Adoptowałem i jest mi źle
Moderator: Moderatorzy po adopcji
- filipkarol
- Posty: 3
- Rejestracja: 19 paź 2008 00:00
Adoptowałem i jest mi źle
Adoptowaliśmy z żoną chłopca 4-ro letniego 3 lata temu i w tej chwili nasze życie emocjonalne jest w kompletnej rozsypce.
Nie udało nam się pokochać tego dziecka i jesteśmy pewni że to się już nie uda. Nie wiem jak do tego mogło dojść, gdyż nigdy bym nie przypuszczał, że nie jestem w stanie pokochać cudzego dziecka. Mamy dwójkę swoich dzieci i przecież kochamy je nad życie. Chcieliśmy podzielić się jeszcze z kimś swoim szczęściem a wyszło zupełnie odwrotnie-teraz my jesteśmy nieszczęśliwi.nie wiem co dalej robić najlepiej te ostatnie 3 lata wymazałbym z mojego życia.może ktoś z was wie co robić?
Żyję teraz z bezustannym poczuciem winy i bezsilności.moja rodzina nie jest już taka sama, a i to dziecko nie może być szczęśliwe czując się niekochane.może powinienem rozwiązać adopcję i zakończyć ten koszmar?
Nie udało nam się pokochać tego dziecka i jesteśmy pewni że to się już nie uda. Nie wiem jak do tego mogło dojść, gdyż nigdy bym nie przypuszczał, że nie jestem w stanie pokochać cudzego dziecka. Mamy dwójkę swoich dzieci i przecież kochamy je nad życie. Chcieliśmy podzielić się jeszcze z kimś swoim szczęściem a wyszło zupełnie odwrotnie-teraz my jesteśmy nieszczęśliwi.nie wiem co dalej robić najlepiej te ostatnie 3 lata wymazałbym z mojego życia.może ktoś z was wie co robić?
Żyję teraz z bezustannym poczuciem winy i bezsilności.moja rodzina nie jest już taka sama, a i to dziecko nie może być szczęśliwe czując się niekochane.może powinienem rozwiązać adopcję i zakończyć ten koszmar?
- blotka
- Posty: 688
- Rejestracja: 13 sie 2007 00:00
Ale spójrz, Omilko:
Oczywiście wiemy za mało, ale być może to w rodzicach, a nie w dziecku leży przyczyna (a na to wskazuje treść postu).
Z tego wynika, że to nie dziecko nie było w stanie pokochać swoich adopcyjnych rodziców, tylko adopcyjny rodzic nie jest w stanie pokochać dziecka.filipkarol pisze:Nie wiem jak do tego mogło dojść, gdyż nigdy bym nie przypuszczał, że nie jestem w stanie pokochać cudzego dziecka. Mamy dwójkę swoich dzieci
Oczywiście wiemy za mało, ale być może to w rodzicach, a nie w dziecku leży przyczyna (a na to wskazuje treść postu).
- Jewka
- Posty: 2079
- Rejestracja: 12 maja 2003 00:00
Filipiekarolu,
co dla Ciebie znaczy "pokochać dziecko"?
To jest bardzo pojemne pojęcie.
Co Ci się nie udało?
Nie potrafisz wybaczać Maluchowi awantur, jakie wszczyna?
Denerwuje Cię na każdym kroku?
Nie potrafisz go pielęgnować? Kąpać, podcierać, tulić, gdy płacze?
Brzydzisz się nim?
Nie interesuje Cię, czy jest najedzony, napity, wyspany?
Nie interesuje Cię, co robi w szkole, na podwórku?
Chciałbyś, żeby go nie było?
Potrafiłbyś spokojnie patrzeć, jak ktoś go krzywdzi?
To może być zupełnie inna miłość niż ta, jaką czujesz do swoich dzieci biologicznych.
co dla Ciebie znaczy "pokochać dziecko"?
To jest bardzo pojemne pojęcie.
Co Ci się nie udało?
Nie potrafisz wybaczać Maluchowi awantur, jakie wszczyna?
Denerwuje Cię na każdym kroku?
Nie potrafisz go pielęgnować? Kąpać, podcierać, tulić, gdy płacze?
Brzydzisz się nim?
Nie interesuje Cię, czy jest najedzony, napity, wyspany?
Nie interesuje Cię, co robi w szkole, na podwórku?
Chciałbyś, żeby go nie było?
