JEST BĄBELEK!! c.d
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- Aska
- Posty: 1853
- Rejestracja: 24 mar 2002 01:00
Aga, trzymam się tego co powiedział G.B.Show:
"W życiu niewiasty rozróżnić można siedem okresów: niemowlę, dziewczynka, dziewczyna, młoda kobieta, młoda kobieta, młoda kobieta i młoda kobieta."
Kochana jesteś
Doruniu, KONIECZNIE powinnyśmy skumplować naszych Adasiów
Tymczasem mój syn wszystkim wkoło opowiada, że ma brata Kazika Widział się z Kazikiem Jędrka parę lat temu i tak go sobie upodobał i zapamiętał do dziś. Po prostu szok!
Dzisiaj rano opowiadaliśmy sobie, co komu sie śniło.
Adaś: Śnił mi się dom jak ten i były drzwi. I były tam potwory.
Ja: Ale nie były podobne do taty i mamy?
Adaś: Trochę były.
Adaś ogląda ulubioną bajkę. Nagle zauważa ze śmiechem: "Scooby Doo tak jak ja jest ciągle głodny."
Ciocia z wujkiem pokazują nową łazienkę. W kabinie prysznicowej zamontowali telefon i demonstrują jego możliwości: można zadzwonić, odebrać telefon, włączyć alarm w razie zasłabnięcia a nawet posłuchać muzyki. Na to Adaś:
-A gry są?
Najbardziej mi się podoba utożsamianie się Adasia z nami:
-Po mamie mam oczy a po tacie całą resztę.
"W życiu niewiasty rozróżnić można siedem okresów: niemowlę, dziewczynka, dziewczyna, młoda kobieta, młoda kobieta, młoda kobieta i młoda kobieta."
Kochana jesteś
Doruniu, KONIECZNIE powinnyśmy skumplować naszych Adasiów
Tymczasem mój syn wszystkim wkoło opowiada, że ma brata Kazika Widział się z Kazikiem Jędrka parę lat temu i tak go sobie upodobał i zapamiętał do dziś. Po prostu szok!
Dzisiaj rano opowiadaliśmy sobie, co komu sie śniło.
Adaś: Śnił mi się dom jak ten i były drzwi. I były tam potwory.
Ja: Ale nie były podobne do taty i mamy?
Adaś: Trochę były.
Adaś ogląda ulubioną bajkę. Nagle zauważa ze śmiechem: "Scooby Doo tak jak ja jest ciągle głodny."
Ciocia z wujkiem pokazują nową łazienkę. W kabinie prysznicowej zamontowali telefon i demonstrują jego możliwości: można zadzwonić, odebrać telefon, włączyć alarm w razie zasłabnięcia a nawet posłuchać muzyki. Na to Adaś:
-A gry są?
Najbardziej mi się podoba utożsamianie się Adasia z nami:
-Po mamie mam oczy a po tacie całą resztę.
-
- Posty: 9255
- Rejestracja: 04 kwie 2002 00:00
- Aska
- Posty: 1853
- Rejestracja: 24 mar 2002 01:00
Hmmm... Adaś tak bardzo się utożsamia z nami, że któregoś dnia powiedział ze smutkiem w głosie:
-Ja to będę taki niski jak tata.
(Adasia fascynują wysocy ludzie, no a tata ma "zaledwie" 186 cm wzrostu )
Doruniu, a wiesz, że kosmos i samochody to jest to, co Adasia nie zainteresowało jak dotąd? Ale na pewno nasze dzieci dadzą sobie i bez tego radę
Byliśmy teraz nad morzem u rodziny. I było niestety bardzo dużo jedzenia (jak to u rodziny). Po kolejnym śniadaniu wyraźnie zadowolony Adaś pyta:
-U was zawsze są takie duże śniadania?
Poszliśmy do parku linowego ale okazało się, że Adaś, choć wybrał najniższy poziom, już na początku zrezygnował. Czuł się bardzo zdołowany. Zwłaszcza, że siostra stryjeczna (rówieśniczka) przeszła i to średni poziom.
Postanowiliśmy pójść na plażę, bo tata koniecznie chciał się wykąpać (woda była tak zimna, że pływał tylko jeden śmiałek). Ale moi chłopcy to twardziele. Tata i Bąbel rozebrali się do slipek i... do wody! Ja zanurzyłam tylko łydki i czułam jak zamarzają mi piszczele a oni się kąpali
W drodze powrotnej Adaś zdecydował się zrobić jeszcze jedną próbę w parku linowym. I co prawda z pomocą instruktora ale pokonał swój lęk (tak wielki, że w pewnym momencie nawet łezki poleciały) i przeszedł całą trasę. Tak więc humorek mu się poprawił i to do tego stopnia, że chciał potem jeszcze raz pójść do parku linowego Ale zamiast tego miał inną atrakcję: jazdę na segway'u i tu bez problemu dał sobie radę. I tak bardzo mu się spodobało, że zażyczył sobie taki pojazd w prezencie. No ale chyba niestety będzie tak jak w poniższym dialogu
Na którymś ze spacerów usłyszałam jak Adaś pyta siostrę:
-Ty też masz takich rodziców, że nie możesz mieć wszystkiego?
