Jawność adopcji

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

Kalka58
Posty: 148
Rejestracja: 19 maja 2011 22:15

Re: Jawność adopcji

Post autor: Kalka58 »

j.kira pisze:
Wzrośnie. Bo spadła liczba adopcji zagranicznych - wreszcie. Z 350 adopcji zagranicznych rocznie ( tylko zrealizowanych przez ośrodki uprawnione ), adopcja zagraniczna spadła do 150 dzieci. A ponieważ do adopcji zagranicznej kwalifikowane są dzieci nie tylko starsze, nie tylko chore, nie tylko z RAD, nie tylko z FAS, nie tylko z orzeczeniami, nie tylko liczne rodzeństwa, to dzieci zdrowe i małe zostaną w Polsce, co przyczyni się do wzrostu adopcji w kraju.
To ja zapraszam do mnie. Mam do adopcji małych chłopców. Starszy zdrowy tylko ma rad. Młodszy upśledzony z silną chorobą sierocą właśnie po roku intensywnej rehabilitacji zaczyna chodzić a ma trzy lata. Była dla nich rodzina zza granicy no ale na szczęście (nie wiem czyje) nie będzie adopcji zagranicznych.
Jeśli nie Ci to mam druga dwójkę tylko tu jeden z braci ma zespół d' Georga, obaj fas i ADHD
Jeśli nie oni to jeszcze może dziewczynkę z zespołem Downa? Albo z zespołem Retta?

Naprawdę bardzo mnie cieszy że przez likwidację adopcji zagranicznej moje dzieci znajdą rodzinę w Polsce i wzrośnie przez to liczba adopcji w Polsce
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Jawność adopcji

Post autor: Miniula »

Kalka58 wszystko w imię "dobra dziecka" :cry2:
Pockahontas
I hipoteczny ;-) Bo założmy, że rodzina ma dwójkę dzieci biologicznych i dobrze im w m2, ale już po adopcji trójki rodzeństwa, łóżka piętrowe sprawy nie rozwiążą.
Rozmarzyłam się =xxx#

Ale tak poważnie - Bloo ma 100% racji w tym, że aktualna polityka socjalna obciąża tak naprawdę tę część społeczeństwa, która z niej nie korzysta i w naszym, oraz naszych dzieci i wnuków, interesie jest, by zrobić z tym porządek.
Jest dążenie do maxymalnego wspierania rodzin biologicznych, stawiania ich na piedestale. Jest deprecjonowanie rodzinnej opieki zastępczej, tworzony jest wizerunek pazernych harpii, które dorabiają się na nieszczęściu, uwaga, rodziców biologicznych.
Ostatnio ścięłam się z grupką ludzi, którzy twierdzili, że RZ dostaje, uwaga, cztery tysiące złotych na dziecko.
I mimo pokazywania im dokumentów regulujących świadczenia na dzieci dla RZ, nie byłam w stanie ich przekonać, że te 4 tysiące dla RZ są kompletnie wyssane z palca. O tym, że RA dostają kasę na dzieci już nawet nie wspominam, bo to też częsty motyw.
Tworzy się wokół adopcji atmosferę podejrzliwości - dzieci są zabierane dobrym (sic!) RB ponieważ są sprzedawane do adopcji - poklask dla likwidacji adopcji zagranicznych mnie poraził, tak samo jak historie o tym, jakie dzieci są, a raczej były, kwalifikowane do takich adopcji.
Są dążenia do sprowadzenia RA do roli tymczasowych opiekunów, przy gloryfikowaniu RB.
To są naprawdę mocne postawy w społeczeństwie, które są dodatkowo stymulowane przez aktualnych rządzących.
Zderzam się z tym od mniej więcej 1,5 roku i jestem coraz bardziej przekonana, że jeśli nasza polityka społeczna pójdzie w tym kierunku, w jakim idzie... adopcja będzie nie tylko z założenia otwarta, to jeszcze, np. zgodnie z wymyślonymi standardami, kandydaci nie będą mieli żadnego wpływu na to, jakie dziecko do nich trafi - vide punkt, w który zapisano, że jeśli kandydaci odmówią przyjęcia dziecka, komisja ma prawo cofnąć kwalifikacje.
Oznacza to, że
a) wzrośnie liczba "uznania" dziecka pozamałżeńskiego lub wynajdowanie "pokrewieństwa" jako próba obejścia zakazu AZW,
b) spadnie liczba adopcji przez OA, bo ludzie nie będą godzili się na takie traktowanie i będą, ot, choćby uprawiać marchewkę,
c) wzrośnie liczba nieudanych adopcji, bo ludzie zdesperowani będą porywali się na coś, na co nie ma zgody w nich samych, a co finalnie nie ma prawa się udać.
Strasznie czarno to widzę... Ale taki mam przekaz od przeciętnego Polaka :cry2:

