niepłodność męża ciężko zaakceptować

Pamiętaj że nie jesteś sam w walce z niepłodnoscią! Na tym podforum piszemy o targajacych nami uczuciach. O naszych największych radościach i ogromnych smutkach. Staramy się sobie wzajemnie pomóc, a przez to pomagamy także samemu sobie.

Moderator: Moderatorzy Muszę o tym porozmawić

wanda.em
Posty: 1
Rejestracja: 04 cze 2017 17:02

niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: wanda.em »

Witam,

Od 2 lat staramy się z mężem o dziecko.
Po pierwszym bezowocnym roku przyszedł czas na serie badań.
Po kolejnym roku wiemy już, że 'wina' leży po stronie męża.
Wg. wszystkich badań jestem zdrową płodną kobietą.
Inseminacja mimo słabych wyników męża (ale jeszcze nie zerowych) mogła dać duże szanse na powodzenie...
Jesteśmy po pierwszej próbie i niestety nieudanej.

Niestety nie umiem zaakceptować faktu, że ja zdrowa kobieta nie mogę mieć dzieci w tym małżeństwie. Mam poczucie, jakby miłość nie była wystarczająca żeby zaakceptować, żyć z tym, wspierać Go i iść dalej, próbować.

Czuje, jakbym zawiodła. Szukam winy w sobie, bo na pewno musiałam w życiu zrobić coś strasznego, że ja, osoba z natury nerwowa i niecierpliwa jestem wystawiona na taką próbę.

Ale czuje się również zawiedziona, ponieważ mąż nalegał najpierw na ślub a dopiero po nim na dzieci. A może wiedział, że nie może mieć dzieci, ale wiedział również, że po ślubie trudniej będzie mi podjąć decyzje o odejściu?
Czuje, że zostałam postawiona pod ścianą - przed faktem dokonanym - wyszłaś za człowieka, który nie da ci dzieci, chociaż po to brałaś z nim ślub, żeby tą rodzinę założyć. A teraz radź sobie sama, bo nie masz nawet komu się wyżalić. Przyjaciółka z dwójką dzieci nie rozumie mojego bólu.

W walce z niepłodnością lub bezpłodnością często zapomina się o tej drugiej stronie - tej zdrowej. Podziwiam ludzi, którzy podjęli w życiu świadomą decyzje, aby iść przez życie z 'nieswoją' niepłodnością i potrafią żyć bez obwiniania winą drugiej strony.
izzy
Posty: 208
Rejestracja: 07 lut 2017 15:23

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: izzy »

Witaj,
niepłodność niestety burzy wiele marzeń, planów, oczekiwań jakie mamy względem naszego małżeństwa. Trzeba na nowy wszystko przemyśleć, przewartościować. Tak jak piszesz jest to związane z wieloma rozczarowaniami, oskarżeniami siebie i współmałżonka. Człowiek czuje się taki bezradny i bezsilny, wiem jak to jest, sama przez to przechodziłam.
Wiem, że na pewno jako kobieta bardzo pragniesz tego dziecka, ale Twój mąż być może pragnie go tak samo mocno. Pomyśl jak on się czuje jako człowiek, jako mężczyzna, który zawiódł swoją kobietę i nie może (przynajmniej na razie) dać jej potomka. U nas akurat problem niepłodności leżał po mojej stronie. Kiedyś zadałam mężowi pytanie dlaczego nie odejdzie, przecież mógłby mieć dzieci biologiczne z inną kobietą. Wtedy odpowiedział mi, że on chce mieć dzieci ze mną, nie interesują go inne i nie chce być z nikim innym. Świadomie podjął taką decyzję. Nigdy nie doczekaliśmy się dzieci biologicznych, ale po 10 latach walki zostaliśmy rodzicami adopcyjnymi 2 ukochanych dziewczynek, bez których nie wyobrażamy sobie życia. I mimo, iż mąż mógł mieć dzieci z kimś innym to nigdy mnie nie opuścił, nie oskarżał, wspierał przez tyle lat i doczekał się, że został ojcem tylko trochę inaczej niż to zakładaliśmy przed ślubem....
Wszystko zależy jaka jest Twoja miłość do męża, na ile jesteś w stanie walczyć i przede wszystkim, czy chcesz mieć dziecko czy chcesz mieć dziecko z NIM. Problem niepłodności to problem pary a nie jednej osoby. Nie ważne po czyjej leży stronie, to jest to WASZ problem a nie JEGO.
Na pewno warto przemysleć sobie skąd takie Twoje podejście i czego oczekujesz dalej. Jest wiele możliwości pomocy, ale na pewno musicie podejść do tego razem, bez obwiniania siebie nawzajem ( to tak nie działa, że nie mogę mieć dzieci, bo byłam niedobra czy coś zrobiłam, to nie jest wyznacznikiem tego czy mogę zajść w ciążę czy nie)
Pomyśl też jak zachowałby się mąż gdyby to problem leżał po Twojej stronie. Czy odszedłby gdzie indziej i tam szukał spełnienia, czy został i walczył?
Tak jak pisałam wcześniej, ważne jest czy i jak bardzo kochasz swojego męża. Na ile silna jest Wasza miłość, która w tym momencie jest wystawiona na próbę. Na pewno warto zadać sobie to pytanie.