-Uhm! - potwierdziła siostra.
-To tak jak ja??? - z niedowierzaniem spytał Adaś.
-Ja to będę taki niski jak tata.
(Adasia fascynują wysocy ludzie, no a tata ma "zaledwie" 186 cm wzrostu )
Doruniu, a wiesz, że kosmos i samochody to jest to, co Adasia nie zainteresowało jak dotąd? Ale na pewno nasze dzieci dadzą sobie i bez tego radę
Byliśmy teraz nad morzem u rodziny. I było niestety bardzo dużo jedzenia (jak to u rodziny). Po kolejnym śniadaniu wyraźnie zadowolony Adaś pyta:
-U was zawsze są takie duże śniadania?
Poszliśmy do parku linowego ale okazało się, że Adaś, choć wybrał najniższy poziom, już na początku zrezygnował. Czuł się bardzo zdołowany. Zwłaszcza, że siostra stryjeczna (rówieśniczka) przeszła i to średni poziom.
Postanowiliśmy pójść na plażę, bo tata koniecznie chciał się wykąpać (woda była tak zimna, że pływał tylko jeden śmiałek). Ale moi chłopcy to twardziele. Tata i Bąbel rozebrali się do slipek i... do wody! Ja zanurzyłam tylko łydki i czułam jak zamarzają mi piszczele a oni się kąpali
W drodze powrotnej Adaś zdecydował się zrobić jeszcze jedną próbę w parku linowym. I co prawda z pomocą instruktora ale pokonał swój lęk (tak wielki, że w pewnym momencie nawet łezki poleciały) i przeszedł całą trasę. Tak więc humorek mu się poprawił i to do tego stopnia, że chciał potem jeszcze raz pójść do parku linowego Ale zamiast tego miał inną atrakcję: jazdę na segway'u i tu bez problemu dał sobie radę. I tak bardzo mu się spodobało, że zażyczył sobie taki pojazd w prezencie. No ale chyba niestety będzie tak jak w poniższym dialogu
Na którymś ze spacerów usłyszałam jak Adaś pyta siostrę:
-Ty też masz takich rodziców, że nie możesz mieć wszystkiego?
-Uhm! - potwierdziła siostra.
-To tak jak ja??? - z niedowierzaniem spytał Adaś.
-
- Posty: 9255
- Rejestracja: 04 kwie 2002 00:00
No to zapraszam, Adaś uwielbia towrzystwo starszych chłopców, ostatnio prowadził dwu godzinną dyskusję z 11 latkiemAska pisze:Doruniu, a wiesz, że kosmos i samochody to jest to, co Adasia nie zainteresowało jak dotąd? Ale na pewno nasze dzieci dadzą sobie i bez tego radę
Dokładnie mój AdaśAska pisze:Ty też masz takich rodziców, że nie możesz mieć wszystkiego
Czy Adaś może boi się robaków?? My mamy obsesje na osy, bąki itp. gady latające, szukam wsparacia moralnego dla Adasia
Daniel, Adaś i Lena - pełnia szczęścia!
-
- Posty: 3161
- Rejestracja: 20 lut 2002 01:00
Brawa dla Adasia za pokonywanie lęków i przeszkód.
Moja Małgosia ma bardzo podobnie - bardzo chce coś zrobić, ale się boi; zaczyna histeryzować, ale nie chce się wycofać, bo to byłaby porażka. Gdy po jakmś czasie zachęcania, nakłaniania, wspierania itp. uda jej się pokonać lęk i zrobić to coś, jest po prostu wniebowzięta i może góry przenosić. Psycholog powiedziała, że to dobry objaw, że dziecko nie wycofuje się w obliczu strachu, ale szuka sposobów, aby tą lękową sytuację rozwiazać.
Moja Małgosia ma bardzo podobnie - bardzo chce coś zrobić, ale się boi; zaczyna histeryzować, ale nie chce się wycofać, bo to byłaby porażka. Gdy po jakmś czasie zachęcania, nakłaniania, wspierania itp. uda jej się pokonać lęk i zrobić to coś, jest po prostu wniebowzięta i może góry przenosić. Psycholog powiedziała, że to dobry objaw, że dziecko nie wycofuje się w obliczu strachu, ale szuka sposobów, aby tą lękową sytuację rozwiazać.