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


k-ra
Posty: 8
Rejestracja: 09 lip 2016 16:20

Re: Jawność adopcji

Post autor: k-ra »

Kalka 56, z całym szacunkiem, ale dziecko z ZD czy Retta ma słabe szanse nawet na ado. zagraniczną.

Podczytuję Was od dłuzszego czasu i odnoszę wrazenie że w niektórych momentach dostrzegam sprzeczności. Państwo nie pomaga -zle, pomaga - tez niedobrze. Ja osobiście bardzo się cieszę z pomocy 500+, bo dla mojego niepełnosprawnego dziecka w RZ jest to mozliwość dodatkowej rehabilitacji. Zresztą, większość krajów Europy wspiera rodziny z dziećmi.

Adopcje zagraniczne nie znikną, będą może bardziej prześwietlane. Pewnie mnie zakrzyczycie, ale ja znam kilka przypadków gdzie do adopcji zagranicznej poszły małe zdrowe dzieci, które w Polsce znalazłyby szybko rodziców gdyby OA się troszkę postarały.
Kalka58
Posty: 148
Rejestracja: 19 maja 2011 22:15

Re: Jawność adopcji

Post autor: Kalka58 »

Tak. Ma małe. I co z tego? To znaczy że mamy im tę szansę zabrać? Żadne z moich dzieci które znalazły swoje rodziny za granicą nie były małe i zdrowe. Wszystkie przeszły całą procedurę szukania rodziny w kraju i nikt się nimi nie interesował. Nie zgadzam się aby zdrowe male dzieci szły za granicę. Ale to błąd w procedurze poszukiwania rodziny dla dziecka a nie w samej istocie dopuszczania adopcji zagranicznej.
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: Jawność adopcji

Post autor: yennefer23 »

Miniula pisze:zgodnie z wymyślonymi standardami, kandydaci nie będą mieli żadnego wpływu na to, jakie dziecko do nich trafi - vide punkt, w który zapisano, że jeśli kandydaci odmówią przyjęcia dziecka, komisja ma prawo cofnąć kwalifikacje.
probujemy sie dowiedziec (jako Stowarzyszenie) jaka moc prawna maja miec te standardy. na razie sa jedynie uznaniowym dokumentem, lecz istnieje niestety spore zagrozenie, ze OA beda mu nadawac wieksza moc niz jest jego rzeczywiste prawne umocowanie
Miniula pisze:To są naprawdę mocne postawy w społeczeństwie, które są dodatkowo stymulowane przez aktualnych rządzących.
napisalabym ze sa to postawy wzmacniane, bo one niestety sa widoczne i odczuwalne
mnie nadal (2 lata po adopcji) ludzie pytaja o RODZICOW moich corek. nadal z niezmiennym usmiechem Huberta Urbanskiego na twarzy odpowiadam ze widujemy ich codziennie w lustrze. ale czasem - przyznam ze mam dosc.
k-ra pisze:Państwo nie pomaga -zle, pomaga - tez niedobrze. Ja osobiście bardzo się cieszę z pomocy 500+, bo dla mojego niepełnosprawnego dziecka w RZ jest to mozliwość dodatkowej rehabilitacji. Zresztą, większość krajów Europy wspiera rodziny z dziećmi.
osobiscie wolalabym aby panstwo nie zabieralo mi tych 500 zl z pensji. zamiast zabierac w masie niepotrzebnych podatkow a potem z laska "oddawac". ale to sa moje osobiste przekonania dotyczace polityki w ogole.
co do "pomocy" panstwa. nie jestem zwolenniczka interwencjonizmu. wg mnie rozbudowana sfera socjalna moze (nie musi) deprawowac spoleczenstwa, ktore nie sa gotowe na wsparcie a oczekuja wyreczania. a to sa odrebne pojecia majace calkowicie rozne implikacje. Jestem zwolennikiem gdy panstwo "nie pomaga" ale daje opcje. I edukuje spoleczenstwo jak i w jakich warunkach z tych opcji mozna korzystac.
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Jawność adopcji

Post autor: Pockahontas »

k-ra pisze:Kalka 56, z całym szacunkiem, ale dziecko z ZD czy Retta ma słabe szanse nawet na ado. zagraniczną.

