Autor:

Allunia

Data publikacji:

17.08.2004

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

Dlaczego??

Mijają kolejne dni szczęścia. Załatwiam tysiące spraw związanych z kredytem. Czuję się swietnie: jem zdrowo, śpię jak kłoda, nie wymiotuję, nie mam żadnych przykrych dolegliwości. Kupuję drobiazgi na nasz wyjazd do Władka. cieszę się jak wariatka. Jeszcze nigdy wyjazd na wakacje nie sprawiał mi tyle radości!! Na dodatek zaraz po powrocie jadę na kolejne usg, zgodnie ze zdjeciami z mądrej książki zobaczę rączki i nóżki, główkę i serduszko mojego dziecka!!
20 lipca. Szykujemy się do podróży. Jutro wyjazd! Dokumenty na kredyt złożone, teraz tylko decyzja, z góry wiemy że będzie pozytywna. To wzmaga nasze szczęście. W mieszkaniu wszędzie ubrania, wielka waliza na środku, pakowanie. Rany, znów chce mi sie siku, to chyba jedyna oznaka ciąży u mnie. W toalecie na bieliźnie brudny śluz. Co to, plamienie? Przecież nic mi nie jest, świetnie się czuję, codziennie mierzę temperaturę, jest wysoka, to znaczy że progesteron ok. Wiec co jest? Na pewno wszystko ok, ale skoro nie jest późno, mąż wiezie mnie na nadprogramowe usg do kliniki. tak tylko, pro forma, żeby się upewnić. Mój ginekolog na urlopie, bada mnie inny lekarz. Pyta o wiele rzeczy. ja spokojnie odpowiadam. Wcześniej się umyłam, nowe plamienie nie pojawiło się, ufff. Badanie sondą dopochwową. "Czy jest Pani pewna że to ośmiotygodniowy płod? Na pewno miała pani owulację 7.czerwca??" Nie rozumiem tych pytan. lekarz pokazuje mi na ekranie malutki pęcherzyk, dziecinka w środku, jakieś 5 mm, ale serduszko nie bije... powolutku, bardzo powoli zaczyna docierać do mnie ze cos nie tak. Czyli co, moje dziecko nie żyje? "Proszę się uspokoić, to na razie nie dziecko, to tylko zarodek..." Już nie lubię tego lekarza. "Według obrazu usg zaszła pani w ciążę 4 tygodnie później, albo, jeśli ma pani rację co do tej owulacji, to ta ciąża jest martwa". Rozumiem. Jestem dorosła, wiem kiedy zaszłam w ciążę. mam to potwierdzone wykresem. Lekarz niestety nie chce patrzec na wykres. Mówi coś o niespodziankach natury ale ja już nie słucham. Chcę wyjść z jego gabinetu jak najszybciej. chcę do samochodu, do męża!! chcę płakać!! W samochodzie zaczynam wyć, mąż mało rozumie co próbuję tłumaczyć. W końcu dociera do niego. próbuje mnie pocieszyć, zaczyna mówić jak lekarz, coś o młodszej ciąży, ale wiem ze sam w to nie wierzy albo w tej chwili bardzo chce wierzyć. Jedziemy do domu. lekarz kazał przyjechać za tydzien na kontrolę, wiec stanowczo postanawiam że chcę jechac nad morze - mimo wszystko. Mąż nie protestuje, bo nie wie jaką reakcję u mnie może wywołać jego jakikolwiek sprzeciw. Biedaczek, teraz myślę jaki musiał być skołowany, nie wiedział co ma robić...Pakujemy się wiec dalej, ale o 10 wieczorem kolejne plamienia, skurcze. Jedziemy na pogotowie w naszym mieście. tam od razu trafiam na wózek i oddział ginekologiczny. Badanie usg przez powłoki brzuszne (tylko taki mają w szpitalu) nic nie daje bo mam pusty pęcherz. Jest późno, kładą mnie na sali z dwiema innymi pacjentkami które już śpią. Jest ciemno. Oprócz Luteiny i disophrolu dostałam jakąś tabletkę na sen bo jestem