-
- Posty: 490
- Rejestracja: 06 sie 2002 00:00
Adaś po prostu doskonale wie, że nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiejAska pisze:
Ciocia z wujkiem pokazują nową łazienkę. W kabinie prysznicowej zamontowali telefon i demonstrują jego możliwości: można zadzwonić, odebrać telefon, włączyć alarm w razie zasłabnięcia a nawet posłuchać muzyki. Na to Adaś:
-A gry są?
- Aska
- Posty: 1853
- Rejestracja: 24 mar 2002 01:00
Ewcia, Ty i tak najszybciej ze wszystkich wiedziałaś, że TO SIĘ STAŁO
Duha, masz całkowitą rację
Dziękuję w imieniu Adasia za życzenia i gratulacje
Od czego tu zacząć? Jak już pisałam wcześniej Adaś po moim skoku ze spadochronem w tandemie powiedział, że też chciałby przeżyć taką przygodę. Uzgodniliśmy wówczas, że będzie to miało miejsce w jego 9. urodziny (czyli dzisiaj ).
Mijały dni a mnie zaczęły nachodzić wątpliwości, czy dobrze zrobiłam zgadzając się tak szybko na ten wyczyn. No zwyczajnie zaczęłam się bać. Ponieważ mój tandempilot od początku do końca bardzo dobrze się mną opiekował i dbał o każdy szczegół a także miał w sobie ogromną siłę spokoju, która na mnie pozytywnie działała, zdobył moje zaufanie. Chciałam żeby to on skoczył z Adasiem. Skontaktowałam się więc z nim i poprosiłam go o to a on wyraził zgodę. To niesamowity człowiek, bo mimo tego, że minęły trzy miesiące, pamiętał o nas i wczoraj do mnie zadzwonił z zapytaniem, czy Adaś skacze. Dzisiaj z kolei dbał o to, żebym się nie stresowała za bardzo i zapewniał, że wszystko będzie dobrze. I słowa dotrzymał
Tak naprawdę nie było wiadomo czy Adaś zdecyduje się na skok. W ciągu tych trzech miesięcy bywały dni, gdy mówił, że nie skoczy i takie, gdy zapewniał, że jednak skoczy. Widząc jak się miota postanowiłam z nim o tym porozmawiać. Powiedziałam mu, że to nie jest tak, że MUSI skoczyć, bo tak wcześniej postanowił. Że przecież ten skok może wykonać w przyszłym roku albo za parę lat. Umówiliśmy się, że ostateczną decyzję podejmie w dniu swoich urodzin. Miałam wrażenie, że ta rozmowa przyniosła mu ulgę.
Już na parę dni przed urodzinami Adaś codziennie zapewniał, że skoczy choć w ogóle go o to nie pytałam.
W końcu nadszedł TEN DZIEŃ. Jubilat ostatecznie zdecydował, że jednak skoczy. Tandempilot pomógł mu założyć kombinezon, przymocował uprząż i przeprowadził obowiązkowe szkolenie.
Mnie udało się zarezerwować miejsce w samolocie jako pasażer. Dzięki temu mogłam być blisko syna do momentu jego wyskoku.
Na górze było bardzo zimno. Ktoś wyliczył, że na wysokości zrzutu a więc 4000 m jest -12 st.C. Nie wiem czy bardziej ze strachu czy z zimna ale trzęsłam się jak osika. Tandempilot dawał mi sygnały, że wszystko będzie ok. Potrzebowałam tych zapewnień.
Jubilat skakał jako ostatni. Zaraz po tacie, który też zaserwował sobie tę przyjemność.
Gdy przyszła kolej Adasia i stanął z tandempilotem przy otwartym włazie samolotu... nagle się przestraszył. Do tego stopnia, że próbował się uczepić samolotu. Usłyszałam tylko "Mamo, ja się boję!" i... wyskoczyli.
Samolot zaczął pikować a ja chciałam, żeby pikował do samej ziemi, żebyśmy jak najszybciej wylądowali i żebym zobaczyła moje dziecko.
Gdy wreszcie mogłam wysiąść z samolotu, pognałam do punktu lądowań. A tu nikogo. Na niebie też nikogo. Byłam coraz bardziej zestresowana.
Okazało się, że zaszwankowała nawigacja i pilot samolotu zupełnie w innym miejscu niż zwykle wyrzucił skoczków. Tak więc spadochroniarze musieli drałować pieszo z powrotem (po niektórych trzeba było nawet pojechać samochodem). Chciałam jak najszybciej zobaczyć Adasia, więc razem z tatą (który jako jedyny wylądował we właściwym miejscu) wyszliśmy im naprzeciw. Gdy ich wreszcie zobaczyłam, to cieszyłam się jak dziecko. Byłam ciekawa reakcji Adasia. Patrzę idzie wyprostowany z kaskiem tandempilota pod pachą jak astronauta, który dopiero co wrócił z kosmosu i woła do mnie:
-Mamo, ja chcę jeszcze raz skoczyć!
