Autor:

sina

Data publikacji:

04.12.2014

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

Niepłodność

Niepłodność zamieszkała w moim życiu. Kiedy dokładnie? Nie wiem. Ja jej nie zapraszałam. Intruz. Chociaż Ona jest gorsza niż intruz. Ten przychodzi nie w porę. Wychodzi za późno. Pojawia się i znika. Ona jest. Pasożyt. Żywi się Twoim życiem. Twoimi łzami. Twoimi nieprzespanymi nocami. Twoimi wiecznie niespełniającymi się marzeniami. Twoją podupadającą karierą, która nie może się odpowiednio rozwinąć (bo rozmnożenie jest priorytetem). Twoimi wakacyjnymi planami, które weryfikujesz i dopasowujesz pod cykle, stymulacje, wizyty. Niepłodność jest jak utuczone prosię. Siedzi na Twoim ramieniu i śmieje się w głos. Z Twojej naiwności. Z Twojej wiary i nadziei. Z Twojego uporu. Niepłodność triumfuje gdy padasz, gdy nie starcza Ci sił. Gdy pytasz - dlaczego? Pytasz przez łzy. Rośnie w siłę gdy w duszy przeklinasz dzień, w którym wymyśliłaś sobie, że oto teraz zostaniesz matką. Niepłodność staje się silniejsza gdy chcesz o wszystkim zapomnieć. Kupić psa. Dobrą butelkę wina. I pić aż do dna. Zachłysnąć się szlachetnym bukietem. Niech nie boli. Niech choć na chwilę Niepłodność przestanie boleć. Na chwilę... Jestem w trzydziestym czwartym tygodniu ciąży. Siódmej ciąży. Jeśli Niebiosa pozwolą Spadkobierczyni zostanie moim drugim Ziemskim Dzieckiem. Czy to spowoduje, że Niepłodność mnie opuści? A czy alkoholik, który nie pije od dziesięciu lat jest zwykłym człowiekiem, czy alkoholikiem nie pijącym? Lubię trudne pytania. Burza mózgu! Bez żadnego intelektualnego wysiłku stwierdzam, że Niepłodność zostanie ze mną na zawsze. Do ostatniego oddechu. Wyżarła mi pewne obszary mózgu. Wyżarła część serca. Już nigdy nie będę jak "normalna" kobieta. To nieodwracalne. Zmiany są tak silne, że nie mam na to wpływu. Czuję inaczej. Widzę inaczej. Wzruszam się inaczej. Pewnie inaczej traktuję Dziedzica - mimo, że staram się być twarda. Czy wiecie, że do dziś sprawdzam czy mój syn w czasie snu oddycha. Kilka razy w nocy! Mimo iż w Jego pokoju stoi niańka bym mogła słyszeć ewentualne ruchy. Jestem jak kwoka z rozpartymi skrzydłami. Mój syn ma prawi pięć lat a ja z dumą patrzę na fotelik w moim aucie. To dowód, że mi się nie śni. Mój fotelik. Moje dziecko! Niepłodność wchodzi w nasze życie z buciorami. Brudnymi. Zostaje. Chciałabym Jej nie poznać ale nie mam wehikułu czasu. Nawet gdyby, to nie byłoby Dziedzica. Przecież to bez sensu! Fakt, że tak długo czekałam zmienił mnie całkowicie. Nie wiem czy na lepsze, czy na gorsze. Czy bardziej doceniam to co mam? Czy dłużej przeżywam katusze wewnętrzne gdy ochrzanię Dziedzica? Czy to powoduje, że jestem lepszą matką, lepszym człowiekiem? Czy wręcz przeciwnie - gorszą wersją samej siebie? Nie uzyskam odpowiedzi. Jednak gdzieś we mnie głęboko jest poczucie, niesprawiedliwości. Buntu. Jest też cała masa pokory. Masa która zawsze jest zbyt mała. Bo zawsze rodzi się w człowieku chęć spełniania swoich marzeń. Ja do marzeń o rodzicielstwie miałam długo pod górę. Trochę jak Syzyf. Staczałam się tylko po to by znowu się wdrapywać. I tak w kółko. I tak długo. Przez jakieś dziesięć lat..... Niepłodność modyfikowała moje życie. Wymuszała zmianę pracy. Wymuszała podejmowanie decyzji, których nie chciałam podejmować. Weryfikowała przyjaźnie. Wystawiała na próbę relacje rodzinne. Testowała małżeństwo. Zmieniała plany wakacyjne. Anulowała plany towarzyskie. Uszczuplała konto bankowe. Wtrącała się absolutnie we wszystko. Ona zostanie. We mnie. W moim mózgu. Moim sercu. W fotografiach zrobionych w międzyczasie. W segregatorze badań. W gabinetach w których bywam do dziś. W laboratoriach. Zostanie.... A to, że jej nie lubię? Nie znoszę. Wręcz nienawidzę. Gardzę!!!!!!!!!!!! I tak zostanie.......... PS1: W poniedziałek Spadkobierczyni ważyła 2200gram. Staramy się dotrzymać do stycznia. PS2: Rozprawa w sądzie odroczona. Pani dyrektor nie stawiła się w sądzie. Następny termin - luty 2015. Zatem urodzę jako bezrobotna.