Potrafiłbyś spokojnie patrzeć, jak ktoś go krzywdzi?
To może być zupełnie inna miłość niż ta, jaką czujesz do swoich dzieci biologicznych.
- filipkarol
- Posty: 3
- Rejestracja: 19 paź 2008 00:00
Wiem że może być inna, ale co to znaczy w praktyce. Mogę go nie głaskać ,dotykać ,omijać jego np. szkolne sprawy i tak będzie dobrze?? Przecież go krzywdzę a im będzie starszy tym bardziej tego świadomy. Mam go nie zauważać i uważać ,że i tak "życie mu uratowałam"? To Kołtuneria.
Nie mogę się przełamać , czuję wręcz fizyczny lęk gdy dochodzi do bliskich sytuacji- mam go dotknąć, pochwalić.Przeraża mnie to co ON ze mną zrobił...
Nie mogę się przełamać , czuję wręcz fizyczny lęk gdy dochodzi do bliskich sytuacji- mam go dotknąć, pochwalić.Przeraża mnie to co ON ze mną zrobił...
- blotka
- Posty: 688
- Rejestracja: 13 sie 2007 00:00
Ale co ten ON zrobił? Adoptowaliście, bardzo przepraszam za dosadność, Damiena Thorna?filipkarol pisze:Przeraża mnie to co ON ze mną zrobił...
Czy dziecko sprawia Wam ogromne problemy, których nie jesteście w stanie zaakceptować, a co dopiero rozwiązać? Czy jest to kwestia uczuć, którymi nie jesteście w stanie obdarzyć dziecka dlatego, że nie jest Waszym biologicznym dzieckiem (troszkę w tym kierunku idą Twoje posty, ale mogę się mylić)? Bez tych informacji trudno ustalić kierunek działania, a chyba dobrze byłoby coś z tym wszystkim zrobić dla dobra Waszej rodziny.
-
- Posty: 206
- Rejestracja: 03 maja 2004 00:00
- ale co ON z Tobą zrobił?filipkarol pisze:Przeraża mnie to co ON ze mną zrobił...
Piszesz tak mało ,że cokolwiek "usłyszysz", skrzywdzi Ciebie lub Niego.
Co jest? Ale bez ogródek?!
W razie czego, wal na priv.
P.S.
Przepraszam za tyle poprawek, ale dzisiaj mamy 23 r4ocznicę zaobrączkowania... Trochę alkoholu się polało...
V.
P.S.II
...i 4,5 roku NASZEJ rodziny właśnie 16. X. nam minęło!!!
V.
P.S. III
...i co się właściwie dzieje z postami na tym forum?
V.
Vred & Synowie
- nataku
- Posty: 3117
- Rejestracja: 01 kwie 2003 00:00
filipkarol skorzystajcie z pomocy psychologa.
Tak jak napisał Vred możemy się tylko domyślać i to każdy z nas co innego, co dziecko mogło z Tobą "zrobić". Nie wiemy jaki jest problem więc nie możemy i nie potrafimy pomóc.
Na pewno najbardziej profesjonalną pomoc otrzymacie u psychologa, od nas możecie otrzymać wsparcie i ludzkie słowo poparte własnymi doświadczeniami.
Tak jak napisał Vred możemy się tylko domyślać i to każdy z nas co innego, co dziecko mogło z Tobą "zrobić". Nie wiemy jaki jest problem więc nie możemy i nie potrafimy pomóc.
Na pewno najbardziej profesjonalną pomoc otrzymacie u psychologa, od nas możecie otrzymać wsparcie i ludzkie słowo poparte własnymi doświadczeniami.
Mama Kubusia i Kacperka - zdecydowanie fajnych chłopaków łobuziaków
- kasialu
- Posty: 1394
- Rejestracja: 13 mar 2004 01:00
Czytam i czytam, a w głowie pustka. Nie wiem co zrobić w takiej sytuacji. 3 lata życia dziecka z Wami. Wasz syn ma rodziców, rodzeństwo, a teraz pojawia się niebezpieczenstwo, że zostanie tego pozbawiony...
Mało piszesz o całej sytuacji. Nie wspomniałeś o żadnym konkretnym problemie. Nie wiemy, czy tylko Ty odczuwasz te wszystkie obawy, czy żona podziela Twoje dylematy.. Nie piszesz nic o Synku. Jakim jest dzieckiem skoro jego obecność w waszej rodzinie określasz jako KOSZMAR.
