Mój syn wyjechał...
no i pusto się zrobiło nie tylko w domu, ale i we mnie. Dziwne i nieprzyjemne to uczucie. Lolek jest na drugim końcu Polski, podziwia morze w Białogardzie. Pojechał tam z moją siostrą A. i jej mężem M. Właściwie dołączają do naszej starszej siostry B, która odpoczywa nad morzem z całą rodziną już drugi tydzień, w niedzielę wracają wszyscy.
Lolek tak marzył o tym morzu, że jak A zaproponowała, to chwilę się zastanawiałam, miałam przemyślenia, czy nie za wcześnie na takie rozstania, czy nie jest za mały, co ze spaniem w nocy... Wciąż myślałam tylko o tym jak on sobie poradzi, wczoraj wieczorem gdy go spakowałam, on do mnie podchodzi i mówi:
- dziękuję ci mamusiu, że mnie spakowałaś
- proszę bardzo kochanie - byłam niezmiernie pozytywnie zdziwiona takim prostym i pięknym zachowaniem. Tyle, że we mnie zaczęło się mieszać, siedzieliśmy razem, oglądaliśmy Franklina ciocia z wujkiem trochę się spóźniali i tak zaczęło mi się robić żal, że się zgodziłam... To chyba jeszcze ja nie jestem gotowa na takie rozstania... kiedy pakowaliśmy go już w samochodzie, zabezpieczenia, poduszki, misiek, robot, picie, rogaliki, jeszcze to, tamto, żeby tylko te drzwi się nie zamknęły... żeby tylko nie odjechał...
ODJECHAŁ...
Co za psychopata wymyślił wakacje, kolonie, wyjazdy?
Myślałam, że jest we mnie mniej emocji, że jestem bardziej zrównoważoną mamą, ale to jest naprawdę bardzo dziwne uczucie. Postanowiłam, że następne takie rozstanie za 20, no może 15 lat... ale to jeszcze i tak nie jestem przekonana do tego...
Moja mama, zapytała, czy Lolek nie przestraszy się, że może już go nie chcemy... Nie podejrzewam go o takie uczucia, daliśmy sobie wzajemnie wiele dowodów na to, że jesteśmy razem, że jesteśmy dla siebie. Mimo to gdzieś w sercu pojawiła się jakaś wątpliwość, poza tym skoro chciał jechać, to może aż tak mocno nie jest do nas przywiązany?
Tylko, czy to w porządku ustawiać siebie obok marzeń dziecka? Tyle słyszał o tym morzu, każdy jego kolega z przedszkola był, a on czuł się źle z tym, że jeszcze nie widział...
W każdym bądź razie źle mi bez Karola i choćbym nie wiem co pisała, to nie opiszę swojej tęsknoty, smutku rankiem, kiedy mijałam jego puste łóżeczko, z ładnie ułożonymi misiami, bo musiał na długo pościelić łóżeczko (wraca w niedzielę). Kiedy z nim dziś rano rozmawiałam o podróży, to szybko, bo jest bajka, bo M, bo K, tyle w nim radości, a zaraz idą nad morze...
Wczoraj rano byliśmy na bilansie naszego dwulatka. Wynik - bardzo dobry Lekarz sprawdził ją dokładnie drugi raz, ale jest wszystko bardzo dobrze!! Wzrost 90,5cm, waga 15,1kg, uzębienie mleczne zdrowe, wzrok dobry, zeza brak, ciśnienie dobre, nad stopami trochę trzeba popracować, w tabelce znalazła się w górnym pułapie \\"spisaliście się na medal\\" - tak wyraził się lekarz, u maleńkich dzieciaków naprawdę szybko można nadrobić wszelkie zaległości jeśli jest tylko ochota do pracy. Nie poszło na marne wielogodzinne noszenie Małej na rękach, ćwiczonka, masaże. Przed nami jeszcze wizyta u neurologa, ale jak powiedział lekarz, to już wygląda na rutynową wizytę, no i z tego bardzo się cieszę. Sanderka naprawdę dobrze się rozwija, jest bardzo wygadana, z sikaniem doskonale sobie radzi, sama czyści ząbki, no i butelkę odstawiła jakiś osiem miesięcy temu, jeśli nie wcześniej, więc nie było problemu z próchnicą butelkową.
