boję się - procedura in vitro i potem

Archiwum forów "muszę o tym porozmawiać"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
marago
Posty: 313
Rejestracja: 10 kwie 2008 00:00

boję się - procedura in vitro i potem

Post autor: marago »

Witajcie!
Szukałam na tym wątku podobnego tematu, ale nie znalazłam.
Muszę się wygadać, a właściwie nie mam komu. Mam ogromne wsparcie męża, ale nie chcę ciągle zadawać mu tych samych pytań. Przecież jest w tym samym pnkcie, co ja. Wie, tyle, co i ja. Właśnie zaczęłam długi protokól do in vitro. Nawet nie wiem, który z używanych tu skrótów dotyczy mnie (IVF, ICSI, IMSI) - z wrażenia nie zapytałam się.
Zwyczajnie się boję. Na razie biorę tabletki anty, ale przede mną zastrzyki w brzuch - podobno wiele par przez to przechodzi - nawet nie wiem, czy wszystkie - nie wiem, jak sobie z tym poradzę. Boję się pobierania komórek, boję się transferu. Nie wiem, czy brać na czas transferu i po L4, czy też starać się żyć normalnie czekając na test. Boję się, co zrobię, jak się uda (czy będę umiała być matką) i co zrobię, jak się nie uda (czy się nie załamię). Jednym słowem jestem rotrzęsiona.
Czy ktoś z Was myślał podobnie? Jakie są Wasze sposoby, by to przetrwać?
Awatar użytkownika
holly
Posty: 2008
Rejestracja: 15 cze 2009 00:00

Post autor: holly »

marago Rozmiem dokładnie Twoje obawy, choć sama takich nie miałam. Boimy się tego, czego nie znamy. Poczytaj na temat in vitro, być może w głowie masz wiele mitów, jakimi karmią nas media i ludzie, którzy nie mają pojecia.
Bardzo dobrze, że zadajesz pytania, mówisz o obawach. Dobrze trafiłaś, bo są tu niesamowite dziewczyny i czytanie ich wypowiedzi, bardzo mi pomogło.
Ja czekam w tym momencie na transfer zarodków. Ale ani razu nie miałam wątpliwości, bo w moim przypadku to jedyna droga po biologiczne dzieci. Byłam wręcz niecierpliwa i nie mogłam się doczekać, kiedy to będzie.

Każda z nas jest inna. Być może to za wcześnie dla Was na procedurę? Może potrzebujesz więcej czasu na ułożenie sobie wszystkiego w głowie?
Masz tu na pewno duże wsparcie i pisz o tych lękach to na pewno Ci pomoże. Nie duś w sobie obaw.

Dlaczego się boisz, czy będziesz umiała być mamą? Ja też się boję, bo walczę o pierwsze dziecko. Ale nikt nie oczekuje, że na początku będziemy super-mamami, popełnimy błedy i to nie raz. Przecież bycie mamą to nie konkurs.

Dodane po: 1 minucie:

marago Ściskam kciuki za Ciebie, jesteś w końcu na drodze do bycia mamą :bigok:
Moje prywatne bliźniacze Cuda :lov2:
o 14.16 przyszedł na świat mój Synek :loving:
o 14.38 przyszła na świat moja Córeczka
:love:
Awatar użytkownika
marago
Posty: 313
Rejestracja: 10 kwie 2008 00:00

Post autor: marago »

hollydziękuję za miłe słowa.
Nie jestem niezdecydowana - w naszym przypadku in vitro to jedyna możliwa droga do dziecka, decyzję podjęliśmy świadomie, nie pod wpływem chwili. Moje obawy wynikają po prostu z tego, że te procedury są dla mnie nowe, zastanawiam się, czy będzie mnie bolało itp. Czytałam na ten temat sporo, wiem też, że muszę się przekonać na własnej skórze, ale łatwo się mówi, trudniej to przeżyć.
Co do obaw o byciu dobrą mamą - po prostu się boję, czy dam radę, czy będę umiała zająć się dzieckiem. Bo oczywiście to będzie nasze pierwsze, a ja nie mam żadnego doświadczenia. Nawet kiedyś, gdy musiałam opiekować się rocznym siostrzeńcem, on uczył mnie, jak założyć mu pieluszkę. Jednocześnie bardzo pragnę dziecka, chcemy go bardzo mocno oboje. Pokręcone to trochę, prawda?
Wiesz już kiedy będzie transfer, ile macie zarodków? Pytanie o to to kolejny z moich lęków. jak radzisz sobie z tym czekaniem?
Ja w każdym razie na pewno trzymam mocno kciuki!
Awatar użytkownika
holly
Posty: 2008
Rejestracja: 15 cze 2009 00:00

