Autor:

arvena

Data publikacji:

18.02.2005

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

18 lutego 2005r - pogrom na maturzystów

Bardzo leniwie mijają mi kolejne dni ferii. Tak naprawdę mam dużo "papierkowej" prcy, jednak nie mogę się wziąć w garść i za nią zabrać. Nie chce mi sie pracować. Nic mi się nie chce. Praca w szkole mnie przeraża. Kolejne rady ped. na których dowadujemy się o tym, czego nie zrobilismy, co zaniedbaliśmy. Miliony ankiet do przygotowania, ciągle źle, za mało. Nagonka o słabe wyniki na próbnym sprawdzianie... To jakaś paranoja!
Do tego wkurzają mnie wszechobecni maturzyści. Na gwałtu- rety wszyscy szukają polonistów, zeby pisali im prezentacje. Nawet Irek się wkurzył, bo dzisiaj pojawiła się u mnie kuzynka z problemem. Mama obrażona, bo nie chcę rodzinie pomóc. A ja przecież od tak sobie nie usiądę i nie napiszę tej cholernej pracy. Jest mi głupio, bo chciałabym dziewczynie pomóc, jednocześnie szlak mnie trafia, bo zostały dwa tygodnie, a Ona temat zna już od wrzesnia. Totalny brak odpowiedzialności...

W ciągu tego tygonia miałam iść do ginekologa. Trzeba przecież zacząć diagnostykę. Wiem, że sporo badań można zrobić na NFZ. A że włączył mi się "poznański gen oszczędzania", chciałabym wykorzystac państwo na maksa. Pytanie zasadnicze: dlaczego nie poszłam do lekarza? Odpowiedź: Tyle o tym myslałam, ze aż zapomniałam. Nie wiem, co teraz zrobię, bo czuję, jak @ puka do mych drzwi, a miałam nadzieję, że już w tym cyklu zdolam cokolwiek załatwić.
Czekanie mnie wykańcza, a jednocześnie raduje. Trudno mi uwierzyc, że wszystko sie uda. Wymyśliłam sobie, że:
- mam niedrożne jajowody
- brak owulacji
-problemy hormonalne
i teraz najlepsze:
- endometriozę.
Ładny zestaw jak na jednegop człowieka. Już kiedys o sobie pisałam, że mogłabym zatrudnić się w Hollywood jako twórca horrorów. Wyobraźnia, w odróżnieniu od pamięci, mi nie szwankuje.

W tym roku stało się coś przedziwnego. Irek pomny lat minionych (bardzo minionych, bo ostatnie dwie zimy spędził na morzu), zapytał, coż chciałabym porabiać w Walentynki (czy mam jakieś szczególne zyczenia). Odpowiedziałam, że mnie to komercyjne święto nie interesuję. Jeśli chcę Mu wyznać miłość, to mogę to zrobić tu i teraz - bez specjalnych okazji. Na pizzę czy do kina też możemy iść kiedy tylko zapragniemy.
W ten oto sposób obaliłam nową polską modę i czuję się z tym bardzo dobrze. W nagrodę kupiłam sobie Jacka, czyli różowego hiacynta. Pięknie nam pachnie. Uwielbiam hiacynty. Martwi mnie tylko, że jakoś nienaturalnie sie wygiął...

Na dobry feryjny początek wybrałam się z koleżanką do teatru. Mamy szczęście do komedii - i bardzo dobrze! Było "Kaczo, byczo i indyczo" - tak jak w tytule.


Haniu, jeśli czytasz, to pozdrawiam Cię serdecznie. Zdrowiej!

Komentarze

  • avatar
    arvena

    19/02/2005 - 00:02

    No koniec świata - już sama sobie piszę komentarze :-) To z tej zgryzoty ;-)