Autor:

Leeleeth

Data publikacji:

04.03.2017

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

To już jest koniec... nie ma już nic...

Dawno mnie nie było, i chyba jest to mój ostatni wpis. Nasza adopcja córki sie nie powiodła, zostałam ze złamanym sercem, rozbitą rodziną i padającymi oskarżeniami. Trudno opisać wszystko co sie działo u nas i jakie przechodziliśmy chwile. Dziewczynka po przyjeździe do domu pokazała się jako mocno zaburzone dziecko. Wytoczyła mi wojnę, podstępną, niezauważalną dla ludzi z zewnątrz. Potrafiła uderzyć twarzą w łóżko. A potem naskarżyć, że jest bita. Czułam sie zaszczuta we własnym domu. Nie ch e wchodzić w szczegóły, ponieważ wciąż mnie to boli. Powiem tylko, żeby nikt nigdy nie robił nic wbrew sobie. Ponieważ ja tak zrobiłam, mimo mojego poczucia, że jest nie tak, że dziecko nie przywiązuje sie do nas. Pisałam o tym. Dostawałam uspokajaczy typu u starszy u dzieci to normalne. A ja czułam cała sobą, że nie jest normalne. Dałam sie przekonać i parłam dalej mimo, że było coraz ciężej. Moje dzieci odreagowują Jej pobyt u nas. Małpka tydzień spał po Jej odejściu. Nawet nie jadł, nie pił. Musiałam w Niego wmuszać. Dopiero na dniach nieco ochłonął, znowu zaczyna być sobą. Jednak wciąż dopytuje czy Ostyga napewno już z nami nie będzie? Dopiero zaczyna opowiadać co mu powiedziała, a mi włos jeży się na głowie. Gry odeszła poczułam ulgę, spałam cały dzień. W domu od razu inna atmosfera, zniknęło napięcie. Nagle ustały kłótnie, wszystko jest jak powinno. Nie do końca ponieważ najmłodszy przejął od Niej zachowania i próbuje sie za nami. Ale histerie trwają krótko i córa rzadziej. Tak wiec z mojej wielkiej ufności do pań z oa nic nie zostało. Moje marzenie o córeczce zostało zdeptane. Sponiewierane. A dobro dziecka ? Śmiech na sali.. Tak zaburzone dziecko nie powinno trafić do tak dużej rodziny. Nie jako środkowe dziecko, gdzieś pomiędzy. To nie miało szans na powodzenie. Zgłaszałam swoje wątpliwości w oa ale bagatelizowano je. Mam nauczkę, ze u zawsze słuchać siebie i jeśli coś nie gra to nie udawać, że można to zmienić. Mam żal do siebie, że nie miałam dość siły by zakończyć to zanim wszyscy zostali skrzywdzeni.

