Autor:

arvena

Data publikacji:

20.02.2005

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

20 lutego 2005r - taki tam misz-masz

Mam schizy.
Wymyśliłam sobie, że od kilku miesięcy mam za krótkie cykle, bo 26 - dniowe. Przez ostatnie dni niemalże modliłam się, żeby okres przyszedł później - najlepiej w 28 dniu. Chyba nie będzie źle, bo jest 26 dzień i @ zero. Czuję już bóle. W najgorszym przypadku pojawi sie jutro, a w najlepszym, dla mnie idealnym, pojutrze.

Strasznie sie boję, że coś mogłoby być nie tak. Stąd paranoiczne pomysły, które lęgną się w mym umyśle jak szalone.

Na szczęście przeszedł mi apetyt na żółte Pysie. Groziło nam juz bankructwo. Oliwki tez poszły w odstawkę. Zjadłam ich dzisiaj może z 20 sztuk, a nie jak poprzednio pół litra ;-)
Postanowiłam też nadrobić zaległości w lekturach i dorwałam się do klasyki "Buszującego w zbożu". Idzie mi kiepsko. Wszystko przez pierwsze karty książki, na których był dość dla mnie odrażający opis pewnego flejtucha, który nie myje zębów. Od tej pory każde spojrzenie na tę książkę, wywołuje we mnie odruch mdłości i widzę oczyma duszy swojej "omszałe, pleśniejące zęby"... Fuj!!! Po co ja o tym tutaj piszę?!

Straciłam sama przed soba autorytet i zgodziłam się skruszonej, łypiącej na mnie potulnymi oczyma kuzynce napisać tę maturę. Jestem na siebie zła z powodu totalnego barku asertywności i "radykalizmu". Zrobiłam to dla rodzinnej harmonii, poza tym owa maturzystka przyniosła ze sobą słoik domowych ogórków i dżemu porzeczkowego produkcji jej babci - chyba po to, aby łatwiej mi było podjąć słuszną decyzję.
Irek zanosił się od śmiechu, a ja zostałam na polu walki sam na sam z Nową Maturą.