Trzymam kciuki, powodzenia :bigok:
http://naszmalyswiatek.pl

http://malyswiatekpodrozuje.blogspot.com
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: bloo »

wanda.em pisze:
W walce z niepłodnością lub bezpłodnością często zapomina się o tej drugiej stronie - tej zdrowej. Podziwiam ludzi, którzy podjęli w życiu świadomą decyzje, aby iść przez życie z 'nieswoją' niepłodnością i potrafią żyć bez obwiniania winą drugiej strony.
najpierw uderzyła mnie trafność tego, co napisałaś, ale później zrozumiałam, z czego to wynika i że to niekoniecznie jest trafne. Dla ludzi, którzy są razem, bo chcą być razem, wybrali się, kochają i chcą dla siebie wspólnego świata, problem "czynnika niepłodności" zwyczajnie nie istnieje. Istnieje w gabinecie lekarskim, gdzie ten czynnik trzeba zdiagnozowac, aby wiedzieć, co dalej i jakimi opcjami się dysponuje. wtedy też para dostaje informację, że dotyczy jej czynnik męski, żeński lub wspólny. Po wyjściu z gabinetu to przestaje mieć znaczenie.
W moim małżeństwie to ja jestem osobą "zdrową". Od momentu, kiedy otrzymaliśmy diagnozę, uważałam się i uważam za niepłodną, bo nie ma znaczenia stan moich jajników ani nasienia mojego męża, jak długo nie mamy dzieci. Z tą myślą przechodziłam inseminacje, z tą myslą podeszłam do in vitro, z tą myślą rodziłam syna.
Myslę, że problem zaczyna się nie w momencie zdiagnozowania 'czynnika' tylko w momencie refleksji nad tym, jaki związek tworzymy, z kim i po co.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: Miniula »

Wanda.em powiem prosto z mostu - zostaw męża, znajdź sobie faceta, który zrobi Ci dziecko. Tak będzie lepiej dla Ciebie i dla Twojego obecnego męża.
Mój ex mąż nie potrafił zaakceptować mojej bezpłodności i mnie zostawił.
Dzięki temu nie gniję w bezsensownym małżeństwie, w nieustannym poczuciu winy, że nie mogę mu czegoś tam dać. 

P.S. Jeśli obawiasz się linczu ze strony otoczenia - spoko luz. Otoczenie Cię rozgrzeszy, Przecież osoba niepłodna (a tym bardziej bezpłodna) to taki wybrakowany egzemplarz, który nie ma wręcz prawa stać na drodze do szczęścia osobie płodnej ;-)
Gdyby Twój mąż naprawdę Cię kochał, sam znalazłby ojca dla Twoich dzieci, c'nie?
Tak więc, pierś do przodu. Miej odwagę uwolnić Was oboje. Wiem co mówię.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


tututek
Posty: 326
Rejestracja: 20 mar 2012 21:14

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: tututek »

Dziwnie się czuję po przeczytaniu tego co napisałaś.
Co to znaczy "nieswoja" niepłodność?
Dlaczego mąż miałby ukrywać fakt, że nie może mieć dzieci?
Czemu zakładasz z góry, że jesteś zdrowa, skoro medycyna po dziś dzień, nie jest w stanie wszystkiego sprawdzić?

Niepłodność osób które się kochają jest zawsze "wspólna"! Borykamy się z tym jako para, a nie jednostka. Decydując się na życie z człowiekiem którego kocham, biorę go z całym dobrodziejstwem inwentarza, ze wszystkimi wadami i zaletami, ze wszystkimi mocami nadprzyrodzonymi i chorobami.