Komentarze

  • avatar
    bloo

    04/03/2017 - 16:03

    Zacznę od tego, że bardzo Cię wspieram. Mogę jedynie przytulić i wyobrazić sobie, jak trudne są to dni. Wiem też, że krzywda, o której piszesz, będzie łagodzona czasem, choć na razie jest ciężko. Piszę ten post dlatego, ponieważ nie wypowiedziałam się w żadnym z Twoich wpisów dotyczących Ostrygi. I był po temu powód, o którym napiszę dopiero teraz. Kiedy czytałam te wpisy - a czytałam wszystkie - bardzo mocno czułam, że powinnam napisać "stop, przemyśl to". Dostawałaś jednak tak dużo zachęt i kciuków, że wydawało mi się to nie na miejscu. Wbrew projektowanemu finałowi, który zdawał się być już napisany tymi wszystkimi kciukami, fluidami i apoteozą miłości, która uleczy każdą ranę, odwróci każdy wyrok losu i każdą krzywdę. Mój brzuch mówił, że to jest równia pochyła, że tym razem wcale nie zwycięży rodzina, że Ostryga nie jest Twoją córką. Mówił mi to nie dlatego, ponieważ mam coś przeciwko adopcji dzieci starszych (w żadnym razie) i nie dlatego, że ta historia zdawała się być jakoś szczególnie ryzykowna (sama w sobie nie, znam historie gorzej rokujące, które kończą się pięknie). Ta intuicja pojawiła się dlatego, ponieważ - w moim poczuciu - Ty cały czas dobrze czytałaś sygnały wysyłane przez Ostrygę i okoliczności, ale ilekroć je sama poddawałaś ocenie, ostatecznie rozstrzygałaś racjonalnie ("nie kocham jej, ale czas to zmieni i poczuję, że to moja córka") i momentalnie byłaś w tym utwierdzana przez innych. Miałam poczucie, że historia tej adopcji jest skonstruowana przez innych, tworzy się bo ktoś tak bardzo tego chce, a nie dlatego, że wątki członków rodziny zbiegają się w jeden. Że tu nie ma żadnej spontanicznej opowieści, odruchu i iskry, a jest za dużo wysiłku, racjonalizowania wątpliwości i presji, abyś znowu zwyciężyła. I być może też dlatego, że o Małpkę zawalczyłaś i wygrałaś, więc podobny scenariusz napisałaś dla Ostrygi. A motyw ambicjonalno-misyjny jest zawsze bardzo niebezpieczny, bo nakłada na nas tak olbrzymi ciężar, że prawie niemożliwym jest mu podołać i wyjść z tego inaczej niż jako wrak. Ale napisać coś takiego komuś, kto jeździ, przeciera szlaki i wydeptuje ścieżki pod gabinetami wydawało mi się okrucieństwem. Takim samym, jak zaapelowanie do reszty "nie czyńcie z Lilith ikony adopcyjnej. To się dzieje za szybko, Ona nawet nie ma czasu zdystansować się i zastanowić, kim jest tak naprawdę i kim powinna być dla siebie". Przede wszystkim zaś uważałam, że droga, o której zaczęłaś coraz częściej wspominać - zostanie RZ- jest drogą rozsądną w sytuacji rodziny wielodzietnej, która nie może sobie już pozwolić na eksperymenty kosztem dzieci, które są w rodzinie. To one są najważniejsze, a nie niepoliczalna ilość sierot społecznych, które cierpią w Domach Dziecka. Ja też im współczuję, ale wiem dobrze, że nie ma żadnej rodziny - ani zastępczej, ani adopcyjnej - jeśli nie ma spokojnych opiekunów bądź rodziców. Ich komfort stoi na miejscu pierwszym, bo za nim idzie komfort dzieci, a zaraz za nim idzie komfort kolejnych dzieci przyjętych. I ten komfort należy postawić w centrum. Dlatego RZ dająca dostęp do wsparcia, do pomocy, będąca kontraktem, a nie cyrografem, jest taką formą sprawowania opieki i dzielenia się miłością, z której zawsze można się wycofać, jeśli poczujemy, że nasze dzieci na tym cierpią. Proponowanie adopcji starszego dziecka ludziom, którzy mają w domu malucha i dziecko ledwie wyprowadzone z poważnych problemów, wymagające przecież stałej opieki i budowania bezpieczeństwa, wydawało mi się co najmniej kontrowersyjne ze strony OA. Ale te wpisy nie służyły podnoszeniu takich wątpliwości, bo wszystko miało być przecież pięknie - Lilith zbawi kolejne dziecko, a my poczujemy się podniesione na duchu, że asystowałyśmy w tym porodzie. Przy czym nie poniesiemy żadnych realnych kosztów decyzji Lilith. Dziekuję, że podzieliłaś się dalszym ciągiem tej historii. Wiem, ze nie było to łatwe. Tym bardziej dziękuję. Ściskam Cię i nie poddawaj się. Jesteś dobrym człowiekiem, nie daj się nigdy wytrącić z tego przekonania, bo jest prawdziwe.
  • meme

    04/03/2017 - 20:03

    Współczuję... Dobrze,że już po wszystkim, że dochodzicie do siebie. Ściskam mocno.
  • avatar
    Laura81