Podczytuję Was od dłuzszego czasu i odnoszę wrazenie że w niektórych momentach dostrzegam sprzeczności. Państwo nie pomaga -zle, pomaga - tez niedobrze. Ja osobiście bardzo się cieszę z pomocy 500+, bo dla mojego niepełnosprawnego dziecka w RZ jest to mozliwość dodatkowej rehabilitacji. Zresztą, większość krajów Europy wspiera rodziny z dziećmi.
A z jakich powodów, twoim zdaniem, dziecko z zespołem genetycznym nie ma szans na adopcję? Pisałam już, że chętnie bym takie dziecko adoptowała, gdyby wsparcie dla ra i w ogóle niepełnosprawych, wyglądało w Polsce inaczej.
Co do 500+ i wsparcia rodzin - nigdy tych konkretnie działań rządu nie krytykowałam. Czy można lepiej to wsparcie rozdysponować? Może tak. Natomiast to, że w ogóle pojawił się w naszej polityce taki trend uważam za przełom w dobrym kierunku i właśnie wyjście z zaścianka w kierunku trendów europejskich - jakkolwiek mój pogląd byłby niepopularny w tym miejscu.
Jednakże, postulaty, które pojawiły się w tym wątku dotyczą przede wszystkim pomocy dla rodzin adopcyjnych. I tu, bez względu na poglądy polityczne, ekonomiczne, filozoficzne czy jakiekolwiek, każdy, kto choć trochę zna sytuację tych rodzin, musi rzetelnie stwierdzić, iż mamy pustkowie i nieużytek. Nie widzę nic bulwersującego w nazwaniu te sytuacji po imieniu i próbach zmienienia jej.
k-ra
Posty: 8
Rejestracja: 09 lip 2016 16:20

Re: Jawność adopcji

Post autor: k-ra »

Jeszcze tylko odpowiem Pockahontas i więcej się nie odzywam.Nigdzie nie napisałam ze nie ma szansy na adopcję. Napisałam,że ma niewielkie szanse na adopcję zagraniczną. Nie napisałam że z zespołem genetycznym, ale konkretnie z ZD czy REtta(choć to tez choroby genetyczne). Z np.Zespołem Turnera można najczęściej normalnie zyć, rozwijać się itd w przypadku z. Retta mamy do czynienia z postepujacym regresem rozwojowym.

Jak pisałam mam dziecko niepełnosprawne w RZ, dziecko niepełnosprawne i bardzo zaniedbane, które juz dawno powinno byc odebrane RB a nie było i nie z powodu 500+ ale z powodu opieszałości sądu.
Adoptowałam równiez dziecko jako niepełnosprawne, które okazało sie zupełnie zdrowe.Czasami zastanawialiśmy się z mężem jak to się stało, że nasze dziecko miało tak niekorzystna diagnozę. Nawiasem, było juz skierowane do adopcji zagranicznej. Dlatego jestem sceptyczna co do adopcji zagranicznej.
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Jawność adopcji

Post autor: Pockahontas »

k-ra pisze:Jeszcze tylko odpowiem Pockahontas i więcej się nie odzywam.
Ależ odzywaj się :-) To, że tutaj nie tylko sobie przytakujemy, bywa naprawdę inspirujące. A każdy, kto zna temat od podszewki, może wnieść do dyskusji coś nowego.
izabelam
Posty: 155
Rejestracja: 08 gru 2010 23:27

Re: Jawność adopcji

Post autor: izabelam »

k-ra pisze:Kalka 56, z całym szacunkiem, ale dziecko z ZD czy Retta ma słabe szanse nawet na ado. zagraniczną.

Podczytuję Was od dłuzszego czasu i odnoszę wrazenie że w niektórych momentach dostrzegam sprzeczności. Państwo nie pomaga -zle, pomaga - tez niedobrze. Ja osobiście bardzo się cieszę z pomocy 500+, bo dla mojego niepełnosprawnego dziecka w RZ jest to mozliwość dodatkowej rehabilitacji. Zresztą, większość krajów Europy wspiera rodziny z dziećmi.