Post autor: holly »

marago Czekam na transfer we wtorek, mam na razie zarodki (14), które dzielą się.
Jeśli chodzi o upływ czasu, wbrew pozorom jak już zaczęłaś tabletki, to mija szybko. Ja leczę się w UK i zabijało mnie czekanie na samą procedurę, aż 3 miesiące. Czas spędzałam na kibicowaniu innym dziewczynom tu na forum. Starałam się odwrócić myśli od siebie. Pocieszałam tego, kto potrzebował. A cieszyłam się z dziewczynami, którym się udało. Dostałam bardzo dużo pozytywnych wibracji i myśli od staraczek, ciężarówek i mamuś. To dopiero moje pierwsze podejście, ale zauważyłam jak wielki wpływ na pozytywny wynik ma nastawienie. Uważam, że szkoda czasu i pieniędzy mówiąc: nie no nam to na pewno się się uda. Gdy nie wyjdzie - to porażka zaboli, bez dwóch zdań. Ale myślę, że trzeba mieć plan "co dalej". Wypłakać się, dać sobie czas i ruszać do przodu, jeśli wiesz że to Twoja droga.
Ja po punkcji aż do transferu wzięłam wolne w pracy, ale nikt nie wie z jakiego powodu. Po punkcji bolało, ale nie bardziej niż dotkliwa @, więc da się znieść. Ach i bardzo ważne jest wsparcie męża/partnera. Żeby ustąpił czasami, przytulił, pożałował, uczestniczył razem z Tobą w całości, nie tylko oddał plemniczki.

Nie wiem, czy znalazłaś jakiś interesujący Cię wątek na "Pogadajmy". Można się wygadać, wykrzyczeć, wypłakać, wspierać i być wspieranym. Uwierz, że zasługujesz na to, by być dobrą mamą. A cała droga procedury tylko przybliża Cię do tego. Zaufaj sobie, a będzie dobrze. Czego Ci ogromnie życzę :bigok:
Moje prywatne bliźniacze Cuda :lov2:
o 14.16 przyszedł na świat mój Synek :loving:
o 14.38 przyszła na świat moja Córeczka
:love:
Awatar użytkownika
marago
Posty: 313
Rejestracja: 10 kwie 2008 00:00

Post autor: marago »

Dzięki za wsparcie i trzymam mocno kciuki za Ciebie! Na pewno transfer bęzie udany!
Ja też postaram się mocno wierzyć, że się uda. Ale do tej pory tyle razy się nie udało - to już 3 lata starań, choć in vitro pierwsze. A swoją drogą, wiem już, że to będzie IMSI.
Mnie ominął czas oczekiwania. Mieliśmy zrobić powtórne badanie nasienia (poprzednie 1,5 roku temu), i po nim zadecydować. Okazało się, że wynik kiepski, konieczne in vitro, więc od razu podjęliśmy decyzję, miałam akurat 5dc, usg, spokój w jajnikach i od razu zaczęliśmy długi protokół.
bawareczka
Posty: 15997
Rejestracja: 28 sie 2009 00:00

Post autor: bawareczka »

Marago taki strach jest calkiem normalny przeciez to cos nowego. Ale ja jestem po i powiem Ci, ze wcale nie bylo tak strasznie jak mi sie przed wydawalo. Niestety nie udalo sie :( ale wielu ludziom sie udaje wiec zycze Ci by Tobie tez i to za pierwszym razem :)
Awatar użytkownika
anonymouse_30738
Posty: 60
Rejestracja: 03 sty 2008 01:00

Post autor: anonymouse_30738 »

treść postu usunięta na
prośbę użytkownika
Awatar użytkownika
marago
Posty: 313
Rejestracja: 10 kwie 2008 00:00

Post autor: marago »

Ana15dziękuję.
Teraz, dzięki Wam, wszystkie te procedury trochę "oswajam" i mam nadzieję, że nie spanikuję w najważniejszej chwili. Ale chyba najbardziej boję się czekania po transferze. I wciąż nie wiem, czy nastawiać się za wszelką cenę pozytywnie, czy za wiele nie oczekiwać, żeby ewentualne rozczarowanie nie było za wielkie.
Poza tym dotąd nie zdawałam sobie sprawy, że tak naprawdę, dużo wcześniej coś może pójść nie tak.
Awatar użytkownika
pola103
Posty: 71
Rejestracja: 22 maja 2008 00:00

Post autor: pola103 »

witam ja mam dziś 13 dc i biore mawelon . W piątek wizyta startowa .Ja tez po raz pierwszy podchodze do IVF .Boję sie bardzo. Stałam sie bardzo nerwowa i płaczliwa . najgorsze jest to ,że swoja zlośc wyladowuje na mężu . I są takie chwile ,ze nie nie chce in vitro . najbardziej boje się tego ,że się nie uda i co ja wtedy zrobie.
wrogi śluz
HSG-oba drożne
I,II,III,IV- IUI-nieudana
żołnierzyki ok
01.07.2008 novum nowa nadzieja
17.12 .09 punkcja
19.12.09 transfer
I ICSI nieudane
Awatar użytkownika
marago
Posty: 313
Rejestracja: 10 kwie 2008 00:00