    04/03/2017 - 21:03

    Ostatnio codziennie o Was myslalam. Stasznie mi przykro,. Brak slow. Z czasem wszystko sie ulozy. Jestes szczesciara, ze masz 4 wspanalych synow, ala ktorych jestes cudowna mama. Mam nadzieje, ze mimo wszystko bedziesz tutaj czasem zagladac i napiszesz co u Malpki i calej Twojej urodziny slychac. Przytulam mocno.
    starania: prawie dwa lata
    endometrioza, niedoczynosc tarczycy
    Grudzien 2012 przyszedl na swiat nasz synek ♥
    od listopada 2015 starania o jeszcze jeden cud ......
    Styczen 2018 nasza coreczka jest z Nami ♥
  • AgataTofik

    05/03/2017 - 05:03

    Bardzo mi przykro. Nie spodziewalam sie takiego obrotu spraw. Mam nadzieje, ze w Waszym domu zagosci znowu spokoj. A Ty sie trzymaj. Jestes cudowna osoba.
  • avatar
    pati33

    06/03/2017 - 12:03

    Po prostu poczułaś misję a z nami babeczkami tak już jest i czasem wbrew sobie, wbrew swoim uczuciom i przeczuciom idziemy pod wiatr. Czasem tak bardzo chcemy komuś pomóc, że zapominamy o tym co mamy w domu, o tym jak wiele mamy. Idziemy jak czołgi. Twoją największą winą jest chęć ofiarowania miłości komuś kto nie umiał jej przyjąć, bo nikt go tej miłości nie nauczył. Zrobiłaś wszystko co mogłaś a nawet więcej a Twoim największym zwycięstwem jest to, że odpuściłaś. Nie jesteś dla mnie ikoną - Matką Boską Adopcyjną. Jesteś ciepłą, zwyczajną babką, która umie kochać, umie upadać i podnosić się po upadkach. Jeśli odejdziesz z bociana będzie mi żal, bo lubiłam czytać o Twoich potyczkach z chłopakami. Zrób jednak tak jak dyktuje Ci serce. Ściskam i powodzenia.
    pati33
    Aniołek, 10 tydz., 15.07.13
    MTHFR A1298C, dodatni antykoagulant toczniowy, kariotypy prawidłowe
    27.03.2014 2 kreski, (+) BHCG, cudzie trwaj
    6.12.2014 Krzyś jest z nami
    15.04.2016 5 tydz.
  • avatar
    Miniula

    08/03/2017 - 08:03

    Bloo, obok historii Leeleeth, bardzo Ci osobiście dziękuję za ten wpis. Dam go mężowi do przeczytania.

    Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
    Miniek już Miniulowy :love:
    Nela8

  • avatar
    Miniula

    08/03/2017 - 08:03

    Przede wszystkim - nie miej żalu do siebie. Nie Ty. Nie Ty zawiodłaś tylko ktoś inny. Zadbaj o siebie i swoją Rodzinę. Jesteście dobrymi, ciepłymi ludźmi, jest w Was morze miłości. Obdarzajcie nią siebie na wzajem, po prostu. Jestem z Tobą, mimo, że się nie znamy w świecie realnym. Ale jeśli będziesz kiedykolwiek chciała porozmawiać, odetchnąć, na prive wysyłam namiary. Pamiętaj, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Czasami się przegrywa, po prostu. Cała reszta życia przed Wami. Dajcie sobie czas. Przytulam mocno.

    Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
    Miniek już Miniulowy :love:
    Nela8

  • avatar
    nynyny

    08/03/2017 - 21:03

    Kolejny raz czytam Twój wpis.. nawet nie wiem, co napisać. Nie potrafię sobie wyobrazić nawet, co czujesz.. wiem jak marzyłaś o córeczce.. Mam nadzieję, że czas zabliźni rany, a wasze życie rodzinne powróci do harmonii. Trzymaj się dzielnie!