Komentarze

  • avatar
    Allunia

    04/12/2014 - 15:12

    kochana, zapewne chciałaś napisać o NIEPŁODNOŚCI. bezpłodność to coś co dotyczy kobiet które NIGDY nie zostały i nie zostaną mamami, nawet anielskich dzieci... a Ty z Twoimi niebiańskimi dziećmi jesteś Mamusią sporej gromadki... i za parę tygodni będziesz mamusią pięknej parki :-) dla mnie JUŻ jesteś Mamusią Spadkobierczyni ale mogę się domyśleć że poczujesz się pewnie dopiero gdy utulisz ją w ramionach :-) wszystkiego dobrego Mamusiu :-)
    Okruszek - VII.04
    Gabrielka - X.05
    Arturek - IX.07
    Basia - III.14
  • avatar
    sina

    04/12/2014 - 15:12

    W sumie masz rację. Z tego wszystkiego bezpłodność mi się pomyliła z niepłodnością. Totalne odmóżdżenie. Pozostałych czytelników przepraszam za pomyłkę. Wprowadzam poprawki :)

    Mama 5 Aniołków
    Mama Dziedzica urodzonego 19 stycznia 2010 ;)
    Mama Spadkobierczyni urodzonej 7 stycznia 2015 ;)
    https://dziedzicispolka.wordpress.com/

  • ASKAB_1979

    04/12/2014 - 16:12

    A dla mnie, z perspektywy czasu, to było bardzo pouczające doświadczenie. Przede wszystkim stałam się innym człowiekiem, który z pokorą podchodzi do tego co daje los. I do tych złych i do tych dobrych rzeczy. Nie na wszystko mamy wpływ i trzeba się cieszyć z tego co jest tu i teraz. Dosłownie! Całe to doświadczenie przewartościowało moje życie, priorytety się zmieniły i jestem z tego powodu szczęśliwa. To doświadczenie otworzyło mi oczy na wiele spraw, których nadal nie widzą moi znajomi - choć wszyscy jesteśmy wiekowo już w miarę zaawansowani. ;)I myślę też że jestem lepszą mamą - choć co do tego nie mogę mieć pewności. ;) Nie wiem, czy gdybym nie musiała stoczyć tak ciężkiej walki o to, żeby zostać mamą to decyzje jakie muszę podejmować - jeśli o dzieci chodzi - przychodziłyby mi z taką łatwością. Teraz pewne "wyrzeczenia" - choć ja bym ich tak nie nazwała - są naturalne a dzieci największym cudem. :) Moje nastawienie do walki z niepłodnością jest zupełnie inne. ;) Oczywiście chciałabym, żeby nie było tej masy ludzi, którzy muszą się z tym mierzyć i nikomu tego nie życzę ale sama wyciągnęłam z niej to co najlepsze, choć przyznać muszę, że w trakcie łatwo nie było... Ja zamknęłam ten etap paląc całą dokumentację medyczną, zostawiłam tylko zdjęcia zarodków z udanych transferów i czasami je biorę do ręki i zastanawiam się, które z tych czterech to moje dwa CUDAki. :) Wszystkiego dobrego dla Was! Spokojnej końcówki ciąży i bezproblemowego spotkania ze Spadkobierczynią życzę!
  • avatar
    bloo

