Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

radości i sukcesy ale również problemy, z którymi rodziny adopcyjne mogą się spotkać już po adopcji

Moderator: Moderatorzy po adopcji

Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: Bobetka »

Nadeszła chwila, w której czuję potrzebę odświeżenia tego wątku. Mój synuś ma dopiero 7 lat, jeszcze nie szuka, ale zadaje już dużo pytań. Ja staram się szczerze odpowiadać. Ostatnio usłyszałam "a gdzie ta moja mama mieszka?". Zmieniłam temat, nie chciałam go oszukiwać i mówić, że nie wiem. Wydaje mi się jednak, że to jeszcze nie ten czas, że za wcześnie ... ale z drugiej strony pojawia się myśl: Kiedy będzie odpowiednia chwila?
Z tych powodów i jeszcze innych, o których wspomnę dalej, przeczytałam ten wątek od początku. I natknęłam się na takie słowa:
omilka pisze:W pewnym momencie dziecko zaczyna rozumieć, że aby być adoptowanym, trzeba najpierw być porzuconym. Może to rodzić wrogość do biologicznej matki lub lęk przed nią. Czasami agresja kieruje się na rodziców adopcyjnych.
Tak, dokładnie tak i my rodzice adopcyjni musimy mieć tego świadomość i w miarę możliwości się przygotować. Czy nam się to podoba czy nie nasze dziecko po kolei będzie przechodziło (lub już przeszło) wszystkie fazy odrzucenia: 1.szok 2. zaprzeczenie - wyparcie 3.złość czy agresja (na siebie lub na zewnątrz) 4. żal, smutek, łzy 5. akceptacja, przebaczenie 6. budowanie nowej tożsamości.


Czemu jeszcze weszłam na ten wątek. Bo dręczą mnie jeszcze kilka innych spraw ... W miejscowości, z której pochodzi nasza MB, są pochowani moi rodzice. W domu obok, czasami załatwiamy różne sprawy. Niedaleko mamy działkę, na której nie zdecydowaliśmy się wybudować ...
Jak się przygotować? Wiem, że mam odrobinę czasu .... wbrew pozorom nie jest go wcale tam dużo ... Może ktoś miał podobną sytuację i krążył w okolicy ...
Mój synek, nie będzie musiał szukać. Szczerze ... martwi mnie jednak ta bliskość ... Czy da się ten temat oswoić? Jak mądrze dziecko i siebie przygotować? Czy to w ogóle możliwe ...
gawroann
Posty: 1409
Rejestracja: 20 sie 2010 12:31

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: gawroann »

Bobetka
Ja nie mam jeszcze takiego doświadczenia jak ty, ale jedno wiem i potwierdziły to panie z OA, że dziecku trzeba mówić prawdę.
Jednak teraz dałaś mi do myślenia. Skoro wiesz skąd jest matka i wiesz gdzie mieszka to trudno powiedzieć, że nie wiesz. Musisz wynaleźć jakiś złoty środek. Znajoma mówiła, że po otrzymaniu telefonu o dziecku zastrzegła że nie chce wiedzieć nic o matce. Tylko czy piła i czy były jakieś choroby. Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Jednak w twojej sytuacji nie wiem co ja bym powiedziała.
Styczeń 2011 - pierwsze spotkanie w Ośrodku,
Sierpień - Wrzesień 2011 - warsztaty
Wrzesień 2011 Otrzymaliśmy kwalifikację
15 Czerwiec 2012 Zadzwonił :) Mamy synka :)
06 lipiec 2012 Malutki jest już z nami :)
11 wrzesień 2012 - Mały jest nasz na zawsze :)
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: Bobetka »

gawroann pisze:Znajoma mówiła, że po otrzymaniu telefonu o dziecku zastrzegła że nie chce wiedzieć nic o matce.
Ja też byłam zaskoczona, ze dostałam kompletne dane. Raz były one w książeczce zdrowia, dwa w karcie informacyjnej małego z oddziału niemowlęcego (miał światłoterapię przez 9 dni).
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: Bobetka »

omilka pisze:Sądzę, że z dzieckiem można troche pograć na czas. Żadnych kłamstw, lecz prawdę dozować powoli i jednocześnie obiecać, że w określonym czasie dowie się wszystkiego. Przecież to dziecko nie dorosło jeszcze do konfrontacji z rodziną biologiczną. Takie są moje doświadczenia. Dziecko uspokaja się, jeśli wie, że rodzic mu pomoże wszystkiego się dowiedzieć.
Zgadzam się z Tobą Omilko, że żadnych kłamstw, że nie dorosło, że informacje mogą się przydać. Moim zdaniem mały na tę chwilę wypytuje bardziej z dziecięcej ciekawości, aniżeli z potrzeby. Wiem jednak, że kiedyś się to zmieni i chcę być gotowa ... chociaż zdaję sobie sprawę, że nie do końca to możliwe.
Synek jakby się oswajał ze swoim pochodzeniem i z tym, że nie mieszkał w moim brzuchu. Smutno mu było, że mnie urodziła moja mama, a nie inna. Bardzo się ucieszył, gdy poznał inne dzieci "takie jak on". Jego twarz wyrażała olbrzymie szczęście.
Cóż nadal będę odpowiadała na pytania małego, ważąc co 7-latek może bez szkody dla siebie usłyszeć.
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: Bobetka »

Awatar użytkownika
Burleska
Posty: 20
Rejestracja: 10 lut 2007 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: Burleska »

A ja kupiłam. Przeczytałam.
Mało się to nam przyda, ponieważ, główni bohaterowie książki adoptowani byli w innych czasach.Całkiem dawno.
Awatar użytkownika
marycha
Posty: 1212
Rejestracja: 06 kwie 2004 00:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: marycha »