Z tego co piszesz wynika, że nie do końca ufasz mężowi. Dlaczego uważasz, że mógłby zataić przed Tobą coś tak istotnego? Pomijam fakt, że skoro dopuszczono Was do inseminacji, to znaczy, że nie jest tragicznie :)

Założenie, że wina leży tylko po stronie męża a "ja jestem ok", nie jest w porządku. Najlepszym przykładem jestem ja z mężem. Wyniki na początku u męża były kiepskie, udało nam się poprawić sytuację, podeszliśmy do inseminacji, nieudanych, przebadaliśmy się w każdą stronę, oboje zdrowi, mąż mieścił się w normach, nie powinno być problemu, a jednak był. Do chwili obecnej, nie wiemy gdzie jest problem, to się nazywa niepłodność idiopatyczna. Gdybym szła Twoim tokiem myślenia, to po pierwszych trzech latach odeszłabym od męża i poszukała sobie "zdrowego samca " ;) "wina" może leżeć po każdej stronie, albo i po obu jednocześnie, i nikt diagnozy nie postawi. Takie życie.

Odpowiedz sobie na pytanie, czy kochasz swojego męża? To taka podstawa podstaw. Jak się wahasz w odpowiedzi, to zostaw faceta, znajdzie sobie taką kobietę, która będzie gotowa iść z nim przez życie bez dzieci, albo wywrócić świat do góry nogami, aby mu te dzieci dać. Nie każdy musi być superbohaterem, to się tyczy tak Ciebie, jak i męża.

I jeszcze jedno, niepłodność nie jest karą za grzechy :) Jedni mają cukrzycę, inni są alkoholikami, jeszcze inni chorują na raka, a my jesteśmy chorzy na niepłodność, ot tak po prostu, każdy swój krzyż dźwiga, po czasie zwykle dowiadujemy się po co nam go dano.

Przemyśl to wszystko na spokojnie, postaraj się pomyśleć przez chwilę, co czuje mąż w tej sytuacji.

Pozdrawiam
Basia

P.S. jak będziesz chciała "pogadać" to pisz na priv
starania od 2005r., niepłodność idiopatyczna

3 IUI i 4 podejście przerwane w ostatniej chwili

06.11.2013 - zakwalifikowani do IVF z refundacją

29.04.2014 - transfer "Ktosia"

15.01.2015 - rozpakowani :) Nikuś już z nami!

20.06.2017 - I crio ciąża
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: yennefer23 »

wanda.em a jakby maz chorowal na inna chorobe, to tez bylabys postawiona pod sciana? jako zdrowa kobieta, mialabys chorego meza przeciez. rozne nieszczescia ludzi dotykaja, choroba jest jednym z mozliwych. jezeli nie mozesz jako osoba zdrowa, zaakceptowac ulomnosci drugiej polowki, to zastanow sie na zasadnoscia zakladania rodziny. bo Ty i maz to rodzina, jak choruje jeden czlonek rodziny, choruje cala rodzina.
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
Imaginification
Posty: 116
Rejestracja: 10 paź 2015 15:10

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: Imaginification »

Wando, czytam twój post i zupełnie jakbym czytała swój własny. Czuję dokładnie to samo, sytuacja jest identyczna.
Zawsze chciałam mieć dzieci wcześnie. Mąż odwlekał i odwlekał. Zaczęłam podejrzewać, że coś jest nie tak. W końcu byłam w tak złym stanie psychicznym, że mąż się zgodził rozpocząć starania. No i oczywiście okazało się, że jest problem. To już 2 i pół roku jak świadomie się staramy i 1,5 roku od kiedy ja rozpoczęłam walkę z niepłodnością. Mąż dołączył później.
Są okresy, gdy wierzę, że wszystko będzie dobrze, a są dni (tak jak dziś), gdy nie potrafię myśleć z nadzieją o naszej przyszłości. Myślę sobie, że gdybym się rozwiodła, gdy mąż nie chciał dzieci na początku małżeństwa, to już teraz pewnie byłabym mamą. Cieszę się bardzo, że trafiłam na Twój post. Jeśli miałabyś ochotę pogadać odezwij się na prv.