Adopcje zagraniczne nie znikną, będą może bardziej prześwietlane. Pewnie mnie zakrzyczycie, ale ja znam kilka przypadków gdzie do adopcji zagranicznej poszły małe zdrowe dzieci, które w Polsce znalazłyby szybko rodziców gdyby OA się troszkę postarały.
A ja bardzo dziękuję za ten post.
Mam takie samo wrażenie. I mi również 500+ pomógł w wydatkach na rehabilitacje i leczenie dzieci. A w dodatku dokładam się do tego 500+ z wypracowanych przeze mnie i męża podatków.Nie jestem nierobem i krwiopijcą. To jest , co by o tym nie mówić, to dofinansowanie rodzin adopcyjnych do rehabilitacji i leczenia. Mogę ponarzekać na wysokość ewentualnie.

"Blokowanie " adopcji zagranicznych nie ma na celu zatrzymywanie dzieci na siłę w Polsce, jak tutaj to wyżej i pewniej niżej będzie przedstawiane. Zamysłem kontrolowania adopcji zagranicznych jest ( i tu większość zaskoczę) dobro dzieci właśnie. Rodziny zastępcze zgłaszały niejednokrotnie nadużycia w stosunku do dzieci jeżeli chodzi o kwalifikacje ich do adopcji zagranicznych. To, że są adopcje zagraniczne udane, nie wyklucza tych nadużyć. Dla jednych mały procent nieudanych adopcji zagranicznych to tylko mały procent, dla tego procenta, to tragedie.
Osobiście daleka jestem od przedstawiania adopcji zagranicznej jako najlepszej, bo stwarzającej optymalne warunki dla dzieci, czytaj najlepsze warunki finansowe. O zagrożeniach, które stwarza adopcja zagraniczna piszą w nie jednym opracowaniu dotyczącym adopcji. Moim zdaniem powinna być traktowana jako ostateczna forma znalezienia rodziny dla dziecka.

Odnoszę wrażenie, że tutaj stopniuje się rodzicielstwo na biologiczne, adopcyjne, zastępcze, próbując któreś z nich uprzywilejować. Nie bardzo widzę w tym sens.
iza
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Jawność adopcji

Post autor: bloo »

jestem entuzjastką 500+, uważam ze ten program powinien funkcjonować od dawna i że - niezależnie od rodzaju kolejnych rzadów - należy go utrzymać w takiej formie jak obecna: dla wszystkich rodzin. Finansowe wsparcie rodzin uważam właśnie za jeden z elementów wychodzenia z zaścianka.
Nie rozumiem jednak wyprowadzania zadowolenia z konkretnych decyzji rządu, a dotyczących wsparcia rodzin, z krytyką innych decyzji rządu/ów dotyczących polityki rodzinnej. Ludzie są dość złożonymi jednostkami i spokojnie potrafią łączyć w swojej głowie poparcie dla dostępności przerwania ciąży z jednoczesnym przyznaniem kobiecie prawa do pochówku kilkutygodniowego płodu, jeśli rozpoznała w nim swoje dziecko i przeżywa żałobę.
Ja w każdym razie nie mam żadnego problemu z szerokim widzeniem spraw.

To się też wiąże z:
Adoptowałam równiez dziecko jako niepełnosprawne, które okazało sie zupełnie zdrowe.Czasami zastanawialiśmy się z mężem jak to się stało, że nasze dziecko miało tak niekorzystna diagnozę. Nawiasem, było juz skierowane do adopcji zagranicznej. Dlatego jestem sceptyczna co do adopcji zagranicznej.
Wyprowadzanie sprzeciwu wobec zjawiska na podstawie jednostkowego doświadczenia jest dla mnie mało zrozumiałe. To tak jakby ekstrapolować przemoc w rodzinie na całość rodzin i dojść do logicznego twierdzenia, ze heteroseksualny związek powinien być objęty zakazem płodzenia, bo to właśnie w nim statystycznie najczęściej dochodzi do patologii wobec dzieci.
To zupełnie nie tak działa. Rozmawiamy o naukach społecznych (pedagogika i socjologia) oraz przyrodniczej (psychologia), a żadna z nich nie jest dyscypliną ścisłą i nie udziela matematycznych odpowiedzi- tak albo nie.
Dlatego zdarzają się błędne diagnozy psychologiczne, co nie stanowi o nieprzydatności samej psychologii. Zdarzają się nadużycia adopcyjne, co nie jest argumentem przeciwko adopcji. I z faktu, ze RZ w Pucku popełniła zbrodnię niewiele wynika dla kilkudziesięciu tysięcy RZ w Polsce.

