Strona 4 z 8

Re: Rodzeństwo naszego dziecka

: 10 lis 2003 16:41
autor: siwaczka
Madźka pisze:Dzwoni telefon z Ośrodka i pani "Która wie" oznajmia:
- Urodził/a się brat/siostra Waszego dziecka. Czy przyjmiecie państwo kolejne dziecko?


Jak jest wasza reakcja?
Czekam na taki telefon!
Madźka pisze: Czy zgodzilibyście się na utrzymywanie kontaktu z rodziną adopcyjną, w której jest rodzeństwo Waszego dziecka?
Długo się zastanawiałam, czy pisać o tym, ale temat żyje i dlatego chciałabym znać Waszą opinię ...
Ja nie chcę kontaktu z rodziną adopcyjną, w której jest rodzeństwo mojego dziecka!
Jest to sytuacja na razie czysto teoretyczna, bo żadnych danych na ten temat nie posiadam, ale czy moje egoistyczne podejscie jest krzywdzące w jakiś sposób moje dzieci?

: 10 lis 2003 16:42
autor: igaa
Może wymyślam teraz ja;ale chyba bym się nie zdecydowała na kontakt z rodzeństwem.
Tak sobie myślę,że dla dziecka to zbyt pogmatwane.Rodzina powinna być razem.Czy takie sporadyczne kontakty zastąpiłyby wychowywanie razem?Chyba nie.Traktowaliby się jak koledzy.Może by za sobą tęskinili i czuli krzywdę,że nie są razem?
Może lepiej spotkać się po latach ?Kiedy człowiek rozumie i umie to zaakceptować.Kiedy jest gotowy na to.Przecież wtedy może świadomie nawiązać więzy.

Hipotetyczna sytuacja:A może nasze dziecko nie chciałoby mieć kontaktu z rodziną biologiczną.
A tamto dziecko bedzie chciało poznać matkę i rodzinę biologiczna i będzie mówiło o niej naszemu dziecku. :roll:

Przecież z rodzeństwem bedącym w rodzinie biologicznej dziecko adoptowane nie ma kontaktu.
Najblizsze sobie jest i tak jest rodzeństwo które wychowuje się razem.
Nie chciałabym chyba komplikować sytuacji dziecka.
Ale jeszcze posłucham co Wy myślicie.Ciekawy temat...
Pozdrowionka igaa

: 10 lis 2003 23:25
autor: Kacperek
Myślę sobie, że my dorośli (może i słusznie) staramy się każdy temat rodrapywać na strzępy, analizować aż do bólu. Nie wiem co bedzie dalej, przeciez nie jestem w stanie przewidzieć każdej możliwej sytuacji staram się ufać mojej intuicji.
Mój mąż tez miał wądpliwości co powiedzą kiedys dzieci, czy nie będą miały pretensji do nas, że nie są razem. Może będą miały, może nie, może zrozumieją co sie wydarzyło.
Już teraz mówimy dzieciom, że są rodzeństwem. Nasz Piotruś nie rozumie jeszcze prawie nic. Julka ma siostrę i brata w swojej rodzinie, jest chyba jednak za malenka, żeby kojarzyć o co chodzi, ale jej rodzice mówią , że przyszedł odwiedzić ją braciszek i zapewne za każdym razem bedzie jej to tak przedstawiane.
Jak długo ten kontakt się utrzyma? Nie wiem. Mam nadzieję, że wybrniemy z tego problemu dla dobra naszych dzieci.

Być może Piotruś nie będzie miał rodzeństwa w naszej rodzinie i pozostaniemy tylko we troje.
Jesteśmy niestety leciwi i nasze dziecko może pozostać w wieku 20, 20 paru lat samo. Wolałabym, żeby miało jeszcze kogoś bliskiego i dlatego dobrze jest, że ma siostrę i że będzie o tym wiedział.

: 11 lis 2003 22:29
autor: Agna
wiecie, co... tu chyba nie mozna generalizować!

ja na przykład mam podobne leki, jak Kasiavirag ale uważam, że w sytuacji Kacperka jest to świetne posunięcie!

jeśli rodzeństwo naszego Szymka/Marty (starsze, bo młodsze bedzie u nas! jesteśmy "pojemni") będzie w jakiejś rodzinie adopcyjnej to chciałabym mieć chęć i odwagę i szczęście, żeby utrzymywać z nimi kontakt, jak Kacperek!

