Znów nadzieja... i znów koniec nadziei...

Archiwum forów "muszę o tym porozmawiać"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany
Awatar użytkownika
Jagula
Posty: 6
Rejestracja: 23 wrz 2009 00:00

Znów nadzieja... i znów koniec nadziei...

Post autor: Jagula »

Witajcie Drogie Kobiety :)
Przechodzę od razu "do rzeczy", ponieważ już pisałam na tym forum w wątku "Jestem nowa".
Po pierwszej inseminacji było podejrzenie ciąży, ale pęcherzyk 5 mm był spłaszczony a wyniki BHCG nie wskazywały na ciążę. Nie udało się, choć cykl wydłużył mi się do ponad 40 dni i przez jakiś czas miałam ogrooomną nadzieję, że jednak może :(
Po tamtej pierwszej inseminacji była jeszcze jedna. No ale po tej drugiej już normalnie pojawiła się @, więc nie było mowy o nadziei na zapłodnienie. A potem zaczęłam leczyć kręgosłup i inne części mojego układu kostnego, które zaczęły mi się dawać we znaki i tak czas minął aż do maja b. r. Przestałam brać hormony, bo jakoś straciłam zapał do starań, z mężem mieliśmy też kiepski czas... Od początku 2010 r. poprzestawiał mi się też cykl: zwykle miałam cykle długości 30-31 dni, a od stycznia: 26 dni, 26 dni, 28 dni. Zaczęłam już podejrzewać, że zaczyna mi się menopauza (będę miała 39 lat w tym roku) :?
Koleżanka powiedziała mi o żelu "Pre-seed", który podobno pomaga w przypadkach "wrogiego śluzu" (ma ponoć odczyn PH taki jak płodny śluz kobiety). Kupiłam ten żel, wyjechaliśmy z mężem do Egiptu na długi weekend majowy i użyliśmy tego żelu w moich - hipotetycznie (ze względu na zmienioną długość cyklu) - płodnych dniach.
A potem, w tym Egipcie, skręciłam nogę, okropnie stłukłam sobie kość ogonową na zjeżdżalni do basenu i - na koniec - dostałam zapalenie pęcherza. Dostałam 3 zastrzyki z jakichś egipskich antybiotyków, a potem jeszcze 1,5 dnia brałam doustnie kolejne egipskie antybiotyki, zanim wróciłam do Polski. W Polsce wzięłam Furagin, który miałam w apteczce i zapalenie pęcherza minęło.
12 i 13 maja byłam na zabiegach na kręgosłup lędźwiowy: pole magnetyczne, prądy interferencyjne i laser. Poprzestałam na tych 2 zabiegach z przepisanych przez lekarza 10, bo świeży uraz kości ogonowej nie pozwolił mi na kontynuację: ból się nasilał do granic możliwości.
No i brałam jakiś Ibuprom Max przeciwbólowo a Ranigast Max na zgagę, którą miałam po przeciwbólach...
Czekałam na @ ale nie nadeszła, pobolewał mnie tylko brzuch. Poszłam do mojego Gina (35 d.c.) - werdykt: przetrwały pęcherzyk Graffa w jajniku, endometrium 16 mm, "coś" wielkości ok.7 mm w macicy.
Zrobiłam test domowy z moczu (36 d.c.): druga kreseczka prawie niewidoczna, zrobiłam BHCG (37 d.c.): 142!
Już skakałam z radości... (chociaż nie przestawałam myśleć o tych wszystkich medycznych "atrakcjach", jakie zafundowałam mojemu jajeczku od zapłodnienia :? )
Kolejne badanie bety po 5 dniach od pierwszego (42 d.c.) i już koniec radości, wynik 250 :cry: W badaniu USG pęcherzyk niby jest w macicy, urósł z 7 mm do 14 mm, ale jest spłaszczony, nie ma regularnego kształtu :cry:
Jeśli za tydzień sprawa się nie wyjaśni pozytywnie to czeka mnie zabieg czyszczenia... Bo to może być puste jajo...
Szkoda słów :cry: :cry: :cry:
Może któraś z Was miała jakoś podobnie? A może skończyło się pozytywnie?
Pozdrawiam Was, Dziewczyny, bardzo serdecznie :(
Awatar użytkownika
anika1
Posty: 109
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Re: Znów nadzieja... i znów koniec nadziei...