Mało piszesz o całej sytuacji. Nie wspomniałeś o żadnym konkretnym problemie. Nie wiemy, czy tylko Ty odczuwasz te wszystkie obawy, czy żona podziela Twoje dylematy.. Nie piszesz nic o Synku. Jakim jest dzieckiem skoro jego obecność w waszej rodzinie określasz jako KOSZMAR.
Dwie drogi, dwa szczęścia...
-
- Posty: 411
- Rejestracja: 25 cze 2003 00:00
Adoptowaliśmy rodzeństwo dwa lata temu chłopiec miał 4 lata, dziewczynka 9miesięcy.filipkarol pisze:Adoptowaliśmy z żoną chłopca 4-ro letniego 3 lata temu
Dużo trudniej było pokochać starszego chłopca. Miał już swoje przyzwyczajenia, momentami przy jego agresji opadały nam ręce. Często bałam się swoich myśli i uczuć... Tego, czy dobrze zrobiliśmy decydując się na starsze, na dwójkę... Z młodszą nie miałam żadnych problemów. Uczucie ot i już... Dla mnie to był KOSZMAR...
Nic nie piszesz dlaczego:
Używasz takich słów, ale co on mógł zrobić? Mój synek jest rok młodszy, nie jest aniołkiem w przedszkolu, potrzebuje więcej naszej uwagi w domu niż młodsza córka.filipkarol pisze:Przeraża mnie to co ON ze mną zrobił...
Jest trudno, ale co Wy przeżywacie... ? Używasz słowa KOSZMAR...
filipkarol
Czy nie możecie poradzić się w oao, nie wiem czy korzystaliście z pomocy psychologa, psychiatry... tak naprawdę nie jesteście sami.
Trudno cokolwiek poradzić, bo tak naprawdę nic nie wiadomo o Twoim synku...
- nataku
- Posty: 3117
- Rejestracja: 01 kwie 2003 00:00
kontra25 o czym Ty piszesz człowieku??? Znasz ten stan z własnego doświadczenia??? I zaznaczam nie podnoszę larum :!: tylko jestem potwornie wkurzona, że oceniasz moje uczucia do MOICH WŁASNYCH ADOPTOWANYCH DZIECI ciach emokontra25 pisze:Przede wszystkim mój drogi musisz dać sobie prawo do tego, żeby nie kochać adoptowanego dziecka jak własnych. To całkowicie normalne i zrozumiałe, choć niektóre adopcyjne mamy z fobią wmawiania światu, że ich macierzyństwo niczym nie różni się od tradycyjnego podniosą teraz larum.
Mama Kubusia i Kacperka - zdecydowanie fajnych chłopaków łobuziaków
Nata, bądźmy sprawiedliwe, ani Ty ani ja, ani wiele z obecnych tu dziewczyn nie zna i nie pozna macierzyństwa biologicznego, więc nie możemy porównać... Ja sobie myślę, że mamy ado tak bardzo chcą żeby ich macierzyństwo było PRAWDZIWE, że same w sobie budują takie przekonanie, że jest to "identyczne". Nie wierzę w to. Z powodów, o których pisałam nie raz - gdyby było to to samo, a nawet porównywalne, to nie byłoby tylu klinik leczenia niepłodności, ludzie nie wydawaliby fortun żeby mieć dzieci biolo, niepłodność nie byłaby w zasadzie problemem, bo ludzie po prostu decydowaliby się na adopcję... A jednak adopcja jest najczęściej wynikiem braku możliwości urodzenia dziecka... Czyli jednak NIE JEST tym samym. Dziecko ado może być kochane nad życie. Ale ile z nas tutaj na Bocianie nie wolałoby mieć dziecka biolo? Nie, nie wierzę, że dziecko biologiczne i adoptowane kocha się tak samo. Nawet dzieci biologiczne, jeśli ma się więcej niż jedno, to każde kocha się inaczej! Dodatkowo dziecko 4-letnie nie jest małym rozkosznym szkrabem, ale potrafi nieźle dać w kość
Nie wypowiem się na temat autora wątku. Nie wiem co i dlaczego... Ale wydaje mi się, że często ludzie, którzy adoptują, stawiają sobie bardzo wysokie wymagania, mają bardzo wygórowane oczekiwania w stosunku do swoich uczuć, poglądów. I nie sprostanie tym oczekiwaniom powoduje ogromną frustrację. Rodzic biologiczny nie musi spełniać ŻADNYCH wymogów poza płodnością, która od niego nie zależy, nie jest jego zasługą. Rodzić adopcyjny musi udowodnić, że zasługuje na dziecko. Musi być lepiej przygotowany, bardziej tolerancyjny, bardziej otwarty, bardziej rozumiejący, itd. I czasami chyba ta maszyna się przegrzewa
Więc uważam, że tak, że rodzice adopcyjni powinni dać sobie prawo do bycia niedoskonałymi, a co za tym idzie do kochania "nie-swoich" dzieci w sposób niedoskonały. I na spokojnie podjeść, czasem zadaniowo. Nie można kochać na zawołanie, nie można się zmusić do miłości. A niestety, nie każde dziecko można kochać
filipkarol, pozdrawiam ciepło i życzę spokojnego rozwiązania problemu. Nie poddawaj się, ale nie wymagaj od siebie zbyt wiele. Powodzenia, trzymam kciuki.