: 12 lis 2003 20:50
autor: Kacperek
Ja przy tym wszystkim jestem niepoprawną optymistką i po prostu wierzę, że bedzie dobrze.

...

: 12 lis 2003 21:13
autor: bruni
Jesli mogę dodac coś od siebie na bazie doświadczeń w mojej rodzinie....

Chrześnica mojego męża jest dzieckiem adoptowanym (6lat)...
5 lat temu, gdy Pati miała około roku do jej dopcyjnych rodziców zadzwonił telefon, że jest braciszek !!!
Zastanawiali się, ale stwierdzili, ze nie stać ich na drugie dziecko, ze mieszkanie za małe...
Mieszkanie intratnie zamienili na wieksze... I jak ja to mowie - jak troje je, to i czwarty się używi...
Do dziś Rodzice Pati nie mogą sobie darowac, ze nie wzieli tego chłopca...
Wyrzucaja sobie i są zdania, ze podjeli złą decyzje :(

rodzeństwo mojego syna

: 13 sty 2004 11:26
autor: dorotka
Dla mnie możliwość (lub jej brak) kontaktów mojego synka z rodzeństwem nie jest wcale sytuacją hipotetyczną - niestety. Mój Matik (trzy latka - od marca 2002 jest z nami) ma czworo starszego rodzeństwa. Cała czwórka przebywa w Domu Dziecka w tym samym miescie w którym mieszkamy. Cała czwórka jest dużo starsza od Maticzka - mają po 18, 17, 13 i 12 lat. Wiem o nich tyle, że: są, gdzie są, kiedy się urodzili i jak mają na imię. Nic więcej. Jakiś czas temu najstarsza siostra dzowniła do DD w którym był Matik i szukała z nim kontaktu. Oczywiście Pani dyrektor DD w którym był Mati zadzwoniła do mnie i zapytała co o tym sądzę - i od początku sądziłam że NIE - przynajmniej teraz NIE.

Obiecałam, że będę przez DD przekazywała im bardzo ogólnie co słychać u Matika, i poprosiłam o to samo. Ale nie wyobrażam sobie tego żebyśmy się w tej chwili spotkali. I co byśmy robili?? o czym rozmawiali?? o tym co działo się w ich poprzednim domu?? Co miałabym powiedzieć Matikowi, który ma trzy lata ?? Matik wie od początku że jest adoptowany - na razie wie niewiele - tyle ile trzylatek może "przełknąć" - w miarę jak będzie dorastał i zadawał pytania będę mu na nie odpowiadać. Z pewnością temat rodzeństwa kiedyś wypłynie, ale dopiero wtedy kiedy on będzie na to gotowy i sam o to zapyta.
No i jeszcze jeden aspekt tej sprawy - tamte dzieci miały mniej szczęścia - wychowywały się cały czas w DD, nie trafiły do żadnej rodziny. Nie wiem czy nie bolało by ich to, że ich los był taki a Matika taki. To trochę przykre...
Jeżeli chodzi o przyszłe (młodsze rodzeństwo Matika) to zdecydoanie na nie czekamy.[/b]

: 07 paź 2004 11:15
autor: Madźka
reaktywuję wątek bo znalazłam ineteresujący art. :)
Kiedy rodzeństwo nie może być razem

: 07 paź 2004 19:53
autor: Ula-la
Madźka - dzięki za odkurzenie tak waznego watku !
Niby tyle wertowałam, a na to nie trafiłam... :?

A artykuł właśnie sobie drukuję :).

Co do adopcji rodzeństwa naszego Adoptusia (potencjalnego ;) ) - to jak najbardziej TAK. Oczywiście myślę tu o jeszcze jednym, max. dwójce dzieci. No i wykluczam przypadki losowe, które w ogóle uniemożliwiłyby kolejną adopcję.

Co do kontaktów z rodziną, w której miałoby się wychowywać rodzeństwo naszego dziecka... mam mieszane uczucia. Raczej tak, ale jednak po "rozpoznaniu" :lol: . Jeśli byliby to ludzie przygotowani przez nasz ośrodek, to pewnie miałabym mniej oporów - jest duże prawdopodobieństwo, że byli poprowadzeni tak jak my. Pozwoliłoby to uniknać pewnych nieporozumień np. co do kształtowania stosunku dzieci do rodziców biologicznych.
Ale i tak muszę to przegadac z mężem - ta kwestia nam umknęła :oops: .