Post autor: anika1 »

Jagula, zatytułowałaś temat jakby już było po wszystkim, ale z treści wynika ze jeszcze nic na 100% nie wiem jeszcze.Wiara czyni cuda, więc módl się. Pamietaj o tym! I daj znać jak się wyjaśni!
Awatar użytkownika
Jagula
Posty: 6
Rejestracja: 23 wrz 2009 00:00

Re: Znów nadzieja... i znów koniec nadziei...

Post autor: Jagula »

Już się właściwie wyjaśniło. Diagnoza: ciąża bezzarodkowa albo obumarcie zarodka. Jeszcze w najbliższą środę mam przewidziane USG Dopplerowskie, dla "spokoju sumienia", ale już lekarz odstawił mi leki i... czekam na poronienie... Jeśli będą jakieś komplikacje to kładę się do szpitala. Już właściwie chciał mnie do tego szpitala położyć, ale miałabym tam leżeć i czekać na to poronienie i...chyba bym oszalała... Wolę więc próbować "normalnie" funkcjonować i w ten sposób czekać... Chce mi się wyć po prostu...
Awatar użytkownika
anika1
Posty: 109
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Re: Znów nadzieja... i znów koniec nadziei...

Post autor: anika1 »

Bardzo dobrze Cie rozumiem, też w tym roku skończe 39 lat i tez jeszcze do dzis tliła sie we mnie iskierka nadziei (moj post z wczoraj). Ale zrobiłam rano jeden test - krecha ledwie widoczna ale byla więc jeszcze się ludziłam, ale zrobiłam chwile temu drugi I(jakis inny) i nic. Okresu wprawdzie dalej nie mam, ale to moze byc mega stres jaki ostatnio przechodzę. Bardzo mi przykro.BARDZO. Doskonale wiem co czujesz, trzy lata temu poronilam w 7 tyg.. to była moja pierwsza i jedyna ciaża po 10 latach starań.
Ale jako 39 latki mamy jeszcze jakąś nadzieje i szansę, prawda!
Trzymaj się jakoś, jak bedziesz miala ochotę się wygadać - zawsze jestem do usług, bo wiem, jak trudno o tym gadać z kimś kto przez to nie przeszedł. ALE WALCZYMY DALEJ :)
Ewka
Członek Stowarzyszenia
Posty: 11649
Rejestracja: 22 cze 2002 00:00

Re: Znów nadzieja... i znów koniec nadziei...

Post autor: Ewka »

anika1 pisze: Ale jako 39 latki mamy jeszcze jakąś nadzieje i szansę, prawda!
(..)WALCZYMY DALEJ :)
Oczywiście, że macie szansę, ja urodziałam moje pierwsze i jedyne dziecko właśnie w tym wieku :D
Powodzenia dziewczyny!!
Ewka
Awatar użytkownika
aniabb
Posty: 617
Rejestracja: 17 kwie 2009 00:00

Re: Znów nadzieja... i znów koniec nadziei...

Post autor: aniabb »

Ewka Dzięki za pocieszenie - wiele osób już nam się dziwi, bo latka lecą, a że staramy się drugi rok, to nie wszyscy wiedzą.
Mamy 32 lata, ale wszystko przed nami.

