Jak mawiają cierpliwośc jest cnotą - a no jest, i ciagle sie jej uczę.
Uczę sie nie czekać z dnia na dzień, nie zaglądac w kalendarz ,który to dzien cyklu, nie kontemplować , że przeciez mija kolejny miesiąc, kolejny raz ten niechciany @... Uczę się nie powtarzac w kółko : \\"kiedy, kiedy, kiedy\\"?, i \\"dlaczego nie już\\" - bo ja chciałabym już!!!. No bo cholera jasna, to jest nie do zniesienia i wtedy własnie życie traci sens! No bo: praca dom, praca dom..... szarośc codzienności i te rozpamietywania....
Powiem tak: sa dni dobre i zle.
I nie jest tak prosto jak niektórzy myslą, że wystarczy sie pogodzić, przyjąć to co jest nam dane i nie użalac sie nad soba. To jest łatwe, bardzo łatwe dla kogos kto osiągna to o czym marzy. A ja? Ja raz jestem silna, pogodzona, żyję szczesliwie na tej mojej cudnej wsi, a raz wszystko wraca jak cholerny bumerang i czuje sie jak muchomor wśród prawdziwków!
Jak jestem wśród ludzi to wszystko jest oki. Jak jestem sama wtedy zaczynam kontemplować, rozpamietywać i wymyslać \\" kiedy bede w ciąży?, kiedy bede miała dziecko, jak to bedzie być mamą, dlaczego mam juz tyla lat, dlaczego Pan Bóg zabral mi dwoje dzieci\\"................
I dziś postanowiłam że powalcze z moimi słabościami, powalcze z rozpamiętywaniem i zamartwianiem sie, spróbuje byc naprawdę szczesliwą kobietą , porozpieszczać siebie i meza. Bo przeciez nam sie to należy, bo przecież czemu nie?! Spróbuję wreszcie nie czekac! Choc nie wiem jak nie czekac , jak przeciez czekam , no jak?
Spróbuję. Postaram się. Uda się!!!
Przy okazji powalcze z drobna infekcja co nakazała mi ginka....
Zbliża sie urlop a to tym bardziej poprawia mi humor i dodaje sily.
...bo warto mieć marzenia, doczekać ich spełnienia...
moje słoneczko -córcia :D
mikołajkowy prezent-synuś :D