Teoretycznie powinnam być już po wizycie...niestety zawirowania w pracy spowodowały, że nie mogłam iść do lekarza. Pierwszy wolny termin jest dopiero 18 lipca...Masakra, że tak długo muszę czekać. Nie pozostaje mi nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość, ale z tym bywa różnie!
Jak nie zwariować przez te dłuuuuuuuugie trzy tygodnie?
Może zajmę się sobą?-intensywniejsze zajęcia fitness, ciekawa książka do poczytania, będę miała wolne popołudnia, więc może pokombinuję z nowymi przepisami w kuchni :) Czymś trzeba zająć myśli...
A Wy jak sobie radzicie z czekaniem?
Pozdrawiam serdecznie Towarzyszki niedoli!