izabelam pisze:
"Blokowanie " adopcji zagranicznych nie ma na celu zatrzymywanie dzieci na siłę w Polsce, jak tutaj to wyżej i pewniej niżej będzie przedstawiane. Zamysłem kontrolowania adopcji zagranicznych jest ( i tu większość zaskoczę) dobro dzieci właśnie.
to niestety nie jest prawdą z bardzo prostego powodu - nie ma do tego narzędzi i nadal tego nie zmieniono. Żadna adopcja - włączając w to krajową - nie jest monitorowana państwowo po jej orzeczeniu, a zakres jej monitorowania przed orzeczeniem też jest dyskusyjny. Ja bym na przykład chciała poznać podstawę prawną do preferowania par wyznania katolickiego przy procesie adopcji zagranicznej. Nie ma takiej podstawy. Nie ma też badań, które by stwierdziły, że katolickie małżeństwo sprawdza się lepiej jako RA niż małżeństwo protestantów, buddystów czy żydów.
Stawia to w bardzo ciekawym świetle "kontrolę dobra dzieci", która jest pojęciem pustym niestety. Przypominam, że decyzja MPRiPS nie zająkuje się ani słowem o zmianie warunków adopcji krajowych w celu ich zwiększenia i zmiany grupy adresatów (na poprzedniej stronie sporo o tym pisaliśmy), a jedynie chce ograniczać adopcje zagraniczne.
izabelam pisze: Osobiście daleka jestem od przedstawiania adopcji zagranicznej jako najlepszej, bo stwarzającej optymalne warunki dla dzieci, czytaj najlepsze warunki finansowe. O zagrożeniach, które stwarza adopcja zagraniczna piszą w nie jednym opracowaniu dotyczącym adopcji. Moim zdaniem powinna być traktowana jako ostateczna forma znalezienia rodziny dla dziecka.
o zagrożeniach, jakie stwarza rodzicielstwo jako takie, też napisano wiele prac i niewiele z tego wynika. Jeśli para rolników podejmuje się adopcji w celu zapewnienia męskiego spadkobiercy (przypadki opisywane w monografiach socjologicznych polskiej adopcji) to trudno uznać to za sytuację optymalną z punktu widzenia potrzeb adoptowanego dziecka. Ale losów rodzin adopcyjnych nie kontrolujemy i nie chcę wchodzić w dyskusję, czy słusznie czy nie. Zauważam tylko fakt.

Na koniec napiszę rzecz dość zaskakującą: otóż ja zasadniczo jestem przeciwna adopcjom zagranicznym. Jest to żenująca forma outsourcingu tzw. "dzieci trudnych" i każde państwo osiągające wysokie liczby AZ powinno się tego wstydzić, bo to pokazuje, jak bardzo jest nieudolne we własnej polityce społecznej i rodzinnej. Co więcej AZ są formą współczesnego postkolonializmu, co stanowi kolejny powód do wstydu.
Zupełnie nie wyklucza się to ze wszystkim co pisałam wcześniej - nie zgadzam się na eliminację AZ, jeśli moje państwo nie przedstawia programu naprawczego wobec polskiej adopcji. Nie kiwnęło nawet palcem, aby załatwić problemy wylistowane przez nas choćby w tej dyskusji. A w takim przypadku na ograniczeniu AZ stracą w pierwszej kolejności "nieadoptowalne" dzieci, w drugiej kolejności kandydaci na RA, którym te dzieci będą wpierane w brzuch, choć połączenie "trudnego dziecka" i straumatyzowanej pary marzącej o zdrowym maleństwie jest scenariuszem na dramat rodzinny.
Jest to zabieranie się do problemu od d..y strony, co jest skądinąd cechą flagową polskiej polityki społecznej.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Jawność adopcji

