36 tydzień skończony… Jeszcze 7 dni i będę miała teoretycznie donoszoną ciążę… Jeszcze to do mnie nie dociera - chociaż próbuje już jakoś wszystko rozplanować.
W poniedziałek muszę jeszcze zrobić badanie moczu i sprawdzić czy mam jeszcze bakterie- jeśli nie udało ich się pozbyć łagodniejszymi metodami to dzwonię do Dra czeka mnie kuracja antybiotykiem…
Z położną umówiłam się na telefon po 1 listopada - chyba tym razem urodzę normalnie- chociaż na ostatniej wizycie wizja porodu była dla mnie tak odległa, że nawet nie zapytałam Doktora jak się prezentuje moja blizna po wyjęciu Zosi i czy jeśli Franek urośnie jakoś specjalnie to istnieje prawdopodobieństwo że będą woleli mi zrobić cc… Cały czas mam jeszcze nadzieję, że jeszcze na jedną wizytę zdążę pójść
Ubranka, kocyki, pościele poprane i poprasowane czekają w szafie- Zosia wie gdzie co leży, bo A. ma wyjątkowy dar do tego, że szuka czegoś co leży na wierzchu.
W niedzielę pewnie nie uda mi się odwiedzić wszystkich grobów, które zwykle odwiedzamy. Może potem w tygodniu tłok będzie mniejszy i parkingi bardziej puste i ja nie będę już się martwić, że brzuszek mi twardnieje co kilka kroków...
Do końca następnego tygodnia jeszcze plan oszczędnościowy:
- Mam tylko 2 razy odtransportować Zosię do przedszkola, bo A. musi być wcześniej w pracy, z odbieraniem zobaczymy jak będzie- tu mogę ewentualnie liczyć na pomoc Teściowej. Pogoda i kondycja już i tak nie pozwolą nam na wspólny spacerek i jazdę tramwajem do domu- a szkoda bo ja bardzo lubiłam te powroty - no cóż pewnie wrócimy do nich dopiero na wiosnę…
- W łazience jak zwykle uzbierało się rzeczy do prania- więc pranie i prasowanie - nieuniknione
- Może uda nam się z Zosią upiec ciasteczka owsiane.
- Zapowiedziała się koleżanka na plotki.
- A. ma przyjechać z Dziewczynkami i przywieść fotelik, który nam pożyczy. A ja uszykuję letnie rzeczy „brzuszkowe”, które miałam pożyczone i mam też gruby polar, za mały Zosi- chyba dobry na jej M.
I to chyba na tyle rzeczy „ekstra”…
Zostaje jeszcze przywiezienie i rozstawienie łóżeczka (potrzebna byłaby mi ta szuflda pod, bo nie mam jak się pomieścić z kocykami itp), spakowanie torby, ostatnie zakupki \\"przed\\" - ale to już po 2 listopada
Wydaje mi się ostatnio, że czas pędzi jak oszalały…
W poniedziałek muszę jeszcze zrobić badanie moczu i sprawdzić czy mam jeszcze bakterie- jeśli nie udało ich się pozbyć łagodniejszymi metodami to dzwonię do Dra czeka mnie kuracja antybiotykiem…
Z położną umówiłam się na telefon po 1 listopada - chyba tym razem urodzę normalnie- chociaż na ostatniej wizycie wizja porodu była dla mnie tak odległa, że nawet nie zapytałam Doktora jak się prezentuje moja blizna po wyjęciu Zosi i czy jeśli Franek urośnie jakoś specjalnie to istnieje prawdopodobieństwo że będą woleli mi zrobić cc… Cały czas mam jeszcze nadzieję, że jeszcze na jedną wizytę zdążę pójść
Ubranka, kocyki, pościele poprane i poprasowane czekają w szafie- Zosia wie gdzie co leży, bo A. ma wyjątkowy dar do tego, że szuka czegoś co leży na wierzchu.
W niedzielę pewnie nie uda mi się odwiedzić wszystkich grobów, które zwykle odwiedzamy. Może potem w tygodniu tłok będzie mniejszy i parkingi bardziej puste i ja nie będę już się martwić, że brzuszek mi twardnieje co kilka kroków...
Do końca następnego tygodnia jeszcze plan oszczędnościowy:
- Mam tylko 2 razy odtransportować Zosię do przedszkola, bo A. musi być wcześniej w pracy, z odbieraniem zobaczymy jak będzie- tu mogę ewentualnie liczyć na pomoc Teściowej. Pogoda i kondycja już i tak nie pozwolą nam na wspólny spacerek i jazdę tramwajem do domu- a szkoda bo ja bardzo lubiłam te powroty - no cóż pewnie wrócimy do nich dopiero na wiosnę…
- W łazience jak zwykle uzbierało się rzeczy do prania- więc pranie i prasowanie - nieuniknione
- Może uda nam się z Zosią upiec ciasteczka owsiane.
- Zapowiedziała się koleżanka na plotki.
- A. ma przyjechać z Dziewczynkami i przywieść fotelik, który nam pożyczy. A ja uszykuję letnie rzeczy „brzuszkowe”, które miałam pożyczone i mam też gruby polar, za mały Zosi- chyba dobry na jej M.
I to chyba na tyle rzeczy „ekstra”…
Zostaje jeszcze przywiezienie i rozstawienie łóżeczka (potrzebna byłaby mi ta szuflda pod, bo nie mam jak się pomieścić z kocykami itp), spakowanie torby, ostatnie zakupki \\"przed\\" - ale to już po 2 listopada
Wydaje mi się ostatnio, że czas pędzi jak oszalały…