-- 18 cze 2017 19:30 --

Ci co się wypowiadają wyżej, to osoby, których problem już nie dotyczy, więc mogą teraz pokazać jacy są zdystansowani i wielkoduszni. Nie przejmuj się. Ja czuję dokładnie to co Ty i uważam, że mamy do tego prawo.

starania od 2011

mamy kwalifikację i ukończony kurs na RA, czekamy na nasze dziecko :)


bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: bloo »

Imaginification pisze: Ci co się wypowiadają wyżej, to osoby, których problem już nie dotyczy, więc mogą teraz pokazać jacy są zdystansowani i wielkoduszni. Nie przejmuj się. Ja czuję dokładnie to co Ty i uważam, że mamy do tego prawo.
nie, ci co się wypowiadają wyżej wiedzą już na własnej skórze jaką czkawką wraca walka o dziecko w związku, który ma niepoukładane podstawowe kwestie. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, abyście były kolejnymi, które się przekonają o tym w praktyce.
izzy
Posty: 208
Rejestracja: 07 lut 2017 15:23

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: izzy »

To, że sprawa nas już nie dotyczy, bo mamy już dzieci nie sprawia, że nie pamiętam co wtedy czułam i przez co przechodziłam. Piszę tu na forum,bo doskonale wiem co czują ludzie, niemogący mieć swojego potomstwa. Ja też kiedyś stanęłam na skraju dróg.
Każdy z nas jednak obiera inną drogę. Jedni "szukają szczęścia" gdzie indziej, inni walczą, bo przecież chcą mieć dziecko z tym mężczyzną/tą kobietą a jeszcze inni akceptują swoją niepłodność i wybierają życie bez dziecka.


yennefer23 Zgadzam się z Tobą w 100% - niepłodność to choroba jak każda inna i wtedy też trzeba z wielu rzeczy zrezygnować. Pytanie na ile jestem ważny JA i moje życie a na ile NASZE.

Co innego, gdy np. mąż zataja przed ślubem fakt, że nie może mieć dzieci. Jest to nawet podstawą do tego, by dostać unieważnienie sakramentu.


Pozdrawiam
http://naszmalyswiatek.pl

http://malyswiatekpodrozuje.blogspot.com
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: Pockahontas »

Niepłodność zawsze przynależy do konkretnego związku, nigdy nie jest niepłodnością wyłącznie mężczyzny lub wyłącznie kobiety. Jeśli niepłodność jest "tylko twoja", to może trzeba by się zastanowić nad tym czy związek w ogóle jeszcze istnieje.
I nie chodzi o to czy mam prawo coś tam czuć czy nie, chodzi bardziej o to co z tym robię.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: Miniula »

Imaginification pisze:Ci co się wypowiadają wyżej, to osoby, których problem już nie dotyczy, więc mogą teraz pokazać jacy są zdystansowani i wielkoduszni.
Ta sprawa mnie jak najbardziej dotyczy, bo nigdy nie przestanę być bezpłodna. Umrę z tym. I dlatego właśnie uważam, że wanda.em powinna natychmiast złożyć pozew o rozwód. Bo takie podejście jak ona miał mój ex mąż. Jedyną rzeczą, jaką zrobił w tym aspekcie dobrze to właśnie szybki rozwód.
On ma swoje życie, a ja dostałam szansę na bycie mamą adopcyjną.
Jeśli człowiek widzi w partnerze głównie rodzica dla swoich dzieci, lepiej niech sobie te dzieci zrobi z kimś innym, bo tkwiąc w związku krzywdzi i siebie i drugą stronę.
Pockahontas pisze:Jeśli niepłodność jest "tylko twoja", to może trzeba by się zastanowić nad tym czy związek w ogóle jeszcze istnieje.
Sprawa jest prosta - taki związek to zwykła fikcja. Taki związek to przedmiotowe traktowanie człowieka, który ma służyć do zaspokojenia potrzeb. W takim związku nie ma żadnej miłości, jest wyłącznie egoistyczna postawa ja chcę. Taki związek rozpadnie się prędzej czy później. Lepiej prędzej.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


izzy
Posty: 208
Rejestracja: 07 lut 2017 15:23

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: izzy »