Post autor: Pikuś Incognito »

k-ra, mam nadzieję, że mimo wszystko będziesz brała udział w dyskusjach. Tym bardziej, że Twoje uwagi są moim zdaniem bardzo przemyślane i raczej nie jesteś odosobniona w swoich poglądach. Tak jak napisałaś, jedni oczekują pomocy Państwa, inni nie. Ja podobnie jak Pockahontas często wracam do pewnych wypowiedzi i ponownie je analizuję, czasami dochodząc do innych wniosków niż na początku.
Pockahontas, zacząłem się zastanawiać, dlaczego (skoro jesteście gotowi na dziecko z zaburzeniami) odrzucacie pozostanie rodziną zastępczą. Finansowo daje to pewien komfort (zwłaszcza teraz, gdy jest jeszcze dodatek wychowawczy 500+). Wspominałaś o dziecku z FAS, albo z ZD. Takie dziecko owszem ma szansę na pójście do adopcji, ale będąc w rodzinie zastępczej dłuższy czas, najczęściej nie jest kwalifikowane przez OA. Kontakty z PCPR-em, to wizyta koordynatora raz na kilka miesięcy. Będąc opiekunem prawnym, wysyła się do sądu informację (na konkretnym formularzu) raz a pół roku (a przy starszym dziecku chyba rzadziej), której napisanie zajmuje mniej czasu niż napisanie dłuższego komentarza na NB.
PCPR służy wsparciem, przynajmniej w zakresie udostępniania kontaktów do różnych instytucji oraz można liczyć na wsparcie psychologa, jak również innych rodzin zastępczych (choćby spotkania w ramach grup wsparcia). Trudno mi powiedzieć, czy tak jest wszędzie, ale jest to coś, co odróżnia rodzinę zastępczą od adopcyjnej. Ta druga często wcale nie chce pomocy, chce aby o niej zapomniano. Nawet wśród rodzin zastępczych są takie, które rezygnują z koordynatora, bo chcą same decydować o sobie i swoich dzieciach, nie korzystają z pomocy psychologa, traktują PCPR jak wroga (a potem narzekają, że nie mają wsparcia).
Doskonale rozumiem, że chciałoby się większego wsparcia dla rodzin adopcyjnych. Pomysł z bonami bardzo mi się podoba, ale ktoś musiałby to rozliczać, kwalifikować. Pojawiłaby się kolejna rzesza urzędników. Być może rolę tą przejęły by PCPR-y. A to pewnie spowodowałoby falę krytyki, że rodziny adopcyjne są kontrolowane i sprowadza się je do roli rodzin zastępczych.
W związku z tym co napisałem, zastanowiło mnie, dlaczego rodzice chcący adoptować dziecko trudne (z różnymi dysfunkcjami), odrzucają rodzicielstwo zastępcze?
W pełni zgadzam się z powyższą opinię izabelam. Uprzywilejowanie (jakie trudne słowo) powinno dotyczyć dzieci, które potrzebują takiej czy innej pomocy. Jakie znaczenie ma, czy mieszkają z rodziną biologiczną, adopcyjną, zastępczą? Dlatego uważam, że pieniądze przeznaczone na program 500+ mogłyby zostać dużo lepiej wykorzystane (tyle, że byłoby to trudniejsze i nie tak spektakularne w odbiorze społeczeństwa).
Doskonale rozumiem bloo. Nie chodzi o to, aby umożliwiać dzieciom z zaburzeniami, znalezienie rodziny (takiej czy innej, w Polsce lub zagranicą) , ale aby takich dzieci było jak najmniej. Jako Państwo faktycznie podchodzimy do problemu "od d...y strony".
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
asafavidan
Posty: 78
Rejestracja: 07 paź 2015 21:43

Re: Jawność adopcji

Post autor: asafavidan »

Odnośnie tematu jawności adopcji wtrącę coś od siebie. Takie swoje trzy grosze :)

Pewnie niektórzy z Was wiedzą, że jestem NRZ z zamiarem adopcji.
I powiem tak: jeśli ktoś orzekłby przymus kontaktów dziecka z RB po orzeczeniu adopcji, postarałabym się zawczasu o sądowy zakaz kontaktu dla RB (abstrahując oczywiście, czy takie coś byłoby wówczas możliwe).
Chciałabym, żeby kontakty z RB były w gestii dziecka a nie RB, bo przecież z jakichś powodów władzy są oni pozbawieni. Jeśli dziecko w odpowiednim (jakim nie mam pojęcia) wieku uzna, że chce kontaktu - proszę bardzo. Jeśli miałby to być kontakt narzucony przez RB - po moim trupie.