Duha, masz całkowitą rację
Dziękuję w imieniu Adasia za życzenia i gratulacje
Od czego tu zacząć? Jak już pisałam wcześniej Adaś po moim skoku ze spadochronem w tandemie powiedział, że też chciałby przeżyć taką przygodę. Uzgodniliśmy wówczas, że będzie to miało miejsce w jego 9. urodziny (czyli dzisiaj ).
Mijały dni a mnie zaczęły nachodzić wątpliwości, czy dobrze zrobiłam zgadzając się tak szybko na ten wyczyn. No zwyczajnie zaczęłam się bać. Ponieważ mój tandempilot od początku do końca bardzo dobrze się mną opiekował i dbał o każdy szczegół a także miał w sobie ogromną siłę spokoju, która na mnie pozytywnie działała, zdobył moje zaufanie. Chciałam żeby to on skoczył z Adasiem. Skontaktowałam się więc z nim i poprosiłam go o to a on wyraził zgodę. To niesamowity człowiek, bo mimo tego, że minęły trzy miesiące, pamiętał o nas i wczoraj do mnie zadzwonił z zapytaniem, czy Adaś skacze. Dzisiaj z kolei dbał o to, żebym się nie stresowała za bardzo i zapewniał, że wszystko będzie dobrze. I słowa dotrzymał
Tak naprawdę nie było wiadomo czy Adaś zdecyduje się na skok. W ciągu tych trzech miesięcy bywały dni, gdy mówił, że nie skoczy i takie, gdy zapewniał, że jednak skoczy. Widząc jak się miota postanowiłam z nim o tym porozmawiać. Powiedziałam mu, że to nie jest tak, że MUSI skoczyć, bo tak wcześniej postanowił. Że przecież ten skok może wykonać w przyszłym roku albo za parę lat. Umówiliśmy się, że ostateczną decyzję podejmie w dniu swoich urodzin. Miałam wrażenie, że ta rozmowa przyniosła mu ulgę.
Już na parę dni przed urodzinami Adaś codziennie zapewniał, że skoczy choć w ogóle go o to nie pytałam.
W końcu nadszedł TEN DZIEŃ. Jubilat ostatecznie zdecydował, że jednak skoczy. Tandempilot pomógł mu założyć kombinezon, przymocował uprząż i przeprowadził obowiązkowe szkolenie.
Mnie udało się zarezerwować miejsce w samolocie jako pasażer. Dzięki temu mogłam być blisko syna do momentu jego wyskoku.
Na górze było bardzo zimno. Ktoś wyliczył, że na wysokości zrzutu a więc 4000 m jest -12 st.C. Nie wiem czy bardziej ze strachu czy z zimna ale trzęsłam się jak osika. Tandempilot dawał mi sygnały, że wszystko będzie ok. Potrzebowałam tych zapewnień.
Jubilat skakał jako ostatni. Zaraz po tacie, który też zaserwował sobie tę przyjemność.
Gdy przyszła kolej Adasia i stanął z tandempilotem przy otwartym włazie samolotu... nagle się przestraszył. Do tego stopnia, że próbował się uczepić samolotu. Usłyszałam tylko "Mamo, ja się boję!" i... wyskoczyli.
Samolot zaczął pikować a ja chciałam, żeby pikował do samej ziemi, żebyśmy jak najszybciej wylądowali i żebym zobaczyła moje dziecko.
Gdy wreszcie mogłam wysiąść z samolotu, pognałam do punktu lądowań. A tu nikogo. Na niebie też nikogo. Byłam coraz bardziej zestresowana.
Okazało się, że zaszwankowała nawigacja i pilot samolotu zupełnie w innym miejscu niż zwykle wyrzucił skoczków. Tak więc spadochroniarze musieli drałować pieszo z powrotem (po niektórych trzeba było nawet pojechać samochodem). Chciałam jak najszybciej zobaczyć Adasia, więc razem z tatą (który jako jedyny wylądował we właściwym miejscu) wyszliśmy im naprzeciw. Gdy ich wreszcie zobaczyłam, to cieszyłam się jak dziecko. Byłam ciekawa reakcji Adasia. Patrzę idzie wyprostowany z kaskiem tandempilota pod pachą jak astronauta, który dopiero co wrócił z kosmosu i woła do mnie:
-Mamo, ja chcę jeszcze raz skoczyć!