Post autor: marago »

pola103mnie też cały czas nie opuszczają takie myśli. Ale z drugiej strony wiem, że gdybyśmy nie spróbowali, na pewno ciągle myślałabym, że prawdopodobnie zmarnowałam szansę. Bardzo chcemy, żeby się udało, ale musimy też brać pod uwagę niepowodzenie. Lekarka nam powiedziała uczciwie,że w naszym wieku szanse to ok. 30%. To o wiele więcej, niż mamy nauralnie - ułamki procenta. Dlatego mocno chcemy spróbować. Mój czas oczekiwania po transferze przypadnie na okres przedświąteczny - moje Święta będą albo najcudowniejsze, albo smutne, ale stwierdziliśmy, że nie ma na co czekać. Skoro już wiadomo, że nic innego nie pomoże, trzeba działać. Z każdym miesiącem jesteśmy przecież coraz starsi.
A co do samopoczucia to ja z kolei (też na antykach) bardzo szybko się denerwuję. Jestem skłonna wybuchnąć z błachego powodu. Na szczęście mąż mnie bardzo wspiera, ale za to pozostali ludzie mają teraz ze mną ciężko. To chyba działanie leku.
Cieszę się, że Wy jesteście, bo poza mężem nie mam z kim o tym wszystkim porozmawiać. Nawet jeśli się o tym nie myśli, to tak naprawdę cały czas tkwi gdzieś w głowie.
Awatar użytkownika
78stokrotka
Posty: 106
Rejestracja: 11 sie 2009 00:00

Post autor: 78stokrotka »

hej ..widzę ze nie tylo ja mam takie obawy leki ..ja byłam wczoraj u lekarza ...narazi mam zrobić badania i przemyśleć fakt in vitro ...niestety wydaje mi sie ze po 3 nie udanych iui to nie ma na co czekać ,.....tylko boje ie ze jak nawet poradzę sobie z badaniami ,całym zabiegiem to jak ja sobie poradzę z tym ja np nie wyjdzie zabieg ...co później ..same niewiadome ....normalnie masakra :(
Awatar użytkownika
anonymouse_30738
Posty: 60
Rejestracja: 03 sty 2008 01:00

Post autor: anonymouse_30738 »

treść postu usunięta na
prośbę użytkownika
Awatar użytkownika
78stokrotka
Posty: 106
Rejestracja: 11 sie 2009 00:00

Post autor: 78stokrotka »

Ana15 pewnie dużo racji w tym co napisałaś a na pewno w tym ,,że ci nas nie zabije, to nas wzmocni "
Ja właśnie zaczynam badania które zlecił mi lekarz .....i jeżeli wszystko będzie ok to chyba podziej dziemy do in vitro ...wreszcie wszystkiego spróbować trzeba :)
Awatar użytkownika
marago
Posty: 313
Rejestracja: 10 kwie 2008 00:00

Post autor: marago »

Jutro mam wizytę - chyba zaczną się zatrzyki. Boję się zastrzykw, ale martwię się też, że będę musiała jeszcze miesiąc być na antykach. Wiem, że odpowiedź już jutro, ale nie potrafię przestać o tym myśleć.
Poza tym nastrój mi straszne oklapł. Nachodzą ne myśli, że się nie uda, bo pewnie i tak nei byłaby ze mnie dobra matka. Mój mąż już nie ma siły mnie pocieszać, zwala wszystko na hormony, ale ja nie potrafię pozbyć się tej myśli.
Poza tym - co mnie prześladuje - boję się, że nie wyjdzie dlatego, że planuję na większą część ciąży wziąć L4. Jakby LOS/BÓG/SIŁA WYŻSZA uznali, że to nie jest dobra motywacja bycia w ciąży. Ciągle prześladuje mnie myśl, że mam zła motywację. A ja już sama nie wiem, jaka ona napawdę jest. Czy ja jestem normalna?
Awatar użytkownika
78stokrotka
Posty: 106
Rejestracja: 11 sie 2009 00:00

Post autor: 78stokrotka »

marago głowa go góry będzie dobrze każda z nas ma różne myśli :) ja np.teraz porobiłam większość badań i czekam na wyniki oraz na @ aby zrobić pozostałe ...i niby jestem spokojna ..ale też ma różne myśli, obawy czy będzie dobrze ,czy wszystkie starania zakończą się pomyślnie ...no ale musimy wierzyć bo inaczej to by nie miało sensu :)
Wiec jeszcze raz głowa do góry będzie dobrze i nie martw się tym czy jesteś normalna czy nie :lol:
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Muszę o tym porozmawiać”