Autor:

MalaMi87

Data publikacji:

22.11.2016

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

I co dalej?

W szafce nocnej leżą papiery z ośrodka adopcyjnego. Wczoraj dołączyły do nich dokumenty potrzebne do kolejnego podejścia do in vitro.
Po wizycie w ośrodku adopcyjnym doszliśmy do wniosku, że to JESZCZE nie nasza droga, że bardzo ważny jest dla nas okres przeżywania ciąży i to, że mamy pewność, że maluszek będzie w czasie ciąży dobrze "zaopiekowany". Chcielibyśmy usłyszeć bicie serduszka na usg i patrzeć jak rozwija się w moim brzuchu nowy człowiek. Po długich rozmowach zdecydowaliśmy się na AZ.
Wczorajsza wizyta u lekarza miała być krokiem w tą stronę. Niestety nie ma tak łatwo... Wg Doktora moja endometrioza jest mocno naciagana i nie jest przyczyną niepowodzeń. Problemem jest wysokie fsh, przy prawidłowym amh, co jest sytuacją niestandardowa. Mam dużą rezerwę jajnikowa, ale fsh blokuje mnie przy stymulacji. Zaproponował bardzo agresywną stymulacje z bardzo dużymi dawkami leków + testosteron i założeniem, że doprowadzi ona na pewno do hiperstymulacji. Wtedy moje komórki będą mogły być dojrzałe i dobrej jakości, ale będzie ich dużo. Potem zapladniamy wszystkie i czekamy do 5 dnia. Powiedział, że jesteśmy w grupie źle rokujacych pacjentów. A jednocześnie, że to za wcześnie na AZ. Stwierdził prawdę, że to nie będzie nasze biologicznie dziecko, że to bedzie adpocja i wiążą się z tą decyzją konsekwencje dla nas i dla dziecka. Ja byłam tego zupełnie świadoma, mój M nie do końca. Po wizycie uchwycil się wizji dziecka podobnego do nas. Ja boję się hiperstymulacji, tego, że przytyje i że od testosteronu urosną mi broda i wąsy. Boję się, bo w żadnej z opcji nie czuję wsparcia M. Czuję się z tym wszystkim bardzo samotna :(

Komentarze

  • hope28

    22/11/2016 - 13:11

    Bo chłopy tacy sa,u mnie jest to samo.ale nie warto z tego powodu rezygnować z walki o swoje największe marzenie.lekarz ma plan na Ciebie,to bardzo dobrze.wiem jak strasznie jest ciężko i jak się boisz,ale warto walczyć dalej.zycze Ci dużo siły i powodzenia.wbrew pozorom my kobiety jesteśmy bardzo silne,silniejsze niż myślimy :*

    Leczenie od 2011
    4 x Histeroskopia operacyjna
    2 x IUI:(
    I ICSI 08.2014:( Crio 11.2014 poronienie 7tc:(
    II ICSI 05.2015:( Crio 09.2015:(
    III ICSI 04.2016:( Crio 09.2016 :)
    7tc są dwa serduszka,9tc biję już tylko jedne serduszko.
    Błagam już zostań na zawsz
  • avatar
    EwkaMarchewka1985

    22/11/2016 - 20:11

    Mała Mi myślę, że w głebi serca wiesz co dalej. Boisz się, ale zadaj sobie to pytanie czy pomimo całego ryzyka chcesz tej ostrej stymulacji i in vitro ? Jeśli odpowiedź brzmi tak to popraw koronę i do przodu. Ja wiedziałam, że chcę choćby nie wiem co, przerażało mnie to, że już nie będzie in vitro. Nie czas dla was na adopcję, jak tli się nadzieja w sercu to nie ma co na siłę poganiać tego etapu. Choć ja nigdy nie uważałam i nie uważam, że trzeba "walczyć" za wszelką ceną bo nie warto przegrać siebie w tej "walce", bo ty jesteś początkiem i końcem tej historii to ty nadajesz jej bieg. "Walczyć" piszę w cudzysłowie bo nie lubię tego określania, dla mnie to żadna walka to czołganie się :) Mała Mi całym sercem jestem z wami i trzymam kciuki abyście utarli nosa tej jędzy niepłodności może będziecie podwójnymi rodzicami jak Ala :)

    U mnie dobrze...
    We mnie źle.....