Miniula pisze:Ta sprawa mnie jak najbardziej dotyczy, bo nigdy nie przestanę być bezpłodna. Umrę z tym. I dlatego właśnie uważam, że wanda.em powinna natychmiast złożyć pozew o rozwód. Bo takie podejście jak ona miał mój ex mąż. Jedyną rzeczą, jaką zrobił w tym aspekcie dobrze to właśnie szybki rozwód.
On ma swoje życie, a ja dostałam szansę na bycie mamą adopcyjną.
Jeśli człowiek widzi w partnerze głównie rodzica dla swoich dzieci, lepiej niech sobie te dzieci zrobi z kimś innym, bo tkwiąc w związku krzywdzi i siebie i drugą stronę.
Chyba dopiero teraz jak napisałaś to zrozumiałam o co dokładnie Ci chodzi. Według Ciebie ciężko będzie wanda.em zmienić swoje podejście i dlatego lepiej zaoszczędzić sobie czasu i bólu i rozstać się jak najszybciej tak? Jeśli tak to się zgadzam. Chyba, że jest iskierka miłości w tym związku, coś takiego co może wszystko odmienić, coś dzięki czemu można odnaleźć to co połączyło tych dwoje ludzi. Wtedy może warto spróbować powalczyć. Ale odpowiedź na to pytanie zna tylko autorka wątku.
Pozdrawiam
http://naszmalyswiatek.pl

http://malyswiatekpodrozuje.blogspot.com
Renca
Posty: 771
Rejestracja: 11 lut 2012 19:15

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: Renca »

izzy a ja zrozumiałam wpis Minuli trochę inaczej, może dlatego, że w moim związku "wina" też jest po mojej stronie. Rozstanie w takiej sytuacji, gdy z wypowiedzi wandy.em wybrzmiewa pretensja do męża i Jej poczucie większej własnej wartości-bo Ona przecież może być rodzicem, tylko jego "niedoskonałość " Jej to uniemożliwia byłoby lepszym wyjściem dla obojga-bo wanda.em nie będzie czuła się ograniczona niepłodnością męża, a jej mąż będzie miał szansę być z kimś, kto będzie kochał w nim człowieka, a nie tylko dawcę.
8.10.17 r. córcia
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: bloo »

przecież obie macie rację ;) Każdy czyta wpis Miniuli pewnie nieco inaczej, ale zasadnicza myśl pozostaje.
Wbrew temu, co napisała tu Imaginification, dopiero zakończenie 'walki' o dziecko daje możliwość perspektywicznego spojrzenia i zrobienia analizy strat i zysków. Osobiście sądzę, że są dwa rodzaje rodzicielstw - samotne i w parze, i to jest zasadniczy podział. Jeśli ktoś decyduje się na samotne rodzicielstwo to ok, nie będę rozwijać złożoności tego wątku, chciałabym jedynie podkreślić, że to jest zupełnie inna para kaloszy niż rodzicielstwo w parze- inne założenia, inne wyzwania, również inne działania. Ważna jest klarowność sytuacji - jeśli decydujemy się na samotne rodzicielstwo to ze wszystkimi tego konsekwencjami, w tym tą, że trzeba mieć przygotowany zawczasu plan tego, co powiedzieć dziecku, co otoczeniu i jak sobie samej w głowie poukładać ten temat.
Jeśli w parze - podobnie, tylko w odniesieniu do pary ;)

Jasne, że życie nas zaskakuje i czasem para staje się dwójką singli, ale kluczowe jest to, że w momencie decydowania się na dziecko taka para nie przewiduje możliwości rozstania i planuje swoje rodzicielstwo jako wspólne, jako dopełnienie swojego związku.
Właśnie ta perspektywa "bycia razem" jest tu zasadnicza i z niej bierze się postrzeganie bezdzietności jako wspólnej, niepłodności jako wspólnej i rodzicielstwa jako wspólnego, również w tym sensie, że nie rozważa się scenariuszy B, C i D typu "gdybym jej nie poznał to dziś może byłbym ojcem" czy "jeśli w ciągu dwóch lat dziecko się nie pojawi to pomyslę o rozstaniu". Ta perspektywa po prostu zakłada rodzaj dobrowolnej i świadomej symbiozy. Jeśli ta symbioza zakończy się dzieckiem to super, ale jeśli się nim nie zakończy to taki związek i tak ma dużą szansę przetrwać i być satysfakcjonujący dla obu stron własnie dlatego, że jego bazą nie jest oczekiwanie na dziecko, a radość z powodu bycia z partnerem/rką.

