Autor:

Tykrokylek

Data publikacji:

24.03.2011

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

Tygrys w mojej kuchni.

Tygrys w mojej kuchni. Od samego początku, jak Tygrys zaczął się przemieszczać, zawsze towarzyszył mi w kuchni. Jak opanował stanie na stołeczku (kupiliśmy taki w IKEA) to zaczęła się dla mnie walka o miejsce przy blacie. Początkowo Madzia tylko zaglądała do garów, obserwowała wszystkie czynności. Potem zaczęło się wąchanie potraw i mieszanie w garach. W garach tonęły łyżki. Skóra mi cierpła, że chwila mojej nieuwagi i nieszczęście gotowe. Niemniej do tej pory, na szczęście Tygrysek nic na siebie nie wylał. Włosy stracił pomagając tacie w robieniu naleśników. Potem zaczęła się era przyprawiania. Moja chwila zagapienia i łyżka soli wędrowała w surówce. Czasami udało się Madzi wydobyć jakieś przyprawy i je dosypać do potraw. Potem pojawiło się próbowanie… - Mamo daj mi na paluszek… Teraz do tego wszystkiego dołączyło hasło: - Mamo! Ja! Ja sama! Daj mi to zrobić! JaA potrafię! Ale te wszystkie godziny spędzone w kuchni, mówienie i tłumaczenie, co i jak należy zrobić, dają już swoje owoce – Tygrys poznał jak się gotuje poszczególne potrawy i nauczył się respektu przed ogniem. Wie, że może się poparzyć, wie, że nożem może się skaleczyć… (Przynajmniej takie mam myślenie życzeniowe!) Po wypadzie do znajomych na Śląsk, w pierwszej dekadzie lutego, Tygrys wrócił znowu z gilami… No cóż, zostałam z nim w domu i czekałam, co się z tego rozwinie. Stan był stabilny, zielone gile wisiały pod nosem, Tygrys więcej spał i pomagał mi we wszystkim. Sam zrobił kotleciki z piersi indyka. Wyszły mu rewelacyjnie. Przed każdą czynnością pytałam, co dalej robisz Madziu, oto, jakie były odpowiedzi – wyszedł z tego dosyć dokładny przepis: 1. Najpierw trzeba wyjąć a potem umyć „kokleciki” – wyjęłam i umyłam mięso. 2. Teraz trzeba wyjąć „blachę” – tu Tygrysek wyjął deskę do krojenia. 3. Teraz trzeba „przybić” kotleciki. 4. Trzeba przybijać takim innym młotkiem – Tu Tygrysek tłuczkiem do rozbijania mięsa zaczął ubijać kotlety. Gdy ubił wszystkie – ładnie i dokładnie - zawołał… 5. Teraz trzeba popieprzyć je jakąś przyprawą – po czym wyjął z szafki czosnek granulowany i przyprawę do mięsa i dokładnie posypał wszystkie kotleciki. Chciałam mu pomóc, ale tu padło ostrzeżenie – Nie chcę żebyś mi pomagała! Ty mamo rób coś innego! 6. Gdy to skończył, to pobiegł do łazienki umyć sobie rączki. Wrócił do kuchni, wyjął patelkę, nalał na nią odpowiednią ilość oleju (sam!) i zawołał… 7. Teraz muszę przygotować talerze na inne potrawy – tak powiedział Tygrysek szykując sobie talerz na jajko i bułkę tartą. Wbiłam jajko i je rozmąciłam na jednym z przygotowanych talerzy, na drugi Tygrysek nasypał sobie tartej bułki. Po wykonaniu tych czynności Tygrys znowu mnie przegonił i zabrał się do panierowania kotletów. Gdy to skończył zawołał: 8. Teraz ty je upiecz jak naleśniki! I tak oto Tygrysek w wieku prawie 4,5 lat sam przygotował kotleciki. Sam zrobił wszystko wspaniale. Na uwagę zasługuje fakt, że nie nabrudził zbytnio, nie wsypał za dużo bułki tartej, nie porobił dziur w mięsie i wlał właściwą ilość oleju. Co więcej wiedział, co i jak należy po kolei zrobić. W tym czasie ja przygotowałam ziemniaki i marchewkę na gęsto. Tak, więc razem ugotowałyśmy obiad i to pyszny obiad! Tygrys zjadł trzy kotleciki. Mniam! Kotleciki były smaczne. W marcu, chorując na ospę miałyśmy dosłownie raj w kuchni. Tato robił nam zakupy, a my wymyślałyśmy różne pyszności. Oczywiście musiała być pizza. Tygrys uwielbia robienie wszelkiego rodzaju ciast. A ciasto drożdżowe, to chyba najbardziej ulubiona potrawa, przy wykonywaniu, której Madzia mi pomaga. A jak z tego ciasta jest pizza… To dopiero jest zabawa dla Tygrysa. I właśnie robiąc pizzę, miałam taką przygodę: Oczywiście Tygrys tak pilnował zaczyn, że ścierka cała wykąpała się w misce. Na szczęście było sporo zaczynu, więc wystarczyło nam do wyrobienia ciasta. Tygrys dodawał mi wszystkie