  • avatar
    bloo

    22/11/2016 - 21:11

    Brutalna - albo i nie brutalna, po prostu prawda jest taka, że słuszność naszych decyzji zweryfikuje przyszłość. Jeśli ktoś decyduje się na ostrą stymulację z pełną świadomością ryzyka wystąpienia OHSS, co faktycznie się zadzieje, ale w efekcie pojawi się ciąża, będzie to ciąża donoszona (po odleżeniu w szpitalu swojego i wlaniu w siebie albumin) i urodzi się dziecko, to potem retrospektywnie stwierdzi, że było warto i podjął najlepszą decyzję z możliwych.
    Jesli coś w tym procesie pójdzie nie tak na tyle, aby na końcu nie było narodzin zdrowego dziecka, to jest dość prawdopodobne, że retrospektywna ocena będzie brzmiała: nie było, kuźwa, warto.
    Szkopuł jest jeden- tego się nigdy nie wie przed.
    I tak jest w ogóle ze wszystkimi życiowymi decyzjami. Ludzie głupi (albo po prostu niespecjalnie refleksyjni) lubią się szczycić swoją przezornością i wnikliwością przekonując, że ONI PRZEWIDZIELI, ze ich życie się potoczy tak, a nie inaczej, i właśnie dlatego decyzje podjęte X lat temu były mądre. To oczywiście nieprawda, ich decyzje OKAZAŁY SIĘ być mądre, bo życie je zweryfikowało pozytywnie, ale niekoniecznie za sprawą ich przezorności i wnikliwości, a za sprawą szeregu szczęsliwych przypadków, które były tylko przypadkami:
    - to, że jakaś żona w 20lecie swojej rocznicy ślubu uważa, że swój sukces zawdzięcza mądremu wyborowi męża jest częsciowo prawdą, ale częściowo zawdzięcza go też temu, że przez 20 lat jej mąż nie zginął w wypadku, nie urodziło im się niepełnosprawne dziecko, nie spalił im się dobytek zostawiając ich w trwałej nędzy, nie zachorowali na ciężką chorobę itd. Każde z tych wydarzeń - gdyby zaistniało - mogłoby całkowicie zmienić trajektorię ich losu i przerzucić do świata równoległych rozwiązań, w którym pojawiłyby się rozwody, rozczarowania, porażki, zdrady i tak dalej.

    To oznacza, że pokora wobec przyszłości nie jest jedynie smętnym ględzeniem kaznodziei, ale dość sensowną postawą wobec życia. Tak po prostu. Osobiście uważam, że nie ma czegoś takiego jak dobra i zła decyzja przed faktem. Dobra i zła decyzja ujawnia swoje zło lub dobro dopiero z czasem, kiedy fakt już zaistnieje i zobaczymy, do czego nas doprowadził i czy jesteśmy to w stanie udźwignąć.
    Ale to też oznacza, że właśnie dlatego warto te decyzje podejmować świadomie, bo jeśli je podejmiemy w taki sposób to tylko wtedy będziemy mieć siłę zmierzyć się z ich skutkami. I w tym sensie właśnie decyzje mogą być dobre lub złe, o ile się pod tymi terminami rozumie:
    a) dobrą decyzję- decyzję, o której wierzę, że jest najlepsza w danej sytuacji i liczę się z tym, ze jesli doprowadzi do fakapu to trudno, trzeba będzie się z tym zmierzyć
    b) złą decyzję- decyzję, do której nie jestem przekonana.

    U Was jest tak, że Twój mąz nie jest przekonany do pomysłu adopcji zarodka ani adopcji jako takiej. Ty zaś nie jesteś przekonana do adopcji i masz wątpliwości wobec ostrej stymulacji.
    Co się z tego finalnie wykluje zależy od Waszych ustaleń i negocjacji. A cokolwiek by się nie wykluło, o ile oboje zrealizujecie punkt a), prawdopodobnie będzie to najlepsze dla Was w danym momencie.

    To co jest natomiast pewne to to, że nie urosną Ci wąsy ani broda ;) I chyba w zasadzie tylko to.

    powodzenia!

  • avatar
    Tykrokylek

    24/11/2016 - 11:11

    "Boję się, bo w żadnej z opcji nie czuję wsparcia M" - to zdanie mnie martwi najbardziej. Masz prawo mieć dylematy, to ludzkie. M też...
    Droga do szczęścia jest czasami bardzo wyboista - brzmi jak frazes...
    Inne teksty ... Też są bez znaczenia...
    Powiem krótko - trzymam kciuki za właściwą decyzję, taką, która przybliży Ciebie do Szczęścia.

    Tygrysek i ...
    http://picasaweb.google.com/KwiatkowyTygrysek/Magda?authkey=Gv1sRgCOnSppWiprioHA#
    http://tykrokylek.blogspot.com/