Będę chrzestna mamą jednej córeczki mojej siostry. Chrzestnym ojcem tej samej dziewczynki będzie mój maż. Będziemy więc chrzcić nasze chrzestne dziecko. Poszłam do kancelarii parafialnej po zaświadczenie od proboszcza, że możemy być chrzestnymi. Ks. proboszcz wypytał mnie o nasze dzieci.
"Nie mamy dzieci"- odpowiedziałam.
"Będziemy razem chrzestnymi rodzicami jednej dziewczynki"
"O, to prawie jakbyście chrzcili swoje"
Te magiczne słowa od dwóch dni dżwięczą mi w uszach...
"Prawie jak swoje..."
Boje się. Nie wiem czy wzruszenie nie zaciśnie mi gardła, nie odbierze mowy, nie wykrzywi twarzy w niemym krzyku, cichym szlochu. Czuję, że w kościele może być ciężko...