Decydowanie się na dziecko z warunkami: w razie czego się rozstaniemy; najwazniejsza jest ciąża, potem się zobaczy; nie jestem niepłodna, to on jest niepłodny i to przez niego to wszystko etc. powoduje, że owszem, w takim związku też może się wreszcie pojawić dziecko, ale ono prawdopodobnie nie scementuje wspólnoty, tylko utrwali samotność każdej ze stron, tym razem samotność razem z dzieckiem. Jak fatalnie wpływa to na związek nie trzeba tego tłumaczyć, ale jak to wpływa na dziecko to jeszcze inna sprawa. Dziecko w takim układzie staje się celem bez kontynuacji, bo pragniemy go dla faktu pojawienia się na świecie, a nie w ramach długoterminowego życiowego projektu rodzinnego. Rodzi się więc pytanie: co dokładnie mamy temu dziecku do ofiarowania? Życie? To banał i retoryczna zapchajdziura - kupa ludzi powołuje do życia dzieci bez refleksji, że to życie powinno być również życiem szczęśliwym i pełnym, wiążącym się ze stabilnością relacji.
Z rodzicielstwem samotnym różnica jest taka, że tam od początku jest to powiedziane jasno i nie ma złudzeń wobec siebie, nie ma też złudzeń wobec dziecka, bo nie ma żadnego oszustwa. Nie ma drugiego rodzica, bo od początku nie mogło go być - wtedy para idzie w to, aby ten jeden rodzic dał z siebie maksimum, i ten rodzic od początku ma jasność sytuacji i dywersyfikuje zgodnie z nią własne siły, czas i możliwości.
Ale jeśli walczymy o dziecko razem, jednak z poczuciem dystansowania się wobec partnera/rki, to z jednej strony dajemy dziecku obietnicę pełnej rodziny, a z drugiej niekoniecznie wkładamy własny wysiłek w to, aby ta rodzina mogła zaistnieć. To jest siła bezwładu, a nie świadoma praca nad związkiem i rodziną dziecka.

jasne, że to są sprawy, które się widzi dopiero z dystansu, tyle że wtedy są to już gorzkie obserwacje niestety, a ich płatnikiem nie jestesmy wcale my, tylko dziecko. Jeśli jest to nie daj bóg adopcja to wtedy dokładamy się do podwójnej krzywdy, bo szanse na to, że ze słabego małżeństwa powstanie silna rodzina, która gładko przejdzie nad kwestią niebiologicznego rodzicielstwa, są doprawdy mizerne.
Generalnie z czasem uważam, że podstawą jakiejkolwiek ściezki rodzicielskiej w parze, jeśli ma być odpowiedzialna wobec planowanego dziecka, jest zadbanie o własny związek. Każde zaniedbanie, 'pomyślę o tym jutro' i 'jakoś to będzie' wróci rykoszetem i to jest nieuchronne, bo życia nie da się oszukac, a endorfinowy raj poporodowy i poadopcyjny trwa określoną ilość czasu, po której zaczyna się rzeczywistość.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: niepłodność męża ciężko zaakceptować

Post autor: Miniula »

Izzy Renca , tak, obie macie rację.

Bloo napisała coś absolutnie podstawowego
Generalnie z czasem uważam, że podstawą jakiejkolwiek ściezki rodzicielskiej w parze, jeśli ma być odpowiedzialna wobec planowanego dziecka, jest zadbanie o własny związek.
Dziecko nie jest lekiem, rozwiązaniem problemów, celem samym w sobie. Bo dziecko to nie jest zabawka, dziecko nie może służyć wyłącznie a nawet głównie zaspokojeniu naszych potrzeb czy ambicji.
Dziecko do rozwoju potrzebuje stabilnego środowiska. A takim środowiskiem nie jest para ludzi, którzy traktują się przedmiotowo.
Podstawą rodziny jest związek dwojga dorosłych. Jeśli ta baza jest chora, cały system będzie chory i dziecko, nawet jeśli się pojawi, będzie z góry skazane na życie w chorym środowisku.
Podpisuję się obiema rękami pod wypowiedzią Bloo na temat samotnego rodzicielstwa i świadomego powoływania na świat dzieci.
Rodzi się więc pytanie: co dokładnie mamy temu dziecku do ofiarowania? Życie? To banał i retoryczna zapchajdziura - kupa ludzi powołuje do życia dzieci bez refleksji, że to życie powinno być również życiem szczęśliwym i pełnym, wiążącym się ze stabilnością relacji.
Właśnie. Co Wanda.em ma do zaoferowania ewentualnemu dziecku? Jaką rodzinę? Czego nauczy swoje dziecko? Jak wyposaży je na przyszłość?
Zbyt wiele dzieci powołanych na świat czy do rodziny (przez adopcję) bezmyślnie, bezrefleksyjnie. Z takich dzieci wyrastają dorośli, którzy najczęściej powielają schematy ze środowiska, w którym dorastali. To chyba nie o to chodzi...

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


ODPOWIEDZ

Wróć do „Muszę o tym porozmawiać”