Bobetka pisze:Synek jakby się oswajał ze swoim pochodzeniem i z tym, że nie mieszkał w moim brzuchu.
mój osmiolatek zracjonalizował to po swojemu - kiedyś przytulił się i powiedział "wiesz, mamusiu, dobrze, że mnie nie urodziłaś, przynajmniej cię brzuszek nie bolał przy porodzie" :lol:
mama Kasi (2001) i Michała (2003)
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: Bobetka »

omilka pisze: a jakieś uczucia jednej czy drugiej strony, też nieaktualne?
Właśnie mnie jakby bardziej interesuje aspekt uczuciowy. Staram się zrozumieć co teraz gra w moim dziecku i przygotować do tego co dopiero będzie. Zatem zamawiam książkę ... lepszy rydz niż nic ... Podczytuje też zaadoptowanych.pl.
Aglaia
Posty: 825
Rejestracja: 02 lis 2007 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: Aglaia »

omilka pisze:
Burleska pisze:A ja kupiłam. Przeczytałam.
Mało się to nam przyda, ponieważ, główni bohaterowie książki adoptowani byli w innych czasach.Całkiem dawno.
Szkoda, a jakieś uczucia jednej czy drugiej strony, też nieaktualne? To się tak szybko nie zmienia jak procedury.
Kupiliśmy, przeczytaliśmy i :roll: . Mój m. określił książkę mniej więcej tak "Extra lektura dla starszych pań w szpitalu, można się powzruszać na zasadzie "O popatrz pani, znalazła w końcu tych swoich rodziców...". Znalieźliśmy też trochę nieścisłości, które nasunęły nam wątpliwości co do prawdziwości historii a przynajmniej tego czy nie są nieco podrasowane.

O uczuciach trochę jest ale mnie raczej nic nie zaskoczyło. Książka uświadomiła mi jedną rzecz - dla adoptowanych ważniejszy jest kontakt z rodzeństwem biologicznym niż z rodzicami biologicznymi.

Co do tego, że opisywane historie zdarzyły się w "innych czasach" moim zdaniem na uczucia wpływ to może mieć - większość z tych osób dowiedziała się o adopcji już w dorosłym wiek, teraz jest większe nastawienie na jawność od początku i pewnie inaczej reaguje osoba, która w wieku 30 lat dowiedziała się, że była adoptowana niż ten, kto wie o tym od początku.
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2011 11:46 przez Aglaia, łącznie zmieniany 1 raz.
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: Bobetka »

Aglaia pisze: Książka uświadomiła mi jedną rzecz - dla adoptowanych ważniejszy jest kontakt z rodzeństwem biologicznym niż z rodzicami biologicznymi.
O i to jest dla mnie bardzo ważna informacja. Dziękuję.
Aglaia
Posty: 825
Rejestracja: 02 lis 2007 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: Aglaia »

Bobetka pisze:
Aglaia pisze: Książka uświadomiła mi jedną rzecz - dla adoptowanych ważniejszy jest kontakt z rodzeństwem biologicznym niż z rodzicami biologicznymi.
O i to jest dla mnie bardzo ważna informacja. Dziękuję.
Proszę :-).

Trochę pomyślałam o tym rodzeństwie - może to kwestia tego, że większość (jeśli nie wszystkie) z tych osób było wychowywane w rodzinach adopcyjnych jako jedynacy?
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: azika »

Tak sobie pomyślałam:

osoba adoptowana może mieć żal do rodziców biologiczneych za to, ze ją kiedys odrzucili - więc też ich odrzuca, choćby podświadomie ...

Natomiast swiadomość, ze gdzieś tam jest byc może mój brat lub siostra ... hmm... mnie to by spedzało sen z oczu i za wszelka cene bym ich szukała ... tak mi się przynajmniej wydaje ..

Myśle, ze świadomość, ze mamy rodzeństwo, na którym możemy polegać, do którego możemy pojechać w święta i nie tylko .. to bardzo istotne ...
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: Bobetka »

Przeczytałam wszystko co napisane zostało do tej pory na zaadoptowani.pl.
Motywacja do szukania rodziców i rodzeństwa jest zdecydowanie inna. W pierwszym przypadku bardziej jakby chodzi o sam fakt odnalezienia, a w drugim o utrzymywanie kontaktów. Nie jest to regułą oczywiście, ale takie wnioski mi się nasuwają. A może tylko chcę tak to widzieć .....
duha
Posty: 490
Rejestracja: 06 sie 2002 00:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: duha »

Aglaia pisze:Książka uświadomiła mi jedną rzecz - dla adoptowanych ważniejszy jest kontakt z rodzeństwem biologicznym niż z rodzicami biologicznymi.
W czasie wakacji na prośbę mojej piętnastoletniej córki odnalazłam jej biologicznego brata i pojechałyśmy poznać go. Chciała poznać tylko jego. Powiedziała, że na spotkanie z biologiczną matką nie jest jeszcze gotowa.
Bardzo obawiałam się tego spotkania, ale uznałam, że moja córka ma do tego prawo i emocjonalnie jest na to gotowa.
I dobrze się stało.
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Jak to jest gdy dziecko szuka korzeni?

Post autor: Bobetka »

duha pisze:W czasie wakacji na prośbę mojej piętnastoletniej córki odnalazłam jej biologicznego brata i pojechałyśmy poznać go. ....
I dobrze się stało.
Dziękuję. Na takie informacje właśnie czekam. Od razu z samego rana lepiej mi na duszy :D
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po adopcji”