Pozdrawiam i dziękuję !
Ula Raczej Na TAK

: 07 paź 2004 20:01
autor: zuzola
AgaGd pisze: Zawsze uwazałam, ze miłości nie można budowac na kłamstwie, więc Kubuś powinien wiedzieć wszystko o swojej przeszłosci i swojej biologicznej rodzinie, bo to JEST JEGO ŻYCIE !!!, a nie nasze. My staramy sie być najlepszymi rodzicami na świecie i mam nadzieję, ze nasz Synek to czuje i będzie czuł zawsze.
Jestem tego samego zdania. :D

: 07 paź 2004 22:04
autor: siwaczka
zuzola pisze:
AgaGd pisze: Zawsze uwazałam, ze miłości nie można budowac na kłamstwie, więc Kubuś powinien wiedzieć wszystko o swojej przeszłosci i swojej biologicznej rodzinie, bo to JEST JEGO ŻYCIE !!!, a nie nasze. My staramy sie być najlepszymi rodzicami na świecie i mam nadzieję, ze nasz Synek to czuje i będzie czuł zawsze.
Jestem tego samego zdania. :D
Jasne Kasiu, ale aranżować spotkania Ty będziesz (z potencjalnym rodzeństwem Twojego Dziecka) ... Jak sobie to wyobrażasz? Ja cały czas nie potrafię :roll: ...

: 07 paź 2004 22:17
autor: Agna
przeczytałam sobie artykuł (Madźka :cmok:) no i tak sobie myślę: ani Szymek, ani jego starsze rodzeństwo nie zostali zrzeczeni, ale biologicznych pozbawiono praw; wiem, że rodzeństwo Szymka jest za granicą... i chyba nie da się do nich dotrzeć!

ciekawe...

: 07 paź 2004 22:22
autor: zuzola
Rodzeństwo Zuzi jest zupełnie niepotencjalne... :wink:
Tak, jak nie uzależniałam jawności adopcji od tego, kim czy jaka jest mb mojego dziecka, tak samo nie uzależniam kontaktów dzieci od tego, jacy są adopcyjni rodzice rodzeństwa Zuzi. Uznałam to za część adopcji, za obowiązek, który na mnie spoczywa, myślę, że tak po prostu należy.
Nie dzwoniłabym spytać, kiedy wyszedł Zuzi siostrze pierwszy ząb, bo uważam to za przesadę. :wink: Myślę, że pierwsze spotkanie powinno się odbyć na neutralnym gruncie, może na ośrodkowym spotkaniu rodzin adopcyjnych? Wiem, że do tego spotkania dojdzie, bo obie rodziny wyraziły taką gotowość. Owszem, zastanawiam się, jak to będzie? Ale strach jest nasz, rodziców. Jak wiele innych strachów, którym każdego dnia stawiamy czoła. A przyszłość i korzenie są ICH, naszych dzieci, dam Zuzi szansę zdecydować, co z tą wiedzą i znajomością zrobi.
Myślę, że będzie dobrze...

: 07 paź 2004 22:25
autor: Agna
Zuzola, wiesz... tak sobie wyobraziłam takie spotkanie dzieci na "neutralnym" gruncie, skoro rodzice są "ci sami ośrodkowi" i jakoś mnie ścisnęło w dołku... wyobraź sobie - przychodzisz na spotkanie, a tu stoi sobie taaaaki podobny ludzik do waszej córeczki (i pewnie dla tych drugich "adopcyjnych" vice versa)...

może być fajnie, może być, jak zaproszenie kogoś do swojej rodziny na "przyjaciół rodziny" - może zbyt różowo to widzę, ale jakoś tak mi się optymistycznie pomyślało...

: 08 paź 2004 12:02
autor: hanula
Teoretycznie jestem ZA. Moj Adoptos powinien jesli to mozliwe wiedziec wszystko o sobie.
Ale jak o tym mysle to jestem przerazona... :oops:

Mam nadzieje, ze jakos sobie poradze :wink: