Autor:

Agatka

Data publikacji:

17.05.2007

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

matka pracująca

Dziwnie zaczęłam się czuć z moimi koleżankami w pracy. Dawniej, przed adopcją, dużo rozmawiałyśmy ze sobą (na ile pozwalała praca, poza pracą także), dziewczyny, głównie A., czasem G., bardzo chętnie zwierzały się ze swoich problemów i słuchały moich pragnień, tęsknot. Przyjaciółką nazywam tylko I, zresztą w pełni na to zasłużyła i ona, i jej mąż. Naprawdę kiedy zaczęły się wszystkie procedury, wyjazdy do dd, stanęli na wysokości zadania, w stosunku do nich słowo przyjaźń, właśnie ją oznacza.
I. często opowiadała mi o swoim synu, czasem miałam ochotę powiedzieć coś o sobie, ale ona miała tyle do powiedzenia... Odpuściłam, słuchałam, przecież to mi się przyda!! Przyznaję dziś, że mi się przydaje Œmiech
Po moim powrocie do pracy z urlopu macierzyńskiego nasze stosunki zaczęły słabnąć... A i G już przestały opowiadać o sobie w moim towarzystwie, nawet słuchać po prostu nie mają czasu, z I. i jej rodzinką właściwie nie spotykamy się prywatnie... A w wolnych chwilach nasze rozmowy są takie... nie wiem, czegoś im brakuje... Mam wrażenie jakby nie miały ochoty słuchać tego co mam do powiedzenia...
Dziwne, ale czasem mam wrażenie, że nasze stosunki były serdeczne, gdy było mi źle... teraz zaczyna być dystans, bo jestem szczęśliwa? Przecież nie zatruwam ich godzinnymi opowiadaniami o swoich pociechach, nie robiłam tego nawet na samym początku po powrocie, bo po prostu nie dały dojść do słowa, każda miała coś do powiedzenia, a gdy ja zaczynałam, to już nie było komu mówić...
Tak naprawdę przykro mi z tym, ale wczoraj dobiła mnie A. Miała bardzo dużo pracy, ja też bo wróciłam z opieki, a ona beż żadnego słowa, typu, proszę cię o pomoc, z lekką moją aluzją, że może słowo proszę by pasowało w tym miejscu odparła „nie masz wyjścia” Tak naprawdę bym jej pomogła, bo moja praca miała czas być zrobiona nawet dziś, jej nie. Tylko jej podejście do mojej osoby? Gdyby to był ktoś inny wyskoczyłabym z buzią, bo to o co ona mnie prosiła mogło być na spokojnie zrobione wcześniej, dzień, dwa... i tego zawsze wymagam od naszych kolegów...
Do teraz dziwnie się czuję i właśnie to wczorajsze wydarzenie z A. Dało mi tyle do myślenia, do popatrzenia na I., G. i A. Rozmawiają ze sobą gdy mnie nie ma w pomieszczeniach, mają swoje sprawy, nie chcą dzielić się już z nimi ze mną. Zaczynam czuć się przy nich gorsza... Nie wiem dlaczego... Szukam winy w sobie, z natury jestem zamknięta i nie zawsze uśmiecham się na zawołanie, tyle, że ona akurat to już wiedzą i nie to powinno być problemem...

Wiem, wiem, to nie strona na takie wywody, ale to też są frustracje matki, tyle, że pracującej... Wink

Komentarze

  • Jewka

    17/05/2007 - 13:05

    Agatko, :
    Mam podobne odczucia, choć nie pracuję, ale z wieloma osobami spotykam się \\\"od zawsze\\\". Jakbym bez problemu pt. niepłodność stała się mniej interesująca, mniej atrakcyjna, a jednocześnie pozostała na tyle inna, że nie ma o czym pogadać
  • monita24

    17/05/2007 - 21:05

    Agatko
    ja też mam w pracy bardzo bliskie mi koleżanki, ale nic im nie mówię o tym, że staramy się o dziecko. Jak jeździłam na badania, to mówiłam, że jadę na usg nerek i takie tam.
    Jestem pewna, że gdyby któraś z nich dowiedziałaby się, że staramy się o dziecko to zaraz szef by się o tym dowiedział i straciłabym pracę, bo mój szef nie chce w pracy kobiet w ciąży.