Wczoraj miałam kiepski dzień...znowu ktoś dał mi do zrozumienia, że do niczego się nie nadaję. Postanowiłam wczoraj odwiedzić mamę i brata. Chciałam trochę z mamą poplotkować, poradzić się,a przy okazji dać mamie pit, o którego wypełnienie mnie poprosiła. Minęłyśmy się w drzwiach, bo mama szła na rehabilitację. Postanowiłam wiec ten czas, gdy bedę czekała na mamę poświecić na pogaduchy z bratem. Pytałam jak tam zdrowie i jak Świeta u Moniki. Było całkiem sympatycznie, aż do momentu kiedy weszlismy na temat inernetu i komputerów. Ponieważ mój brat poprowadził sobie kabel internetowy na zewnatrz budynku od sąsiada trochę mnie to zaniepokoiło. Zasugerowałam mu czy oby napewno to jest legalne? Przecież operator napewno zastrzegł sobie zakaz udostepniania usługi poza lokal i to jeszcze w ten sposób! A ten jak nie wydarł się na mnie, jak nie zaczał mi sypać epitetami: że pracuje w kablówce i myśle że się znam, że nie mam o tym zielonego pojęcia.
Zaczełam płakać, tak bardzo płakać. To zabolało...musiałam oczywiście dodatkowo to zinterpretować i wyszło, że tak naprawdę to do niczego się nie nadaję. Dotarło do mnie, ze tak niewiele w życiu osiagnęłam. Nie skończyłam studiów, niedługo zostane bez pracy i najboleśniejsze- nie mogę urodzić dziecka. W takich momentach mam ochotę zapaść się pod ziemię, zniknąć jak kamfora, nieinstnieć.
Po powrócie mamy nie było ploteczek...płakałam. Mama zrobiła mi melisę, zamieniłysmy kilka słów i pojechałam do domu, bo przyjechał po mnie mąż. Wieczór miałam zepsuty...Sen trochę ukoił mój ból i zmniejszył żal.
@ nadal nie przychodzi...boję się...nie wiem co o tym myśleć...
Test robiłam- oczywiscie negatywny.
Zatem czekam...
trzymaj się! życzę Ci powodzeia w szukaniu pracy i oczywiście w staraniach.... co do studiów- nigdy nie jest na nie za późno
10 tc (Marysia)- IV 2005
8 tc (Antek)- III 2006