No dobrze, nie można się nakręcać, ale...
Beata pełni funkcję pedagoga w naszej szkole. Bardzo zbliżyłyśmy się do sibie, a właściwie zbliżyły nas do sibie moje patologiczne dzieciaki z klasy, których mam mnóstwo. Jej mama pełni funkcję diecezjalnego doradcy rodzinnego - jest na samym szczycie diecezjalnej piramidki itd.
Ok. 19:00 Beata do mnie zadzwoniła z wiadomością, że w czerwcu urodzi się w Świdwinie dzidziuś, którego rodzice są porządną, ułożoną rodziną, ale bardzo ubogą, a tu czwarte dziecko... Zrozpaczeni udali się do parafialnej doradczyni rodzinnej z prośbą o pomoc w przekazaniu dziecka do adopcji. Ta z kolei zadzwoniła do swojej przełożonej - mamy Beaty.
Nie chodzi tutaj o adopcję ze wskazaniem. Rodzice biol. chcą tylko miec pewność, że dziecko trafi do dobrej rodziny.
Mama Beaty przypomniała sobie naszą historię i od razu zadzwoniła do Beaty dowiedzieć się, czy nadal czekamy.
Daliśmy szczegółowe namiary na nasz OAO. Jeśli kobieta postanowi oddać dziecko, to bardzo prawdopodobne, że mama Beaty zrobi wszystko, żeby dziecko poprzez ośrodek trafiło właśnie do nas. No, chyba że OAO ma już dla nas w zanadrzu malucha, wtedy sprawa jest jasna.
W każdym razie za dwa dni ma zadzwonić do OAO i dowiedzieć się, jak to wszystko wygląda od strony formalnej. Oczywiście otoczą opieką matkę dziecka, jednak jest iskierka nadziei.
Wiem, że to wszystko brzmi nieprawdopodobnie i prawdopodobnie się nioe uda. Ale nie to jest najważniejsze, pierwszy raz od bardzo długiego czasu moje serce zaczęło mocniej bić. Odzyskałam nadzieję, że TO się kiedyś wydarzy.
A kiedy się wydarzy i jakie dziecko jest nam pisane - czas pokaże.
P.S. Haniu, o malutkie kciuki proszę! Takie bez nakręcania i ekscytacji, ale przydadzą się.
Beata pełni funkcję pedagoga w naszej szkole. Bardzo zbliżyłyśmy się do sibie, a właściwie zbliżyły nas do sibie moje patologiczne dzieciaki z klasy, których mam mnóstwo. Jej mama pełni funkcję diecezjalnego doradcy rodzinnego - jest na samym szczycie diecezjalnej piramidki itd.
Ok. 19:00 Beata do mnie zadzwoniła z wiadomością, że w czerwcu urodzi się w Świdwinie dzidziuś, którego rodzice są porządną, ułożoną rodziną, ale bardzo ubogą, a tu czwarte dziecko... Zrozpaczeni udali się do parafialnej doradczyni rodzinnej z prośbą o pomoc w przekazaniu dziecka do adopcji. Ta z kolei zadzwoniła do swojej przełożonej - mamy Beaty.
Nie chodzi tutaj o adopcję ze wskazaniem. Rodzice biol. chcą tylko miec pewność, że dziecko trafi do dobrej rodziny.
Mama Beaty przypomniała sobie naszą historię i od razu zadzwoniła do Beaty dowiedzieć się, czy nadal czekamy.
Daliśmy szczegółowe namiary na nasz OAO. Jeśli kobieta postanowi oddać dziecko, to bardzo prawdopodobne, że mama Beaty zrobi wszystko, żeby dziecko poprzez ośrodek trafiło właśnie do nas. No, chyba że OAO ma już dla nas w zanadrzu malucha, wtedy sprawa jest jasna.
W każdym razie za dwa dni ma zadzwonić do OAO i dowiedzieć się, jak to wszystko wygląda od strony formalnej. Oczywiście otoczą opieką matkę dziecka, jednak jest iskierka nadziei.
Wiem, że to wszystko brzmi nieprawdopodobnie i prawdopodobnie się nioe uda. Ale nie to jest najważniejsze, pierwszy raz od bardzo długiego czasu moje serce zaczęło mocniej bić. Odzyskałam nadzieję, że TO się kiedyś wydarzy.
A kiedy się wydarzy i jakie dziecko jest nam pisane - czas pokaże.
P.S. Haniu, o malutkie kciuki proszę! Takie bez nakręcania i ekscytacji, ale przydadzą się.