Dlaczego?
: 15 mar 2011 00:32
Dlaczego? To pytanie zadaje sobie od 24 stycznia 2011r. Nie wytrzymuje już dłużej braku odpowiedzi na to pytanie. W kwietniu 2009r. dowiedzieliśmy się, że mąż ma bardzo słabe wyniki nasienia i że nie będzie dzieci z naszego małżeństwa. U mnie nie stwierdzono żadnych medycznych przeszkód w zajściu w ciąże. Leczyłam się długo, a kolejne inseminacje doprowadzały mnie do rozpaczy. Robiłam po 8 testów ciążowych po każdym zabiegu. 8 miesięcy co 2 tygodnie przez 2 tygodnie byłam w ciąży. Nie dałam rady i poddałam się in vitro. To tak łatwo się mówi - "in vitro", "zarodki". To są dzieci. Miałam ich 7. Kochałam je całym sercem. Marzyłam o nich i układałam sobie życie z moimi dziećmi. 5 zarodków nie przyjęło się. Jak ja się bałam gdy pojawiało się plamienie. Wcześniej nie wiedziałam co znaczy się bać i w końcu radość... Chociaż w pierwszych chwilach płakałam, bo zwątpiłam, że zajdę w ciąże, godziłam się z myślą, że nie będzie dzieci, a tu pozytywny wynik testu. Pierwszą noc nie spałam i chyba 100 razy sprawdzałam, czy na pewno są 2 kreski. Tydzień później obudziłam się zalana krwią. Pojechałam do szpitala. W pewnej chwili zrobiło mi się bardzo słabo, miałam wrażenie, ze coś ze mnie wypadło... Następnego dnia usłyszałam, ze poziom hcg spadł a macica zmniejsza się.
Nie śpię. Zdarzają mi się teraz 2 noce pod rząd, że nie śpię ani minuty. A jak jak już zasnę to śni mi się ta nieszczęsna chwila w szpitalu.
Dlaczego zaszłam w ciąże jak miałam ją stracić?
Dlaczego ..... i tych pytań jest tysiące?
Nie mogę zacząć funkcjonować normalnie. Nic chcę już płakać i czuć się tak bezsensu.
Czy istnieje Bóg? Chyba przestałam wierzyć w jego istnienie...
Nie śpię. Zdarzają mi się teraz 2 noce pod rząd, że nie śpię ani minuty. A jak jak już zasnę to śni mi się ta nieszczęsna chwila w szpitalu.
Dlaczego zaszłam w ciąże jak miałam ją stracić?
Dlaczego ..... i tych pytań jest tysiące?
Nie mogę zacząć funkcjonować normalnie. Nic chcę już płakać i czuć się tak bezsensu.
Czy istnieje Bóg? Chyba przestałam wierzyć w jego istnienie...