Tygrysek jest zbyt mocno rozbrykany. Zawsze stawia na swoim! Nigdy nie chce być prowadzony za rączkę…
Na styczniowej sesji u pani psycholog Madzia pokazała swoją niezwykłą siłę woli. Patrzyłam na zmagania pani Małgosi i pani Basi z Tygryskiem. Uciekał im, krzyczał… Zastanawiałam się, kiedy posunie się zbyt daleko i sam weźmie sobie kolejnego lizaczka z pudełka… Trzy razy robił do tego pochody, ale na szczęście nie wziął…
Na pytanie, co dalej, pani Małgosia odpowiada – Macie państwo trudne dziecko o silnym charakterze, ale zapewniam was, nigdy nie będziecie się z nim nudzić! Macie szansę wychować wspaniałego człowieka! Na pytanie jak wpłynąć na zachowanie Tygryska – pani psycholog prosi, abyśmy byli konsekwentni, nie ulegali Madzi, nie wyrzucali sobie, że dzieje się jej krzywda. Ona teatralnie, pięknie płacze, ale tak naprawdę nic złego się jej nie dzieje! Mamy pokazać jej, że my rządzimy nie ona, bo jeżeli Tygrys przejmie władzę, to będziemy mieli kłopoty w szkole, bo panią w szkole trzeba słuchać a tu Madzią będzie chciała dowodzić. Może to spowodować, że Madzia odrzuci szkołę i będzie się kiepsko uczyć! (Uuuuu… Nie przypuszczałam, że taka chęć dominacji może utrudniać dzieciom naukę!)
A kary… - mają być szybkie i natychmiastowe! I mamy nagradzać, Madzię, za każde właściwe zachowanie nagradzać!
Ale, w poniedziałek Tygrys dał mi tak do pieca…
Ubierałyśmy razem z mamą Marty nasze dzieci w przedszkolu. Tygrys był pierwszy ubrany. W przedszkolu jest gorąco. Pozwoliłam Tygrysowi wyjść do przedsionka i tam zaczekać. Madzia wyszła a ja w tym czasie odwróciłam się, aby ubrać kurtkę, złapałam torebkę, pożegnałam się z mamą Marty i wybiegłam za Tygrysem. Wszystko trwało max 15 sekund. W przedsionku Tygrysa nie było! Na placu przed przedszkolem też! Zrozpaczona zaczęłam go szukać. Biegnę tu i tam… Nie ma Tygrysa! Przepadł jak kamień w wodę! Zadzwoniłam do męża… „Madzia zginęła…” Zaraz do Ciebie przyjadę!” W poszukiwaniach pomagała mi mama Marty… Nigdzie Tygrysa nie było… Przedszkole jest w miejscu bardzo ruchliwym, w fundacji kręci się sporo ludzi…
Przeżyłam taki stres, że wyłączyło mi się myślenie… Mechanizmy obronne kazały wszystko zostawić i spokojnie iść do domu… Mąż miał się zająć policją i całą resztą! Nawet nie włączyło mi się myślenie, że w 2 sekundy Tygrysek nawet nie był w stanie opuścić budynku…
W pewnej chwili jeden z panów zapytał mnie:
- Szukacie takiej małej dziewczynki w czerwonym???
- TAK!!!
- Siedzi u pani dyrektor w gabinecie i rozmawia!
- CO???
Popędziłam do pani dyrektor. Tygrys jak gdyby nigdy nic siedział i wesoło sobie rozmawiał, a naokoło przedszkola rozgrywało się całe zamieszanie o niego! Zdziwiła mnie też pani dyrektor przedszkola – dlaczego nie zainteresowała się ubranym dzieckiem z przedszkola, które bez opieki przyszło do niej na pogaduszki… Przecież coś tu jest nie tak!