Takie stanowisko mam tylko odnośnie własnej sytuacji (dziecko u mnie w NRZ pochodzi z naszej rodziny), ale kto wie, czy gdybym opiekowała się obcym dzieckiem nie byłoby takie samo. Musiałabym to na spokojnie przemyśleć.
I myślę, że to stanowisko byłoby niewiele inne w sytuacji, gdybym adoptowała bez bycia RZ po drodze.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Jawność adopcji

Post autor: bloo »

Pikuś Incognito pisze: Finansowo daje to pewien komfort (zwłaszcza teraz, gdy jest jeszcze dodatek wychowawczy 500+)
wiesz, mnie to męczy. Tzn. zgadzam się z Tobą, ze 500+ mógłby bardzo zmienić podejście do RZ i adopcji rodzeństw (mówię o większej otwartości ludzi, bo czuliby, że mają materac), tylko do tego potrzebne jest zaufanie, że ten program nie zostanie wycofany. I tu jest problem. Kiedy patrzę na to co się dzieje z reformą edukacji to moim zdaniem to zaufanie jest kluczowe. Nie chodzi tak naprawdę o to, czy zgadzamy się z reformą i co dokładnie o niej myślimy, tylko o to, że tu nie ma żadnej stabilności, bo co ekipa to zmienia zasady. Mnie to jako rodzica strasznie triggeruje - wolałabym mieć wyjściowo kiepski program edukacji modyfikowany i poprawiany latami krok po kroku, niż co chwila dowiadywac się, że będzie rewolucja. Analogicznie z 500+. Jak można podjąć życiową decyzję o zostaniu specjalistyczną RZ czy nawet RA, skoro człowiek nie ma żadnej pewności, że za 5 lat nie obudzi się bez żadnego dodatku i tynk będzie gryźć?
Wydaje mi się, ze to o czym rozmawiamy - od jawności począwszy a po decyzje o byciu RA, RZ, ZRZ - zupełnie inaczej by wyglądało, gdyby ludzie czuli się po prostu w miarę bezpiecznie i wiedzieli, na czym stoją.
pikus pisze:W pełni zgadzam się z powyższą opinię izabelam. Uprzywilejowanie (jakie trudne słowo) powinno dotyczyć dzieci, które potrzebują takiej czy innej pomocy. Jakie znaczenie ma, czy mieszkają z rodziną biologiczną, adopcyjną, zastępczą?
tak, ja też się z tym w pełni zgadzam z izabelam.
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Jawność adopcji

Post autor: Pockahontas »

Pikuś Incognito, żeby odpowiedzieć na twoje pytanie, muszę odwołać się do mojej sytuacji osobistej.
Po pierwsze - nie zamknęłam jeszcze starań o drugą ciążę i na razie nie zamierzam tego robić. Nie uzależniam ewentualnej adopcji od niepowodzenia w staraniach, natomiast przy założeniu, że moje marzenie spełni się w najbliższym czasie, realnie będę potrzebowała co najmniej trzech lat na podjęcie pierwszych kroków w celu przyjęcia dziecka (formalności "przygotowawcze" dawno za nami, pytanie czy w świetle nowych standardów będą ważne, ale zakładam, że jednak choć w części tak). Jeśli się nie spełni i uznam się za wystarczająco "wyleczoną" z pragnienia ciąży, być może krócej, ale tego teraz nie wiem. Liczę też, że na przestrzeni tych kilku lat, poprawi się nasza sytuacja bytowa, co w jakimś stopniu rozwiązałoby problem.
Jestem ze sobą uczciwa i mówię wprost; moja motywacja nie jest wyłącznie taka: "chcę pomóc choremu dziecku", do tego trzeba dołożyć "poprzez stworzenie mu rodziny i zostanie jego mamą". Myślę, że w sytuacji, gdy dziecko poczuje się nasze, a my jego rodzicami, byłoby dla mnie trudne bycie odbieraną na poziomie prawnym czy instytucjonalnym jako ktoś obcy dla malucha, niejako pól-rodzic w dodatku z podważaną decyzyjnością (tego akurat doświadczyłam będąc rz choćby w szpitalu). Myśląc o dziecku z problemami także somatycznymi, wymagającym długoterminowego leczenia, nie wyobrażam sobie nie być opiekunem prawnym, bo sytuacja taka zakrawa o absurd - np. przy każdym szczepieniu/ odroczeniu od szczepienia, ekg, eeg - telefon do koordynatora? Nie tylko utrudnia to codzienne życie, ale też wpływa na odbiór społeczny takiej rodziny jako właśnie "rodziny, ale nie do końca", bo w "normalnej" sytuacji to rodzic decyduje, które badanie wykonać dziecku, a nie jakaś pani z urzędu.
Co do kontaktów z pcprem - znajome pogotowie ma jedną (czasem niezapowiedzianą) wizytę w miesiącu oraz obowiązek uczestniczenia w comiesięcznym zebraniu, z którego raz na jakiś czas można się wykręcić, ale nie jest to mile widziane, do tego zespoły, spotkania z kierownikiem w celu samooceny raz do roku, do tego preferuje się osobiste doręczanie comiesięcznych sprawozdań, by przy okazji zamienić kilka słów - tak było około rok temu, gdy o tym rozmawialiśmy. Może i nie jest to bardzo obciążające, jednak przy motywacji "chcę pomóc poprzez bycie mamą" mija się trochę z moimi założeniami.

