więcej moje drogie - czy ten "defekt" mózgu kiedyś przechodzi? Czy to już się ma na stałe?

Komentarze

  • avatar
    Miniula

    06/06/2012 - 13:06

    Ja mam nadzieję, że to mija. I mam nadzieję, że pomimo nie uzależniania się w taki sposób od dziecka nie zasłużę sobie na miano złej matki :( A Ty sobie zasłużyłaś na takie "wychodne" :) Pozdrawiam.

    Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
    Miniek już Miniulowy :love:
    Nela8

  • ASKAB_1979

    06/06/2012 - 14:06

    A ja zazdroszczę takiej możliwości. Ja ze względów różnych nie mam komu syncia podrzucić ;), więc i takie weekendy odpadają. Wyrzutów sumienia pewnie bym nie miała, ale tęskniłabym strasznie za synciem na pewno!!! Mam nadzieję, że naodpoczywałaś się na zapas. ;)
  • avatar
    Aga78

    06/06/2012 - 14:06

    Dokładnie jest tak jak piszesz. Czasami chciałoby się zaszyć na bezludnej wyspie. Jednak kiedy moje dzieciaki jadą do dziadków to ciągle łapię się na tym, że brakuje mi ich obecności.
    Endometrioza, niedoczynnośc tarczycy. Staranka od IV 2004. II kreski na teście w I 2006. 29.08.2006- Zuzia waga 3 800 g. Ponowne staranka od VIII 2009. II kreski już w X 2009. 15.06.2010 - Bartuś waga 4 280 g.
  • avatar
    Bobetka

    06/06/2012 - 16:06

    Mimo, że fizyczna pępowina nie łączyła mnie i Expresika nigdy, to ta emocjonalna jest bardzo solidna. Wszyscy zalecają mi odpępowianie, ale ja jeszcze nie jest gotowa. O nie!!! Nie powiem Ci czy to na stałe ... Ale jak znam życie to za kilka lat mnie jakaś długowłosa długonoga pogoni :)))

    Synku, nie mógłbyś być bardziej mój

    01.2005

    W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć

  • avatar
    Laura81

    06/06/2012 - 20:06

    bardzo lubie Twoje"dziedzicowe historie",czyta sie je jak dobra ksiazke. pozdr :)
    starania: prawie dwa lata
    endometrioza, niedoczynosc tarczycy
    Grudzien 2012 przyszedl na swiat nasz synek ♥
    od listopada 2015 starania o jeszcze jeden cud ......
    Styczen 2018 nasza coreczka jest z Nami ♥
  • netka

    06/06/2012 - 21:06

    Mi doo tej pory zostawić Dwójkę udało się raz...i to tylko na jedną dobę w naszym mieszkaniu...Nie mam okazji na zostawienie dzieci babci...może teraz w wakacje się uda...
    Dwoje Rozrabiaków :-)
  • avatar
    broszka1976

    08/06/2012 - 14:06

    Gratuluję i zarazem zazdroszczę trochę że jednak zdobyłaś sie na taki "wyczyn":).. Ja jeszcze tego nie umiem.. Moje dzieci (5 i 3 lata)nigdy jeszcze razem nie spały poza domem..raz mała jedną noc spała u babci a ja wariowałam z tęsknoty.. Ale jak tak obserwuję moje koleżanki to utwierdzam się w przekonaniu,że taki problem z oddaniem dziecka babci choćby na parę godzin mają takie "matki wariatki" jak my, mamy, które o swoje małe szczęścia walczyły.. Dla innych, raczej to normalka:). A Ty jesteś dla mnie wzorem, że jednak można..muszę to w końcu zrobić, bo czasami mam już naprawdę dość..;) Pozdrawiam
  • avatar
    martencja

    10/06/2012 - 21:06

    Och Sinko należy się każdemu chwila dla siebie,lub chwila tylko dla mamy i taty,ale wiesz mi jak na razie po prawie 6 latach wciąż nie przeszło i doszła do tego jeszcze Agatka ;))) Karolinka kilka razy spala już u babci,zawsze jednak za nią bardzo tęsknię choć nie trwało to nigdy dłużej niż noc,najgorsze dla mnie było gdy trafiłam w ciąży do szpitala i M. był za granica i Karolka chorowała,wtedy trafiła pod opiekę babci:((( oczywiście wszystko było ok.,ale moje serce pękało z tęsknoty,a myśli wariowały w głowie :( ale to już za nami... też mam wrażenie jak Broszka,że nie każde mamy tak mają,bynajmniej z moich spostrzeżeń,ale co tam inne mamy,to inne dzieci,a te nasze są przecież nadzwyczaj wyjątkowe!!!:))) Pozdrawiam!!!!!!!!!!
    Serduszko-13.06.05r 7/8t Kruszynka- 07.04.06r 7/8t Słoneczko-09.04.099/10t
    moją drogę oświetlają 3 gwiazdy
    Karolinka ur. 22.12.2006 27tc,
    Agatka ur.11.04.2011 39tc
    jak dobrze,że są...moje dwa serduszka