roztrzęsiona ale nie łykam jej. Żasypiałam kilka razy i budziłam się z cieżką głową, cieżkim sercem,przytłoczona myślami. koszmar. Rano badania i znów siedmiu lekarzy skupionych nade mną tłumaczy mi że ciaża jest malutka, na pewno zaszłam w nią o wiele później niż mówię, i dziwią się że ja płaczę zamiast spokojnie czekać, przecież oni mnie pocieszają!! Każą lezeć i nie wstawać nawet do toalety. Wytrzymuję do wieczora. Prawie cały czas czytam Biblię - Psalmy. Jakoś tak tradiam na kojące fragmenty, obiecujące słowa. Czuję spływającą na mnie Siłę. Błagam lekarzy żeby pozwolili iść na drugi dzień do domu, przysięgam im że bedę leżeć plackiem. Niestety nie należałam się długo, bo w piatek wieczorem dostałam silnych skurczy i pojechałam z mężem do kliniki w L. Tam bardzo miły i mądry lekarz (wziął wreszcie pod uwagę mój wykres temperatury!!!) rozmawiał ze mną długo, szczegółowo opisał co widać na usg... niestety niewiele zobaczyliśmy :-( Mieszkanko mojego dziecka w postaci pęcherzyka zaczęło się już spłaszczać i wydłużac :-( przyzwyczaiłam się do myśli ze z ciążą koniec, ale znów się rozkleiłam. To nie ten obraz, panie doktorze!! Tu powinny być malutkie nóżki i rączki!! Moje ośmiotygodniowe dziecko!! Jego główka i w ogóle... Miało bić serduszko!! Dlaczego tego nie ma?? lekarz pociesza, mówi że tak się zdarza, że jestem jeszcze młoda, za rok się soptkamy w klinice na porodówce... a na razie... musimy jak najszybciej przeprowadzic zabieg bo mam tak zwane wstrzymane poronienie, a martwa ciąża w organiźmie to zagrozenie zdrowia... umawiamy się na poniedziałek.
Weekend dzielący mnie od wyroku do zabiegu był najokropniejszym czasem dla mnie. Żyłam ze świadomością że moja kruszynka jest we mnie ale martwa i za kilkanaście godzin będę musiała się z nią pozegnac... mój malutki aniołku, to nie tak miało być... gdzie jesteś????? uczono mnie że dziecko dostaje duszę w momencie poczęcia, więc chyba gdzieś jesteś?? Widzisz mnie?? Slyszysz?? Dlaczego nie chciałeś ze mną zostać?? Przecież dbałam o Ciebie od samego początku...Kochałabym Cię nad życie!! Kochałam Cie już zanim byłeś, czekałam na Ciebie! Byłbyś calym naszym światem, moim i Twojego taty! Budujemy dom, jest pokój dla Ciebie...ale Ty jesteś gdzie indziej, wierzę w to, jak wierzę w to, że twój pokój zajmie twoja siostra lub brat, a my dwoje kiedyś spotkamy się, ja Cię nie poznam ale Ty mnie zawołasz.

Komentarze

  • myszkaP

    17/08/2004 - 00:08

    Allunia tak strasznie mi przykro że musiało was to spotkać,nie wiem co napisac bo mam świadomość ze żadne słowa nie są w stanie cie pocieszyc...Napewno czas leczy rany i to jedyna recepta i wierze ze doczekasz sie szczesliwie dzidzi modle sie o to dla Ciebie.A twój aniołek patrzy na ciebie z góry i napewno kidys sie spotkacie.Przytulam Cie mocno do serduszka,bądź silna....

    MYSZKA
  • dziubasek2

    18/08/2004 - 00:08

    Allunia mocno mocno Cię utulam. Ja tez mam trzy aniołki i wiem jak Ci jest ciężko.

  • avatar
    wuchowa

    18/08/2004 - 00:08

    Tak mi przykro... :_( Przytulam Cie mocno i modle sie za Ciebie

    mama Pawła (2002),
    dwóch Aniołków: (Ani III.04, Kuby VI.04)
    Julii (2005), Piotra (2007) i ?