wczoraj byl fatalny dzien. dziecko naszych dobrych znajomych-ktorym sie tez opiekuje-trafilo do szpitala.od stycznia non stop lapie jakies chorobska- a jej mama twierdzi ze antybiotyki to juz ostatecznosc. teraz nagle okazalo sie ze niunia ktora ma roczek ma fatalne wyniki krwii. wygladalo to tak jakby byla krok od sepsy.
naszczescie po dokladnych badaniach i podaniu bardzo silnych antybiotykow wyniki sie poprawily troche. i okazalo sie ze niunia ma przechodzone zapalenie pluc. a tyle razy trabilam im od stycznia- dajcie jej wkoncu antybiotyk!
traktuje niunie jak wlasne dziecko. w sumie po poronieniu ona byla dla mnie czyms w rodzaju terapii. przy niej nie dalo sie beczec. przy niej jakos mialam sily-choc czasem dawala popalic- taki maly lobuziak.
ide dzis w odwiedziny i musze na nia nakrzyczec-jak mogla tak ciocie wystraszyc.! a ona pewnie jak zwykle da mi buziaka-takiego ociekajacego slina. brrryyy.
mój mały podopieczny jak się tuli do cała zawartość nosa jest na mojej bluzce, ale to takie słodkie
pozdrawiam