W swojej walce o dziecko przeszłam przez ręce wielu lekarzy. Wielu doświadczonych ekspertów i znawców swej praktyki. Nie wiele to dało bo jako, że jestem nie szablonowa, to wielu z nich po pewnym czasie rozkładało bezradnie ręce. Na końcu (mam nadzieję) tej wędrówki trafiłam na profesora z Białegostoku. Dusza człowiek. Porozumienie bez słów. Dowcip, dyskusja, ciepła rozmowa. Nie wiem co to sprawiło? Może jakieś fluidy, może profesor wziął sobie do serca mą historię? W każdym razie na tyle wspólnie przeżyliśmy drogę od początku do końca, że dziś jesteśmy umówieni na wódeczkę na chrzcinach Dziedzica .
Niestety Białystok jest troszeczkę oddalony od Lublina. Właśnie dlatego profesor zadecydował, że od trzynastego tygodnia nie będę do niego jeździć. Chodzi o bezpieczeństwo Dziedzica. Polecił mi swojego znajomego. Super hiper fantastycznie.
No i byłam już u niego trzy razy. Ostatnio wczoraj. Niestety chyba muszę zerwać tą znajomość bo to nie na moje nerwy ..... Ale po kolei.
Najpierw pooglądał wyniki zleconych badań. Bla, bla, bla. Niech pani pije żurawinę - usłyszałam. Bo jest dobrze ale nie chcemy dopuścić do zapalenia pęcherza - odpowiedź wyniosła i przemądrzała. Ale chłodem i sarkazmem z jego strony zaczęło wiać gdy nieopatrznie powiedziałam, że czytałam na temat szyjki macicy w internecie. Skandal!!! Jak ja mogłam. Potem już na każde moje pytanie słyszałam odpowiedź :\\" a co profesor internet na to?\\". I złowrogi uśmieszek. Moje ciepło skończyło się po pytaniu o cesarkę. Otóż od kilku lat słyszałam od wszystkich lekarzy:\\"jeśli kiedykolwiek pani urodzi, to tylko przez cesarskie cięcie\\". Ponoć z moim wywiadem to norma. Ok. Przez tyle lat żyłam z tą świadomością, że się do niej przyzwyczaiłam. Wręcz nastawiłam. Nie tylko ja ale i mój mąż.Zatem nic dziwnego, że zadałam pytanie czy on, jako prowadzący ciążę też ma takie zdanie. No to usłyszałam, że nie ma żadnych przesłanek na cesarkę. Na moją niewyraźną minę dodał, że co prawda było małe co nie co ale jestem młoda i nie ma takiej potrzeby. Zadałam pytanie:\\"a co jeśli ja chcę cesarkę\\"?. Odpowiedź:\\"Nie ma wskazań\\". Moja odpowiedź:\\"profesorze bardzo proszę niech pan o tym myśli intensywnie bo ja poczynię wszelkich starań by mieć cesarkę\\". Mina oburzenia .......
Zadałam mu kilkanaście pytań, które miałam zapisane na karteczce. Na wszystkie odpowiadał frazą:\\" a co profesor internet na to?\\". Dopiero potem odpowiadał. Po badaniu, które odbyło się na wyraźną moją prośbę, zapytałam o szyjkę. Jest dobrze, pani szyjka jest zmieniona pod wpływem zabiegów, które pani miała, jest długa 3,5-4 cm, zamknięta, czyli jest źle. Zgłupiałam - to źle czy dobrze jest. Jest dobrze ale źle. No to pogadaliśmy.
Ale to nie był koniec jego możliwości..... Wyszłam z gabinetu i nie porozmawialiśmy na temat zwolnienia. Zatem czekałam na recepcji aż wyjdzie z pacjentką. Powiedział, że zwolnienie tak. Na co ja poprosiłam go o to by na zwolnieniu zaznaczyć rubrykę \\"pacjent może chodzić\\\'. Powiedziałam mu, że chcę pojechać do rodziców i mnie nie będzie. Nie chcę się jeszcze użerać z zusem. Na co on, zapominając o tym, że jesteśmy na poczekalni, zapominając o tzw. etyce, zaczął na głos krzyczeć, że to jest ciąża wysokiego ryzyka i chyba postradałam zmysły......
Czy to nie jest tajemnica z czym ja tam przychodzę? Czy on może stać i krzyczeć o tym przy innych pacjentach?
Wyszłam taka wściekła, że jedyne co mogłam robić to wyć. Tylko to był środek dnia więc się powstrzymałam.
Zadzwoniłam do mojego profesora z Białegostoku. Powiedziałam mu o cesarce. O niczym więcej. Cesarka mi się należy jak psu buda.......Po opisie szyjki profesor powiedział, że jest dobrze i mam się tym w końcu przestać przejmować. Dziś jak trochę mi zeszło ciśnienie zadzwonię chyba na skargę. Ja nie mogę mieć lekarza prowadzącego, który doprowadza mnie do szału co trzy tygodnie. Ja nie mogę się denerwować!