    04/12/2014 - 16:12

    zgadzam się, że niepłodnym jest się do końca życia i że to pozostaje w człowieku. Sama jednak traktuję swoją niepłodność inaczej niż Ty. Nie prosiłam o nią, to jasne, i nie uważam faktu choroby za pozytywny. Jednak to właśnie dzięki niepłodności udało mi się w życiu wypracować tak wiele wartości dodanych, że chyba na zawsze pozostanę dłużniczką mojej choroby. Zmieniła się moja wrażliwość, zmieniła się moja otwartość na innych. Czy bez niepłodności bym tego dokonała? Być może, ale tego nie wiem na pewno. Poznałam dzięki chorobie ludzi, których nigdy bym nie poznała. O ile by to zubożyło moje życie! Przetestowałam znajomości i przyjaźnie- oczywiście, że bolało, ale jakaż to była inwestycja długoterminowa! Paroma ruchami pozbyłam się z życia ignorantów, idiotów czy po prostu zwykłych niegodziwców, gdyby nie magiczne słowo "in vitro" pewnie nigdy bym się nie dowiedziała, że nie chcę im podawać ręki. Mogłabym tak długo wyliczać, więc już skończę :) Wiem, ile zawdzięczam temu, że prawie 10 lat temu świat mi się załamał, bo okazało się, że jesteśmy niepłodni. Dziś patrzę na to jak na straszliwy zakręt, który w momencie wchodzenia w niego przerażał i rodził bunt "dlaczego do cholery my?!", ale po wyjściu z tego zakrętu okazało się, że prowadził do zupełnie innego i o wiele lepszego życia, ktorego by nie było, gdybym nie przeszła tej całej drogi. I pozornie nie zmieniło się nic - mąż ten sam, dom ten sam, nie zmienił mi się stan posiadania... W głowie zmieniło mi się jednak wszystko.
  • maniura

    05/12/2014 - 12:12

    nic dodac nic ujac..... Pozdrawiam i czekam na Spadkobierczynie
  • netka

    15/12/2014 - 15:12

    Pozostaje niestety tak jak piszesz...dawno nie wychodziłam na bociana (stąd jestem nie na bieżąco i Sina gratuluję
    Dwoje Rozrabiaków :-)
  • avatar
    eee

    29/12/2014 - 14:12

    Nic ujac kochana. A co dodac? Napewno jestesmy innymi ludzmi z tym doswiadczeniem. Napewno silniejsze, napewno odwazniejsze i twardsze psychicznie. Nie trafilam nigdy do psychiatry, terapeuty, radze sobie z trudnosciami chyba lepiej niz niektorzy rowiesnicy. Czasem jestem dumna z tego, ze wygralam, ze wywalczylam. Na zawsze będe w sercu ukrywała tajemnice moich mrocznych siedmiu lat walki. Poznaje nowych ludzi, oni patrza na mnie i oceniaja jak trakruje Hanie, a ja myślę:" Boze, jak wy malo o mnie wiecie, o moich dzieciach". Tak, czulam sie jak Syzyf, dokladnie, wciaz i w kolko to samo. I jeszcze rodzina i najblizsi, ktorzy przestali powoli wierzyc i nawet nie chcieli slyszec o kolejnych probach. I jeezcze czulosc i umiejetnowc rozmowy z dziecmi: mam to cos, umiem rozmawiac z dziecmi, jakby one wszystkie moje byly. Jak widze w przedszkolu u Hani, ze dziecko sti smo i ma gluta pod nosem, to biore chusteczke i wycieram nos. Dziwne? Nie wiem. Tak mam,byc moze przez to, ze tak bym chciala miec moja gromadke przy sobie, a mam tylko Hanie. Dziekuje jednak Bogu codzien,że mam chociaż ją jedną. Ps. Tez sprawdzam co noc jak oddycha.
    maj 2005 Aniołek
    luty 2006 Aniołek
    luty2008 Aniołek
    grudzień 2008 Aniołek
    Prof.Malinowski
    sierpień 2009 zielone światło
    lipiec 2010 Aniołek
    29.05.2011 Nasz Cud: HANIA
  • avatar
    weronika83

    05/01/2015 - 14:01

    To co napisałaś to bliskie mi słowa. Jakby z mojej głowy. Kochana cudnie, że jesteś mamą :-) Moim zdaniem wygrałaś tę wojnę.
    2011 początek starań
    Łatwo nie było
    2016 jest z nami cudowny Synuś ❤
    Było warto :-)