Nie zmienia to jednak faktu, że nie uważam za nadużycie decyzji o zostaniu rodziną specjalistyczną przez osoby o motywacji adopcyjnej, gdy przyczyną decyzji jest właśnie brak funduszy na zaopiekowanie się dzieckiem. Jest to po prostu koszt jaki taka rodzina musi ponieść, by realnie mogła pomóc w naszej polskiej rzeczywistości. I to też jest działanie od d... strony. Bo po co naokoło, jeśli można by dużo prościej?
Awatar użytkownika
Wula
Posty: 90
Rejestracja: 23 gru 2015 10:09

Re: Jawność adopcji

Post autor: Wula »

Bardzo ciekawe rzeczy piszecie :-)
Ale odniosę się na razie tylko do jednej:
yennefer23 pisze:
Miniula pisze:To są naprawdę mocne postawy w społeczeństwie, które są dodatkowo stymulowane przez aktualnych rządzących.
napisalabym ze sa to postawy wzmacniane, bo one niestety sa widoczne i odczuwalne
mnie nadal (2 lata po adopcji) ludzie pytaja o RODZICOW moich corek. nadal z niezmiennym usmiechem Huberta Urbanskiego na twarzy odpowiadam ze widujemy ich codziennie w lustrze. ale czasem - przyznam ze mam dosc
Może to tylko moje wrażenie, że się trochę miotamy w tej kwestii - a może po prostu dopytam, aby lepiej zrozumieć - niedawno była mowa, że ogolnie "wciska się" ludziom adopcję jakimś odgórnie sformułowanym przekazem społecznym jako alternatywę do IVF/ekwiwalent rodzicielstwa biologicznego (z tą tezą akurat się nie zgadzam, ale mniejsza z tym).
Rodzicielstwo adopcyjne zasadniczo (?) różni się tym, ze jest "obecna" też (tzn. w tle, bardziej lub mniej widoczna, gdzieś tam - w świadomości dziecka, RA ale również tej ogólnie-społecznej..) druga para rodziców - lub raczej tych pierwszych, biologicznych. Stara jak adopcyjne procedury teoria trójkąta adopcyjnego itp. Nie wiem, na ile serio różni kandydaci to traktują, no ale to jest pewien (znaczący) fakt z biografii dziecka ado i nic go nie wymaże.
Jaki więc powinien być właściwy przekaz społeczny? Jak ludzie "powinni" reagować?
Moim zdaniem to, o czym piszesz Yennifer byłoby dziwne - owszem - ale w kontekście np wizyty u lekarza, gdzie formalnie kwestionowano by jakoś moje uprawnienia rodzicielskie (w sensie "a gdzie jest PRAWDZIWY rodzic tego dziecka"), natomiast w normalnych sytuacjach z przeciętnym Kowalskim - wystarczy chyba doprecyzować "chodzi ci o rodziców biologicznych?" i moze niekoniecznie traktować to jako atak na RA. W każdym razie, dla mnie są to raczej neutralne pytania (i nie chcę Cię martwić, ale trafiają się nadal, prawie 5 lat po adopcji ;-) )
Oczywiście, nie uważam za zasadne udzielanie informacji o RB Synka pierwszemu lepszemu Kowalskiemu i tego rzecz jasna nie robię. Natomiast zakładam (w oparciu o doświadczenie), ze ludzie najcześciej nie mają złych intencji - i nie rozumieją tez rozmaitych "wrażliwości" na tym punkcie ze strony RA.
Mozna, oczywiście, prowadzić kampanie i uczyć ludzi "właściwego języka", ale jakby to miało wyglądać? tak z czystej ciekawości pytam, zupełnie nie zaczepnie ;-)
Mama wspaniałego Przedszkolaka :)

"There is an instinct in a woman to love most her own child - and an instinct to make any child who needs her love, her own." ~ Robert Brault
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”