Mimo porannego przymrozku teraz jest cudownie, choć widze to tylko za oknem... Dzisiaj mój mąż wstawał ze mną, co nie często mu się zdarza, a przez to i mnie się lepiej wstawało. Praca jednak nie zaczęła się miło, po kilku żartach z kolegami zatopiłam się w kompa i na onecie widzę niemiły artykuł o fanaberiach ludzi, którzy w pośpiechu cywilizacyjnym zapomnieli od czego jest małżeństwo... Cytat:
"Mimo to w polskim społeczeństwie wciąż pokutuje opinia, że leczenie niepłodności i sztuczne wspomaganie rozrodu to fanaberia. Umacniają ją opowieści o sławnych i bogatych, którzy poddali się zabiegowi. Niedawno w prasie ukazały się wypowiedzi byłej supermodelki Bogny Sworowskiej, z których wynikało, że zdecydowała się na zapłodnienie in vitro po trzech miesiącach starań, bo nie miała cierpliwości latać do mieszkającego w Paryżu męża. Tymczasem niektóre pary walczą o własne dziecko po kilka albo nawet kilkanaście lat."
Smutne, ale prawdziwe... Trzy miesiące starań!!!!!!!!!
Do końca cyklu jeszcze 9 -11 dni, ale może tym razem się udało? Nie kupuję testu - cierpliwie czekam. Całe szczęście w pracy mam wsparcie koleżanek, zednych wymówek, docinek, mimo, że mają dzieci - potrafią zrozumieć, przemilczeć. Posłucham "Safri duo" - może mi przejdzie...