Dosyć chaotyczny ten wpis. Szargają mną emocje. Meliska nie pomaga na tyle by pisać przemyślane frazy. Nie pomaga w telefonie do Białegostoku. Ja tak nie lubię skarżyć. Ale ja muszę zmienić lekarza! Wraz z Dziedzicem stwierdziliśmy, że to nie na nasze nerwy.
Niestety Białystok jest troszeczkę oddalony od Lublina. Właśnie dlatego profesor zadecydował, że od trzynastego tygodnia nie będę do niego jeździć. Chodzi o bezpieczeństwo Dziedzica. Polecił mi swojego znajomego. Super hiper fantastycznie.
No i byłam już u niego trzy razy. Ostatnio wczoraj. Niestety chyba muszę zerwać tą znajomość bo to nie na moje nerwy ..... Ale po kolei.
Najpierw pooglądał wyniki zleconych badań. Bla, bla, bla. Niech pani pije żurawinę - usłyszałam. Bo jest dobrze ale nie chcemy dopuścić do zapalenia pęcherza - odpowiedź wyniosła i przemądrzała. Ale chłodem i sarkazmem z jego strony zaczęło wiać gdy nieopatrznie powiedziałam, że czytałam na temat szyjki macicy w internecie. Skandal!!! Jak ja mogłam. Potem już na każde moje pytanie słyszałam odpowiedź :\\" a co profesor internet na to?\\". I złowrogi uśmieszek. Moje ciepło skończyło się po pytaniu o cesarkę. Otóż od kilku lat słyszałam od wszystkich lekarzy:\\"jeśli kiedykolwiek pani urodzi, to tylko przez cesarskie cięcie\\". Ponoć z moim wywiadem to norma. Ok. Przez tyle lat żyłam z tą świadomością, że się do niej przyzwyczaiłam. Wręcz nastawiłam. Nie tylko ja ale i mój mąż.Zatem nic dziwnego, że zadałam pytanie czy on, jako prowadzący ciążę też ma takie zdanie. No to usłyszałam, że nie ma żadnych przesłanek na cesarkę. Na moją niewyraźną minę dodał, że co prawda było małe co nie co ale jestem młoda i nie ma takiej potrzeby. Zadałam pytanie:\\"a co jeśli ja chcę cesarkę\\"?. Odpowiedź:\\"Nie ma wskazań\\". Moja odpowiedź:\\"profesorze bardzo proszę niech pan o tym myśli intensywnie bo ja poczynię wszelkich starań by mieć cesarkę\\". Mina oburzenia .......
Zadałam mu kilkanaście pytań, które miałam zapisane na karteczce. Na wszystkie odpowiadał frazą:\\" a co profesor internet na to?\\". Dopiero potem odpowiadał. Po badaniu, które odbyło się na wyraźną moją prośbę, zapytałam o szyjkę. Jest dobrze, pani szyjka jest zmieniona pod wpływem zabiegów, które pani miała, jest długa 3,5-4 cm, zamknięta, czyli jest źle. Zgłupiałam - to źle czy dobrze jest. Jest dobrze ale źle. No to pogadaliśmy.
Ale to nie był koniec jego możliwości..... Wyszłam z gabinetu i nie porozmawialiśmy na temat zwolnienia. Zatem czekałam na recepcji aż wyjdzie z pacjentką. Powiedział, że zwolnienie tak. Na co ja poprosiłam go o to by na zwolnieniu zaznaczyć rubrykę \\"pacjent może chodzić\\\'. Powiedziałam mu, że chcę pojechać do rodziców i mnie nie będzie. Nie chcę się jeszcze użerać z zusem. Na co on, zapominając o tym, że jesteśmy na poczekalni, zapominając o tzw. etyce, zaczął na głos krzyczeć, że to jest ciąża wysokiego ryzyka i chyba postradałam zmysły......
Czy to nie jest tajemnica z czym ja tam przychodzę? Czy on może stać i krzyczeć o tym przy innych pacjentach?
Wyszłam taka wściekła, że jedyne co mogłam robić to wyć. Tylko to był środek dnia więc się powstrzymałam.
Zadzwoniłam do mojego profesora z Białegostoku. Powiedziałam mu o cesarce. O niczym więcej. Cesarka mi się należy jak psu buda.......Po opisie szyjki profesor powiedział, że jest dobrze i mam się tym w końcu przestać przejmować. Dziś jak trochę mi zeszło ciśnienie zadzwonię chyba na skargę. Ja nie mogę mieć lekarza prowadzącego, który doprowadza mnie do szału co trzy tygodnie. Ja nie mogę się denerwować!
Dosyć chaotyczny ten wpis. Szargają mną emocje. Meliska nie pomaga na tyle by pisać przemyślane frazy. Nie pomaga w telefonie do Białegostoku. Ja tak nie lubię skarżyć. Ale ja muszę zmienić lekarza! Wraz z Dziedzicem stwierdziliśmy, że to nie na nasze nerwy.
Tygrysek i ...
http://picasaweb.google.com/KwiatkowyTygrysek/Magda?authkey=Gv1sRgCOnSppWiprioHA#
http://tykrokylek.blogspot.com/