składniki. Uwielbia dodawać mąkę do ciasta. Tym razem jedna łyżka wędrowała w misce z ciastem, druga na Tygrysku… Po czym Tygrys ją strzepywał i mi tłumaczył: - Co za wstrętna mąka! Wędruje mi do kapci! Trochę się wkurzyłam. Tygrys wylądował poza kuchnią. Stał w drzwiach i czekał na koniec kary. W tym czasie skończyłam ciasto i Tygrys mógł powrócić do „pomagania”. Na początku był grzeczniusi. Dekorowałyśmy pizzę. Tygrys się pchał do każdej czynności, w końcu złapał starty serek w woreczku, machnął nim w górze i kawał kuchni pokryła warstwa startego serka… Uuuu… Nie wytrzymałam. Wygoniłam szkodnika z kuchni. Tym razem Tygrys uciekł i schował się w łóżku. Zawsze chował się obok drzwi i czekał na minięcie mojej złości, teraz dobiegło mnie pochlipywanie spod kołdry. Pobiegłam do skazańca. Pod kołdrą, skulony Tygrysek zalewał się łzami… - Co się stało zapytałam przerażona! Madziu, dlaczego ty tak płaczesz??? Tygrys rzucił mi się w objęcia i zawołał: - Mamo, bo ja sobie pomyślałam, że teraz ty mi nie dasz tej pizzy zjeść! - Co ci przyszło do głowy??? - Mamo! Że nie dasz mi jeść i będę głodna! Zaczęłam się śmiać! Tygrys wyglądał przekomicznie. Nie dość, że cały, dosłownie cały biały, wysmarowany pudrem na buzi, nie dość, że cały w mące, to jeszcze do tego dołączył serek… - Madziu! (Wysapałam wreszcie!) Przecież ta pizza jest specjalnie robiona dla ciebie! Ty mi pomagasz i będziesz ją jadła. Taka, jaka nam wyjdzie, taką zjesz. Na te słowa nastąpiła przemiana Tygryska, wyprostował się i zapytał: - To idę ci dalej pomagać?? - Taaak… (Odpowiedziałam, świadoma swojej przegranej.) Ale… Ale już mnie nikt nie słuchał, Tygrys był w kuchni i układał pomidory na serku, który udało mi się uratować. Nim pizza się upiekła, zdążyłam posprzątać całe pobojowisko. Tygrys sam zjadł spory kawałek, i to bez karmienia. Wczoraj wpadłam na pomysł robienia pasztecików drożdżowych do czerwonego barszczu. Tygrys oczywiście wydatnie mi pomagał. Mielił mięsko, mieszał drożdże z mlekiem, wsypywał mi mąkę. Najbardziej podobało mu się formowanie pasztecików. Były bułeczki, rogaliki, takie duże uszka… Tygrys miał zabawę, ale czas naglił… W końcu postanowiłam dokończyć paszteciki sama, bo z Tygrysem zajęłoby mi to, co najmniej kilka godzin. A tu jeszcze po naszych wypiekach jak zwykle cała kuchnia do sprzątania. Zły Tygrys pogodził się, że już koniec zabawy w garach. Wyszedł z kuchni i tym razem na złość mamie poszedł broić do szaf. Ja sierota zadowolona z chwili spokoju w domu zajęłam się krojeniem buraków do barszczu. Zupełnie zapomniałam, że cisza w domu jest zbyt podejrzana. Po kilku chwilach postanowiłam zobaczyć jak ładnie bawi się Tygrysek. Gdy wychodziłam z kuchni dobiegło mnie pospieszne zamykanie szaf i szuflad. I co zobaczyłam??? Istne pobojowisko w dużym pokoju. Tygrys przebrany, ale do tego przebrania, przejrzał sporą ilość ubrań… No cóż, po sprzątaniu kuchni, czekało mnie sprzątanie w szafkach, mimo, że Tygrys posprzątał, ale po swojemu. Talent kulinarny Tygrysa się powoli rozwija… Zauważyłam, że zaczyna wpychać mi się w krojenie. Kiedyś nie tykał się noża, teraz już go przyłapałam, jak próbował kroić kapustę na sałatkę w momencie, gdy ja przeglądałam gotujące się gary. Czasami chciałabym, aby Madzia poszła do swojego pokoju i pobawiła się zabawkami, czasami jestem przerażona tym, co wyprawia, czasami jest to śmieszne i wesołe, czasami mrozi krew w żyłach, czasami… Czasami kuchnia wygląda, jakby dwie baby się w niej kłóciły i walczyły na produkty kulinarne. Czasami Tygrys wylatuje z kuchni, ale zawsze znajdzie sposób, by ze swoim krzesełkiem przemieszczać się na pierwszej linii frontu. Kiedyś to była moja kuchnia. Nawet mąż nie mógł się wtrącać w jej wystrój i w moje w niej poczynania. Teraz mam konkurencję, która nie dość, że nic sobie z tego nie robi, że to mój kawałek podłogi, to jeszcze chce grać na pierwszych skrzypcach! https://picasaweb.google.com/KwiatkowyTygrysek/Kuchnia?authkey=Gv1sRgCLCZ99jNqf6e9AE#