Nie wypowiem się na temat autora wątku. Nie wiem co i dlaczego... Ale wydaje mi się, że często ludzie, którzy adoptują, stawiają sobie bardzo wysokie wymagania, mają bardzo wygórowane oczekiwania w stosunku do swoich uczuć, poglądów. I nie sprostanie tym oczekiwaniom powoduje ogromną frustrację. Rodzic biologiczny nie musi spełniać ŻADNYCH wymogów poza płodnością, która od niego nie zależy, nie jest jego zasługą. Rodzić adopcyjny musi udowodnić, że zasługuje na dziecko. Musi być lepiej przygotowany, bardziej tolerancyjny, bardziej otwarty, bardziej rozumiejący, itd. I czasami chyba ta maszyna się przegrzewa
Więc uważam, że tak, że rodzice adopcyjni powinni dać sobie prawo do bycia niedoskonałymi, a co za tym idzie do kochania "nie-swoich" dzieci w sposób niedoskonały. I na spokojnie podjeść, czasem zadaniowo. Nie można kochać na zawołanie, nie można się zmusić do miłości. A niestety, nie każde dziecko można kochać
filipkarol, pozdrawiam ciepło i życzę spokojnego rozwiązania problemu. Nie poddawaj się, ale nie wymagaj od siebie zbyt wiele. Powodzenia, trzymam kciuki.
- blotka
- Posty: 688
- Rejestracja: 13 sie 2007 00:00
Więc może pozwólmy rodzicom adopcyjnym po prostu kochać swoje dzieci, bez odniesienia do rodzicielstwa biologicznego? Może uwierzmy, że można normalnie i zwyczajnie kochać dzieci adoptowane? Tak zwyczajnie, po prostu? Nie wiem, czy jest to inna miłość, niż miłość do dziecka biologicznego, ale co mnie to obchodzi? I w ogóle powinno mnie to obchodzić?funda pisze:Nata, bądźmy sprawiedliwe, ani Ty ani ja, ani wiele z obecnych tu dziewczyn nie zna i nie pozna macierzyństwa biologicznego, więc nie możemy porównać...
- nataku
- Posty: 3117
- Rejestracja: 01 kwie 2003 00:00
Jeżeli ma się kilkoro dzieci, to każde z nich "kocha się inaczej", ale wg mnie nie różnicujmy miłości zależności od sposobu zostania rodzicem. funda filipkarol ma problem i być może ktoś z nas, albo wyłącznie profesjonaliści pomogą mu się z nim zmierzyć.funda pisze:Ale ile z nas tutaj na Bocianie nie wolałoby mieć dziecka biolo? Nie, nie wierzę, że dziecko biologiczne i adoptowane kocha się tak samo
Ja odniosłam się do oceny przedstawionej przez kontra25 uważam, że nie jest rzetelna, nie wyobrażam sobie, żebym mogła mocniej kochać biologiczne dziecko. Tak jak napisała
blotka pisze:Może uwierzmy, że można normalnie i zwyczajnie kochać dzieci adoptowane? Tak zwyczajnie, po prostu?
Ja właśnie kocham moje dzieci bezwarunkowo, taką matczyną zwariowaną miłością, oddałabym za nich każdy kawałek siebie. Właśnie tak po prostu.
Mama Kubusia i Kacperka - zdecydowanie fajnych chłopaków łobuziaków