    2014-2015 -> 3 pełne procedury, 5 x ET, 7 zarodków, aż w końcu...
    02.2016 r. urodziła się nasza Kruszynka :love:

    05.2017 r. - crio :-)
    01.2018 r. urodził się Klusek :love:

  • avatar
    yennefer23

    08/03/2017 - 22:03

    oh Leeleeth ... tak mi przykro, tak przeogromnie przykro wszystko co bylo madrego do napisania napisaly dziewczyny wyzej, szczegolnie bloo i Minula. jestescie Wy, cala Rodzina, Ty i Twoje Chlopaki. to jest WSZYSTKO nie NIC. trzymaj sie jakos
    Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
  • avatar
    Tykrokylek

    14/03/2017 - 14:03

    Przykre zakończenie... Przytulam...

    Tygrysek i ...
    http://picasaweb.google.com/KwiatkowyTygrysek/Magda?authkey=Gv1sRgCOnSppWiprioHA#
    http://tykrokylek.blogspot.com/

  • avatar
    mysiuniaa86

    15/03/2017 - 20:03

    Od dawna nie wchodzilam na bociana. Weszlam dzis pierwszy raz od dluzszego czasu a tu Twoj wpis Leeleeth. Wydaje mi sie, ze to co Bloo w szczegolnosci, a zarazem inne dziewczyny pisaly jest najprawdziwsza prawda. Spychalas na bok złe przeczucia, bo marzylas o corce, z drugiej strony kazdy mowil, ze sie ulozy. Rozumiem Cie, ze nie chcialas sie poddac, w koncu to miala byc Ona - ta wyjaśniona i wymarzona. Zycie jednak pisze scenariusze, ktore sa dalekie od naszych oczekiwan i marzen. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze sprobujesz, ale chce Ci napisać, że Twoje dzieci nie mogły mieć lepszej matki. Wyobrazam sobie jak bardzo cierpisz, jak bardzo Wy wszyscy ucierpieliscie, ale zycie toczy sie dalej i dla Was lada chwila zaswieci słońce. Sciskam po tysiackroc. Jestes wspaniala!

    Starania od 2008r.
    Laparotomia w 2009r. - endometrioza
    3 X IUI - bez skutku
    IVF - 26 luty 2013 synek Nikodem 💖
    24 lipiec 2014 - transfer
    16 wrzesien 2014 Aniolku czuwaj 👼
    07.01.2015 - transfer
    23.01.2015 - kolejny Aniołek 👼

    Listopad 2020 - powrót po latach, stymulacja, mam 4 zarodki, transfer odroczony - polip endometrialny...

    11.02.2021 - Transfer zarodka nr 1

    Nie udało się 😞

    Znów się badamy...

     

  • witaminka83

    11/04/2017 - 23:04

    Mimo wszystko będę tu zaglądała w nadziei, że jeszcze przeczytam Twój wpis.
  • avatar
    Leeleeth

    29/12/2017 - 21:12

    Czytając to rok temu strasznie mnie bolało. Twoje, spokojne słowa, burzyły mnie i obrażały. Dzisiaj powiem Dziękuję, za piękne i mądre słowa. Żałuję, że nie napisałaś ich wcześniej, może pozwoliłabym sobie na akceptację własnych uczuć. Długo, długo wychodziliśmy z szoku po tym co się wydarzyło. Dzieci bardzo wysoką cenę zapłaciły, zarówno Małpka, jak i nasz Ślimaczek. Przechodzę rocznicę tych wydarzeń, to trudny dla mnie czas, bolesny. Jednak wydaje się, że żałoba już za mną, przeżyłam stratę córki. Często myślę, o Ostrydze. Wiem, że po powrocie do placówki była szczęśliwa, nie wspominała nas wcale. Myślę, że przeżyła to zdecydowanie lepiej niż ja.
    16.07.2013 pierwsza wizyta w OA
    19.09.2014 Małpka jest nasz
    29.08.2015 złożenie podania o córeczkę
    Czekamy. . .