Wczoraj mieliśmy wywiad psychologiczny. Nie zapeszając, chyba poszło nam całkiem nieźle. No tak się rozkręciliśmy, że wyjęliśmy zdjęcia naszych psów z dzieciństwa i z wakacji :D Pytania były całkiem do rzeczy w kontekście adopcji. Odpowiedzi mogą na pewno dać pewien pogląd na nasze małżeństwo i rodzinę. Parę mnie zaskoczyło, ale też oceniam je pozytywnie.
W przyszłym tygodniu podchodzimy do testów psychologicznych i przy okazji kupimy pierniki :D
Widzę jak każdego dnia, małymi kroczkami adopcja zmienia nasze życie na lepsze. Zamiast na siebie krzyczeć, zaczynamy się do siebie uśmiechać. Dużo więcej rozmawiamy i spędzamy razem więcej czasu. Ja pracuję z M w ogrodzie, a w zamian on wieczorem wyciąga książkę, żeby razem poczytać. Rodzą się w nas nadzieje i plany. Siłą rzeczy polepszają się nasze relacje z rodziną. Wiemy, że będą nam bardzo potrzebni. Wyciągamy rękę na zgodę tam, gdzie nie zawsze było różowo. Pierwszy raz od przeprowadzki rozmawialiśmy dzisiaj ze swoimi sąsiadami!!! I z ich cudowną 6letnią córeczką! Od czasu leczenia unikałam dzieci i już zapomniałam jaka to przyjemność z nimi obcować. Przestaję czuć zazdrość, zaczynam czuć spokój duszy i doceniać to co mam.
Mamy remont w domu, remont w ogrodzie i w całym życiu najwyraźniej.
Dobrze mi z tym :)