Jagula Trudno mi domyslać się, jak się czujesz, ale to nie przekreśla wszystkiego. Wiem, że to marna pociecha, ale tak się czasem po prostu dzieje, bez powodu. Będzie kolejna szansa, trzymam kciuki za Was. anika1 Ciąża biochemiczna? Pewnie tak... Ale póki nie ma @ póty nadzieja i tak tli się w sercu.
Staramy się od lipca 2008.
Wyniki poprawne lub dobre - niepłodność idiopatyczna.
I IUI naturalny :(
II IUI (23.11.): Clo, Estrofem :(
III IUI 20.01. menopur :(
Laparoskopia - nic nowego
Naturalne ciąża, brak akcji serca w 8tc.
Awatar użytkownika
Jagula
Posty: 6
Rejestracja: 23 wrz 2009 00:00

Re: Znów nadzieja... i znów koniec nadziei...

Post autor: Jagula »

Hej Dziewczyny, co u Was?
Ja byłam wczoraj na USG Dopplerowskim: diagnoza potwierdzona, tzn. ciąża obumarła lub puste jajo płodowe (jak okropnie to brzmi...). Ale lekarz stwierdził, że - jego zdaniem - trzeba jeszcze poczekać, ponowić badanie i potwierdzić diagnozę za kilka dni/tydzień, żeby nie popełnić błędu. No tak, ja rozumiem, że nikt nie chce podejmować pochopnych decyzji i szafować wyroków, ale... ja już naprawdę chciałabym mieć pewność. W ten sposób ciągle tli się we mnie nadzieja... Pewnie zupełnie irracjonalna, ale jednak i jest to zupełnie niezależne ode mnie... Dziś zaczęłam plamić, więc sądzę, że to początek końca... :cry:
Awatar użytkownika
78stokrotka
Posty: 106
Rejestracja: 11 sie 2009 00:00

Re: Znów nadzieja... i znów koniec nadziei...

Post autor: 78stokrotka »

hej ..wiem przez co przechodzisz ja to samo przechodziłam w 10 tyg okazało sie ze ciąża obumarła nogi mi sie porostu ugięły myślałam ze jak sie juz ma 2 krechy to wszystko musi byc dobrze a tu niestety nie było ....do tej pory ciężko mi o tym rozmawiać ,myśleć a przecież już minęło tyle czasu teraz jest jeszcze chyba gorzej niz przedtem jak widzę dzieciaczki bawiące sie nad wodą , czy na placykach ale mimo ze wątpię czy uda mi sie kiedyś jeszcze byc w ciąży i czy uda mi sie szczęśliwie do porodu dotrwać czy urodzi się zdrowy bobasek to jednak gdzieś tam w środku tkwi nadzieja mała iskierka która mam nadzienie będzie coraz większym płomieniem płonąc i ze wszystko będzie dobrze ...dziewczyny wy też nie tracie tej iskierki :)
Awatar użytkownika
Jagula
Posty: 6
Rejestracja: 23 wrz 2009 00:00

Re: Znów nadzieja... i znów koniec nadziei...

Post autor: Jagula »

Rozumiem, co przeżywasz... Ja też teraz wyjątkowo dostrzegam każdego brzdąca, gdziekolwiek się odwrócę...
Miałam zabieg łyżeczkowania 17 czerwca. Jeszcze tego samego dnia poprosiłam o wypis, bo nie mogłam patrzeć na te wszystkie kobietki w zaawansowanych ciążach, dookoła, na oddziale... Wczoraj dostałam pierwszą @ po zabiegu, wkrótce idę do lekarza i... zaczynam starania na nowo. Wierzę, że się uda :D I Wy, Dziewczyny, też musicie wierzyć w Wasz sukces na polu macierzyństwa :D
Buziaki :P
AptekaNatura
Posty: 17
Rejestracja: 31 lip 2010 11:43

Re: Znów nadzieja... i znów koniec nadziei...

Post autor: AptekaNatura »

To bardzo przykra sprawa.. Tym bardziej jeżeli staracie się o dłuższego czasu o dziecko. Ale cały czas jest nadzieja i nie można się jej pozbawiać. Pamiętajmy,że trzeba byc również w stałym kontakcie z lekarzem.
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Muszę o tym porozmawiać”