musze sie pochwalic troszke. duma mnie rozpiera :)
we wtorek bylismy na szczepieniu. i moj synus nic zero placzu zero skrzywionej minki.pani pielegniarka zdziwiona.
strasznie sie balam tego szczepienia.ostatnio jakos czesto slyszlam o komplikacjach po nim.ale jak narazie odpukac.synus wazy 10kg-wielkoludek.i wszystko jest ok. pani doktor kazala nam zrobic badania bo w sumei robilam mu tyko mocz pare razy,a krew to tylko jak mial 8 tygodni.
naszczescoie odebralam wyniki i wszystko jest ok.
i tu znow sie pochwale. synus znow nic nie plakal.byla super mila pani. kazala mu patrzec jak mu paluszek kluje a potem pokazywala jak krewka leci i mowila mu ze go gila po paluszku.wiec kacper sie cieszyl.a ze ma laskotki na dloni to bylo fajnie.ja w szoku bo na mnie igla dziala fatalnie .odrazu mnie strasznie boli :) dobrze ze synciu nie odziedziczyl po mnie tej paniki.
a po urodzinkach super. byl torcik swieczka-dzieci pomogly ja zdmuchnac :)
kapcer sie wyszalal. mial publicznosc wiec sie popisywal ile sie dalo. pozniej padl bez jedzenia i potem byl placz bo i spac sie chcialo i jesc.ale dalismy rade.
a w poniedzialek zaczely sie wariactwa.stwierdzil chyba ze jak ma juz rok to trzeba samodzielnie chodzic.a ja myslalam ze zwariuje. latalam za nim i lapalam.a on stawal przy czym sie dalo i wio do przodu. gdyby jeszcze wolno szedl to by jakos to bylo. a on 2 kroczki wolno i pozniej biegiem.i gdybym go nie zlapala to by calay cialem runal na podloge.
w sumie to moze by zrozumial ze trzeba uwazac i spadac na dupke.a on ma ratownika wiec co.dobrze ze potem wczesniej poszedl spac bo ja padalam juz.teraz jest ciut lepiej choc i tak kombinuje.wczoraj sie odwracam na minutke moze nawet mniej a on juz stoi i trzyma kabel od lodowki.ja podchodze a ten juz gotowy do ucieczki. tylko zaraz byl kaloryfer i jakby tak tam buchnal..... on mnie nerwowo wykonczy!!!!
ja sie denerwuje a on sie cieszy.
zlosnik taki tez jest. wczoraj chial odkurzacz,ale nie jego maly tylko duzy i ja zabronilam.trzymal sie mnie za 2 rece i tak podkakiwal i mowil to swoje ,,ne ne ne,, co znaczy nie nie.ja mowie nie i on tez ale i tak idzie i robi swoje. wiec biore go tlumacze.a ten siup i znow.i tak sobie kombinuje.a jak cos juz zlapie co nie moze-np pilota to jak zobaczy ze ide to chowa.naszczescie tylko pod poduszke.oby tylko to na wieksza skale sie nie rozwinelo :)
wczoraj bylam z nim u mamy i rysowalismy.bo on bardzo lubi. i sam tez rysuje.wiec go chwale.a tam byla wieksza publika wiec kacper domagal sie pochwal od wszystkich.najpierw zabazgral narysowanego tatusia-hehe chyba mu sie nie podobal-i patrzyl na babcie i ta swoja minka wolal-chwal! no i bacia mowila ze pieknie-ale sie cieszyl,potem ciut byl zawstydzony.no ale byl jescze pradziadek ktory sie nie wypowiedzial na temat tego dziela-wiec zostal wezwany. najpierw bylo-,,eeee,, i pokazywanie palcem na dziadka,potem minki takie-ale jestem dumny z siebie,a potem bylo dada-no idziadek zajarzyl ze sie trzeba odezwac.w sumie powiedzial ze brzydko popisany tatus.ale co tam.moje dziecko bylo zadowolnone ze i dziadek sie wypowiedzial.krytyke uznalo chyba za zachwyt i pelny szczescia mogl tworzyc dalej :)
no i takie sytuacje rekompensuja cale to zmeczenie, nieprzespane noce....
och i tak by pisac i pisac:)
kochane wsyztskim zycze takich wspanialych chwil.
martencjo czekam strasznie na wiesci od was.mam nadzieje ze moze juz jutro....szybko wracajcie do domku!!!!!
oj pisz kochana,Kacperek to takie żywe złoto!!może jakimś artystą zostanie:)pozdrawiam Was