Ciszy pragnę nade wszystko. Niestety ciszy nie mam. Mam za to bardzo wąskie grono przyjaciół, którzy wiedzieli o mojej walce. Bardzo wąskie bo nie mówiliśmy i nie chwaliliśmy się tym dookoła. No i to bardzo wąskie grono uparło się, że będą dzwonić i mówić jak bardzo im przykro. W zasadzie uparli się, że będą dzwonić i mówić, że nie wiedzą co powiedzieć ale jest im przykro. Nie wiedzą jak mnie pocieszyć choć bardzo tego chcą i choć wiedzą, że nie da się mnie pocieszyć. I tak dzwoni moja komórka od wczoraj. Co odbiorę to broda jakoś sama zaczyna drgać a oczy jakoś same łzawią. Wnętrzności się trzęsą tak jakbym za chwilę miała zwrócić całą zawartość samej siebie. Ręce latają jakbym była na mega kacu a moje bogate na co dzień słownictwo ogranicza się do słów typu: buuuuuuu. Całe biurko zachlapane słoną wydzieliną z oczu. Po drugiej stronie po tym jak usłyszę, że jest im przykro i, że nie wiedzą co powiedzieć też słyszę łamiący głos i słowa bardzo wyszukane typu: buuuuuu. Czy po drugiej stronie słuchawki też wydziela się słona woda z oczu? Pewnie tak ale nikt tego nie powie. Nikt nie powie bo to ja mam prawo do wycia. Oni muszą być twardzi. Są twardzi ale nie są wyszkoleni w udawaniu i nie oszukają mnie bo słyszę ich łkające słowa i wiem, że cierpią razem ze mną. I to mnie dobija dodatkowo. Miażdży - choć nie wiem czy coś zmiażdżonego maksymalnie można zmiażdżyć jeszcze bardziej. To pięknie, że ktoś lubi mnie na tyle, że przeżywa to ze mną. To piękne ale niepocieszające. Czuję, że zawiodłam ich wszystkich. Zawiodłam moich najbliższych: przyjaciół, rodziców i męża. Męża, który na co dzień twardy jak głaz płacze gdy wydaje mu się, że nie widzę. A ja nie mówię, że widzę. Nich płacze choć tak może dać ujście emocjom. Nie przy mnie - na to by sobie nie pozwolił.
No i mamy błędne koło. Ja mam wielgachne poczucie, że zawiodłam wszystkich a wszyscy mają poczucie, że zawiedli mnie. Ja mam poczucie bylejakości i poczucie, że jakoś tak nie do końca jestem kobietą a wszyscy mają poczucie, że nie trzymali mnie za rękę tak mocno jak powinni byli, że za lekko trzymali kciuki. Durnowate - prawda?
Czy to moja wina? Czy za mało pragnę? Czy za mało kocham od pierwszego wejrzenia dwie kreski? Czy za mało się modlę? Jakie grzechy popełniłam lub popełnię, że dostaję taką pokutę z samej Góry? Czy jestem złym człowiekiem? Czy w ogóle jestem człowiekiem? A może jestem egoistką, która ma kaprys i chce mieć z facetem, którego kocham małego dzidziusia? Może jestem za mało cierpliwa? Może taka ma być ta moja droga do tego kaprysu - ciągle pod górę a na dodatek idąc na tą górę ciągle się potykam, upadam, trochę staczam się w dół. Co gorsza nie widzę wierzchołka tej góry. Ośmiotysięcznik to jakaś błahostka w porównaniu z moją wielką, ogromną górą, która może nawet nie ma szczytu, nie ma swojego końca jakim jest jej wierzchołek.
To wszystko jest takie trudne... A telefon znowu zadzwonił. Tata... Wymieniliśmy nasze buuuuuuu.
Ciszy pragnę nade wszystko. O ukojeniu moich ran psychofizycznych nawet nie marzę...........
No i mamy błędne koło. Ja mam wielgachne poczucie, że zawiodłam wszystkich a wszyscy mają poczucie, że zawiedli mnie. Ja mam poczucie bylejakości i poczucie, że jakoś tak nie do końca jestem kobietą a wszyscy mają poczucie, że nie trzymali mnie za rękę tak mocno jak powinni byli, że za lekko trzymali kciuki. Durnowate - prawda?
Czy to moja wina? Czy za mało pragnę? Czy za mało kocham od pierwszego wejrzenia dwie kreski? Czy za mało się modlę? Jakie grzechy popełniłam lub popełnię, że dostaję taką pokutę z samej Góry? Czy jestem złym człowiekiem? Czy w ogóle jestem człowiekiem? A może jestem egoistką, która ma kaprys i chce mieć z facetem, którego kocham małego dzidziusia? Może jestem za mało cierpliwa? Może taka ma być ta moja droga do tego kaprysu - ciągle pod górę a na dodatek idąc na tą górę ciągle się potykam, upadam, trochę staczam się w dół. Co gorsza nie widzę wierzchołka tej góry. Ośmiotysięcznik to jakaś błahostka w porównaniu z moją wielką, ogromną górą, która może nawet nie ma szczytu, nie ma swojego końca jakim jest jej wierzchołek.
To wszystko jest takie trudne... A telefon znowu zadzwonił. Tata... Wymieniliśmy nasze buuuuuuu.
Ciszy pragnę nade wszystko. O ukojeniu moich ran psychofizycznych nawet nie marzę...........
Piekne sa widoki z wierzcholka gory na ktora wchodzi sie tak dlugo ... kiedys przyznasz mi racje , jak juz na nia wejdziesz . Sily duzo Ci zycze i tulam
Starania od 2004 roku
Diagnoza; Azoospermia
4 ICSI
Transfer 2 okruszków: 9dpt beta 57, 11dpt beta 169
Dziękujemy Provito!
28.11.2014 przyszła na świat wyczekana córeczka Sophie.
28.07.2018 Crio 1A czekamy ...