Komentarze

  • Venona

    24/03/2011 - 10:03

    Ale Ty o tym wiesz, oj, doskonale wiesz ;) A jaka śliczna, wrrr! Marzę po cichutku, żeby z moich 4 mies. kociątek też wyrosły takie dzielne i rezolutne Tygryski. A na razie martwię się, co będzie jak zaczną bobasy chodzić - przecież mój dom był robiony "pod dorosłych", pełno pułapek: szkło, kamień, metal, schody ... Skóra cierpnie.
  • avatar
    Agatka

    24/03/2011 - 10:03

    Mam podobną cudotwórczynię w kuchni. Wciąż chciałaby robić pikniki i kanapeczki na kolacje to już robi sama, a ostatnio Karol ja pochwalił, że deser ładniej przyozdobiła niż ja... hehehe. To dar mieć takie Dziewczątka w domu!!

    http://www.suwaczki.com/tickers/zpdoxqpk5iifc0l8.png
    http://agatkaboj.blogspot.com/
  • maniura

    24/03/2011 - 12:03

    fajnie sie czyta opisy o Madzi, prawdziwa gospodyni domowa z niej rosnie, oby tak dalej i zobaczysz z czasem jak to fajnie miec takiego pomocnika w domu. A zdjecia super! Buziole dla rezolutnego Tygryska
  • Anonim

    24/03/2011 - 16:03

    cudowna mała kuchareczka-zdjęcia są fantastyczne! Tygrysek radzi sobie w kuchni lepiej niż mój mąż:) tylko pogratulować takiej pomocnicy!
  • avatar
    milkap32

    24/03/2011 - 21:03

    u nas podobnie, nasza Mała tak jak Madzia w kuchni dokazuje:)zdjęcia fantastyczne. Pozdrawiam serdecznie
  • asiarem

    28/03/2011 - 10:03

    Twoja córeczka jest cudowna :) Z wielką chęcią czytam o jej kolejnych przebojach :) Normalnie cud miód :) No i zdjęcia świetne, ślicznotka mała :) buziaki
    KUBUŚ
    Jesteś moim szczęściem :love:

    Co mnie nie zabije to mnie wzmocni....