Naprawdę super dziecko!!
no i pusto się zrobiło nie tylko w domu, ale i we mnie. Dziwne i nieprzyjemne to uczucie. Lolek jest na drugim końcu Polski, podziwia morze w Białogardzie. Pojechał tam z moją siostrą A. i jej mężem M. Właściwie dołączają do naszej starszej siostry B, która odpoczywa nad morzem z całą rodziną już drugi tydzień, w niedzielę wracają wszyscy.
Lolek tak marzył o tym morzu, że jak A zaproponowała, to chwilę się zastanawiałam, miałam przemyślenia, czy nie za wcześnie na takie rozstania, czy nie jest za mały, co ze spaniem w nocy... Wciąż myślałam tylko o tym jak on sobie poradzi, wczoraj wieczorem gdy go spakowałam, on do mnie podchodzi i mówi:
- dziękuję ci mamusiu, że mnie spakowałaś
- proszę bardzo kochanie - byłam niezmiernie pozytywnie zdziwiona takim prostym i pięknym zachowaniem. Tyle, że we mnie zaczęło się mieszać, siedzieliśmy razem, oglądaliśmy Franklina ciocia z wujkiem trochę się spóźniali i tak zaczęło mi się robić żal, że się zgodziłam... To chyba jeszcze ja nie jestem gotowa na takie rozstania... kiedy pakowaliśmy go już w samochodzie, zabezpieczenia, poduszki, misiek, robot, picie, rogaliki, jeszcze to, tamto, żeby tylko te drzwi się nie zamknęły... żeby tylko nie odjechał...
ODJECHAŁ...
Co za psychopata wymyślił wakacje, kolonie, wyjazdy?
Myślałam, że jest we mnie mniej emocji, że jestem bardziej zrównoważoną mamą, ale to jest naprawdę bardzo dziwne uczucie. Postanowiłam, że następne takie rozstanie za 20, no może 15 lat... ale to jeszcze i tak nie jestem przekonana do tego...
Moja mama, zapytała, czy Lolek nie przestraszy się, że może już go nie chcemy... Nie podejrzewam go o takie uczucia, daliśmy sobie wzajemnie wiele dowodów na to, że jesteśmy razem, że jesteśmy dla siebie. Mimo to gdzieś w sercu pojawiła się jakaś wątpliwość, poza tym skoro chciał jechać, to może aż tak mocno nie jest do nas przywiązany?
Tylko, czy to w porządku ustawiać siebie obok marzeń dziecka? Tyle słyszał o tym morzu, każdy jego kolega z przedszkola był, a on czuł się źle z tym, że jeszcze nie widział...
W każdym bądź razie źle mi bez Karola i choćbym nie wiem co pisała, to nie opiszę swojej tęsknoty, smutku rankiem, kiedy mijałam jego puste łóżeczko, z ładnie ułożonymi misiami, bo musiał na długo pościelić łóżeczko (wraca w niedzielę). Kiedy z nim dziś rano rozmawiałam o podróży, to szybko, bo jest bajka, bo M, bo K, tyle w nim radości, a zaraz idą nad morze...
Wczoraj rano byliśmy na bilansie naszego dwulatka. Wynik - bardzo dobry Lekarz sprawdził ją dokładnie drugi raz, ale jest wszystko bardzo dobrze!! Wzrost 90,5cm, waga 15,1kg, uzębienie mleczne zdrowe, wzrok dobry, zeza brak, ciśnienie dobre, nad stopami trochę trzeba popracować, w tabelce znalazła się w górnym pułapie \\"spisaliście się na medal\\" - tak wyraził się lekarz, u maleńkich dzieciaków naprawdę szybko można nadrobić wszelkie zaległości jeśli jest tylko ochota do pracy. Nie poszło na marne wielogodzinne noszenie Małej na rękach, ćwiczonka, masaże. Przed nami jeszcze wizyta u neurologa, ale jak powiedział lekarz, to już wygląda na rutynową wizytę, no i z tego bardzo się cieszę. Sanderka naprawdę dobrze się rozwija, jest bardzo wygadana, z sikaniem doskonale sobie radzi, sama czyści ząbki, no i butelkę odstawiła jakiś osiem miesięcy temu, jeśli nie wcześniej, więc nie było problemu z próchnicą butelkową.
Naprawdę super dziecko!!
Lolek, wracaj cały i zdrowy do Mamy!