Złapałam Tygrysa – radosna i zła na niego do granic możliwości. Wyszłyśmy razem. Odwołałam męża. Nagadałam Madzi ile wlezie. Wtórowała mi mama Marty:
- Tyłek musi być dziś siny! Po takim wybryku!...
- No nic! Madziu dziś dostaniesz klapola! Nie wolno tak robić! Nie wolno uciekać mamie.
W drodze do domu postanowiłam kupić sznurek. Nie pierwszy raz się zdarzyło, że Madzia zwiała! Potrafi wykorzystać każde 2 sekundy, aby dać nam drapaka. Jej ucieczki są coraz bardziej niebezpieczne.
- Jeżeli jeszcze raz się oddalisz od mamy, to przywiążę ciebie na sznurku!
W domu zamieniłam się w wielką salę wykładową! Tłumaczyłam Madzi, że obcy ludzie mogą zrobić jej krzywdę, że to nie zawsze jest dobrze, gdy pan się uśmiecha i daje lizaczka! Że nie wolno odchodzić od mamy z obcymi ludźmi… Gadałam, gadałam, gadałam…
Niestety, słowo się rzekło i klapol wylądował na pupie Madzi.
Po rozmowie Madzia potwierdziła, że rozumie, że pan może ją ukraść i „złamać jej rączkę” (tak sobie wymyślił!), że będzie to ją bolało, itp.
Następnego dnia Madzia w drodze do przedszkola tak powiedziała:
- Wiesz mamo! Wczoraj jak dawałaś mi tego klapola, to poczułam, że nie mogę tak robić!
- Czego Madziu nie możesz robić?
- Nie mogę uciekać Mamie!
- Pamiętaj Madziu! Mam sznurek w torebce i jak jeszcze raz mi zwiejesz, to będziesz przywiązana na sznurku!
- Dobrze mamo! Nie będę uciekać...
I Tygrysek nie uciekał przez 2 dni! Wczoraj w drodze z przedszkola znowu dał drapaka! Pod pretekstem poprawienia sobie rękawiczek zyskał 2 sekundy przewagi…
Tym razem przywiązałam go na sznurku! Kara była widoczna – biały sznurek na tle czerwonego kombinezonu był widoczny. Tygrys wił się jak piskorz, że nie chce tak iść! Ale szedł za mną na sznurku jak skazaniec. Powoli sunęłyśmy do domu. Po drodze zaczepił nas znajomy sprzedawca! Tygrys się wstydził ze sznurka, chował się za mnie…
- Madziu, ale teraz mama prowadzi ciebie jak pieska!
I w tym momencie KARA zamieniła się w NAGRODĘ!
Radosny Tygrysek już się za mnie nie chował, cieszył się ogromnie, że może w końcu pobawić się ze mną w pieska!
- Mamo jestem piesek… Hau! Hau!...
Radośnie kroczył dalej a mi mina zrzedła, bo kolejna kara przepadła z kretesem! Ale Madzia tak brykała i kręciła się na tym sznurku, że zaplątała się w nim, poplątały się jej sznurki od rękawiczek i NAGRODA znowu zamieniła się w KARĘ! Przy naszym domu spotkałyśmy sąsiada:
- I co tym razem wykombinowałaś mamie Madziu, że prowadzi ciebie na sznurku???
Zawstydzony Tygrys znowu schował się za mnie a ja modliłam się w duchu, aby na końcu naszej drogi sąsiad nie zamienił mojej kary w nagrodę…
I tak oto w mojej torebce – bałaganie głównym – pojawił się biały, bawełniany sznurek do bielizny…
poprostu Madzia jest bardzo madrym dzieckiem i nie da sie jej zbyc zwykla kara:)
no i napewno na nude nie bedziecie narzekac. typowy Tygrysek z niej rozbrykany na calego.tak jak ten w kubusiu puchatku. zycze udanych pomyslow na opanowanie Madzi. milo sie czyta twoje wpisy-jakby sie film przygodowy ogladalo.