przepraszam, że zacytuję post ze stycznia, ale "gonię was" od początku wątku i naszła mnie refleksja
kinkaa pisze:Wielki, wszechmocny i taki złośliwy i niesprawiedliwy - załamać się można wierząc w niego w takiej sytuacji. Modlisz się i nic to nie daje i nie wiesz o co mu chodzi.
jeśli wierzysz to "wielki i wszechmocny" wyklucza "złośliwy i niesprawiedliwy"...
modlę się, bo wierzę...
nie zakładam, że wszystko to, czego JA dla siebie pragnę, czy sposób w jaki JA tego pragnę jest jedyną dobrą dla mnie "drogą"...
czasem modlę się :"jakbym darł palcami ziemię"..czasem nie rozumiem dlaczego jest , jak jest...ale wierzę...ale o wiarę ..też się modlę...
yasuko pisze: Mam fajne szczęśliwe życie. A że nie mam wszystkiego? Nikt nie ma.Nie przegrałam tej walki, bo powiedziałam jej stop, nie pozwoliłam jej zawładnąć moim życiem, zniszczyć go, wpędzić mnie w depresję.
Nie czuję się przegrana.
podpisuję się pod tym, jeśli pozwolisz
choć nie zawsze tak było- pierwsze lata małżeństwa (jesteśmy małżeństwem 14 lat) skupialiśmy się na tym, żeby spełnić nasze pragnienie zostania rodzicami...6 lat temu straciliśmy nadzieję na to, że spełni się nasze marzenie i wiarę w to, że klinice w jakiej się leczymy zależy na czymś więcej niż na naszej kasie...doszliśmy do muru, którego nie da się głową przebić...i którego nie próbowaliśmy głową przebić ...zaczęliśmy nasze "nowe" życie...nie ma w nim nikogo i niczego "zamiast"- tego pragnienia nie da się niczym zastąpić, ale..można być szczęśliwym pomimo....
a że nie jesteśmy z czasem coraz młodsi
to w marcu tego roku, tak z dnia na dzień przyszła myśl, że warto spróbować raz jeszcze, ostatni...trafiliśmy na życzliwych ludzi, lekarza, któremu zależało- dla mnie to było odkrycie
nie udało się...nie powiem, zabolało,ale...nadal ..."uparcie i skrycie, ach życie kocham cię..." i wiem, że "nie jestem tu za karę"... damy radę, mamy siebie...